Forum dla wszystkich fascynatów pióra
FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Rejestracja Zaloguj

Blizny [R][+13][T]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.forumpisarzy.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pandora
kurwy



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 300
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Nibylandii. :3

PostWysłany: Śro 20:47, 11 Kwi 2012 
Temat postu:

Istotnie, ciekawie... wyczuwam jednak bardzo mocno małą Rue. :3
No i troszkę Katniss.
Wiesz, że lubię Blizny, i już naprawdę nie wiem, co pisać. xd
Yala mi podpadła, bo nie trafiła nawet w nogę.
Co do Lisy... myślę, że da radę. ^^
Uśmiercanie jej już teraz byłoby przestępstwem, bo tak mało o niej wiemy, więc...
Pisz. :3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Thomas
kurwy



Dołączył: 14 Sty 2012
Posty: 732
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 16:45, 15 Kwi 2012 
Temat postu:

Dobra, wiec tak. Dodaję nowy fragment. Będzie to pierwsza z dwóch, lub trzech części rozdziału siedemnastego. Myślę, że się spodoba. Komentarze mile widziane. A, jeszcze jedna rzecz. Nie sprawdzałem, bo ostatnio, kiedy sprawdzam, jest więcej błędów, niż kiedy to robię. Tak więc, w nadziei, że nie będzie tak dużo rażących literówek, postanowiłem nie sprawdzać. Wink
Może by tak komuś zadedykować? Hmm. Chociaż nie. Tym razem bez dedykacji. C:



Rozdział 17.


Lisa przeskakiwała z gałęzi na gałąź, niczym kot. Sama nie mogła się nadziwić, jak jest zwinna. Bała się jednak, że prędzej, czy później któryś z pocisków trafi celu, a ona wykrwawi się tam na dole, u stóp Czarnych Płaszczy. Nie, na taki sukces nie mogła im pozwolić.
Za chwilę powinna trafić na to „odpowiednie” drzewo. A wtedy ucieknie tym złym ludyzm. Przynajmniej taką miała nadzieję. Jedyną nadzieję.
Jeszcze jeden skok i była już na drzewie, do którego zmierzała. Czarne Płaszcze biegły za nią przez cały ten czas. Kolejny strzał, jednak nie trafił w nią. Pomyślała, że coś słabo idzie im to strzelanie. Chociaż, na pewno trudno było trafić drobną dziewczynkę, na drzewie wysokim na kilkanaście metrów. Zwłaszcza, że ta dziewczynka ciągle się poruszała.
Przeskakując po grubych gałęziach, obeszła pień dookoła i, tak jak się spodziewała, natrafiła na dużą dziuplę. Złapała za linę, która była przywiązana do jednej z gałęzi i powoli zaczęła zsuwać się po niej w głąb drzewa. Była to mnóstwo razy i wiedziała, że drzewo jest puste w środku. Prawie wymarłe. Miesiąc temu przywiązała tu linę, którą znalazła w lesie. Sama nie wiedziała, po co to zrobiła, ale być może teraz uratowało jej to życie.
Jej plany był stosunkowo prosty. Miała nadzieję, że Czarne Płaszcze będą ją wypatrywać wysoko na górze, a ona tymczasem ześlizgnie się wnętrzem pnia i wyjdzie drugą dziuplą na dole. To mogło się udać, oczywiście, jeśli będzie działać szybko i cicho. Oraz jeśli jej nieprzyjaciele nie stoją akurat przy wyjściu z drzewa. Modliła się, aby tak nie było.
Wreszcie dojrzała słaby snop światła. Zsunęła się po linie i wyjrzała przez otwór w pniu. Nie dostrzegła jednak żadnego Czarnego Płaszcza. Słyszała ich jednak. Wyraźne głosy niosły się po lesie. Nawet głuchy by je usłyszał. Przynajmniej tak się jej zdawało. Pomyślała, że są okrutni, jak niektóre zwierzęta, ale są również o wiele od nich głośniejsi.
Wyszła z dziupli najciszej, jak tylko potrafiła. Rozejrzała się nerwowo, jednak Czarne Płaszcze stały dalej, po drugiej stronie drzewa i próbowały wypatrzeć ją wysoko na drzewie, gdzie wcześniej stała. Jej plan się powiódł. Jak na razie. Trzeba jeszcze uciec na bezpieczną odległość.
Wyrównała oddech i ruszyła po cichu w stronę wielkich krzaków, które mogły dać jej chwilowe schronienie. Patrzyła pod nogi, uważając, żaby nie stanąć na jakich suchy patyk, który mógłby ją zdradzić. Co chwilę jednak podnosiła wzrok na Czarne Płaszcze. Ciemno włosa dziewczyna zaczęła powoli odwracać się w jej stronę, jednak wzrok miała utkwiony w koronach drzew. Lisa niemalże wcisnęła się w pień drzewa, które było najbliżej. Dziewczyna patrzyła się jednak wysoko, ponad skuloną Lisą i nie dostrzegła jasnowłosej postaci.
Krzaki, w których chciała się chować były na wyciągnięcie ręki, jednak bała się ruszyć, żeby nie zwrócić na siebie uwagi Czarnego Płaszcza. Z drugiej strony strach przed zdemaskowaniem wziął górę nad strachem. Powoli, prawie nie zauważalnie podniosła z ziemi kamień wielkości dłoni i cisnęła nim za plecy ciemnowłosej dziewczyny. Kiedy spadł, liście zaszeleściły, a wszystkie Czarne Płaszcze odwróciły się w tamtą stronę.
Lisa czym prędzej dała nura w krzaki, po jej lewej stronie. Była bezpieczna. Przynajmniej na radzie. Udało się.
Ruszyła cicho, jak najdalej od tego miejsca. Za sobą słyszała przekleństwa nieprzyjaciół i złowrogie syki ognia, który w oddali trawił kolejne pnie drzew. Skrzywiła się, kiedy pomyślała, jak bardzo jej las ucierpiał tego dnia i, jak jeszcze ucierpi.


Patrick leżał na zimnej podłodze i patrzył się w sufit. W celi panował półmrok, co było jednym z niewielu pozytywów. W każdym z rogów kwadratowego pomieszczenia stał strażnik zwrócony twarzą w jego stronę. Nie przypominał sobie, żeby żaden z nich spuścił z niego wzrok, choćby na moment.
Uderzył pięścią w podłogę w geście frustracji. Nienawidził tego miejsca, a tym bardziej tych ludzi. Doprowadzali go do obłędu. Przynajmniej nie wyżywali się już na nim, jak to miało miejsce wcześniej. Pamiętał dobrze, jak rzucali kośćmi, który ma go pobić. Potem jeszcze raz i kolejny i jeszcze jeden. Przysięgał sobie w duchu, że zemści się na nich za wszystko, co przez nich doświadczył.
Wstał, żeby trochę rozruszać zdrętwiałe nogi. Od razu w jego stronę zwróciły się stalowe groty włóczni.
- Spokojnie. – Uniósł ręce do góry. – Chcę tylko się trochę rozruszać.
Zaczął spokojnie przechadzać się od jednej ściany celi, do drugiej. I z powrotem. Zrobił tak kilka razy, po czym oparł się o ścianę i zaczął tępo patrzeć się w drzwi.
- Chciałoby się uciec, co? – Zakpił jeden ze strażników i roześmiał się. – Teraz nie będzie tak łatwo, jak za pierwszym razem, bo jesteśmy tu my. – W następnej chwili zachwiał się od potężnego uderzenia wymierzonego w podbródek. Zanim się obejrzał jego włócznia spoczywała już bezpiecznie w rękach Patricka. Chciał coś powiedzieć, jednak ciężki grot uderzył go w głowę, pozbawiając przytomności. Pozostali strażnicy rzucili się na chłopaka, jednak ramię pierwszego z nich zostało przebite włóczniom. Zachwiał się i runął na ziemię trzymając się za zakrwawioną rękę. Jego towarzysze byli już ostrożniejsi.
- Myślisz, że jesteś sprytny, chłopcze? – spytał jeden z nich siląc się na obojętność. – Nie zapominaj, że nas jest jeszcze dwóch, a ty… - Słowa utknęły mu w gardle, kiedy drzewce włóczni trzasnęło go w twarz, a następnie dostał potężnego kopniaka w brzuch. Cofnął się i oparł o ścianę, próbując złapać oddech. Nie udało mu się to jednak, ponieważ grot włóczni wylądował na jego głowie z głośnym trzaskiem.
Patrick skrzywił się i zwrócił w stronę ostatniego z przeciwników. Sam był zaskoczony, że tak dobrze mu idzie. Nigdy nie walczył taką bronią. Zaatakował strażnika pod wpływem impulsu i, jak na razie, był bliski rozprawienia się z trzeba uzbrojonymi mężczyznami.
Ostatni z nich okazał się najgłupszy. Rzucił włócznię na ziemię i wyciągnął sztylet. Patrick nie mógł nadziwić się, jak można być tak bezmyślnym.
Strażnik rzucił się na chłopaka, jednak zanim zdążył się zbliżyć, młodzieniec potraktował go tak samo, jak jego towarzyszy. Mężczyzna padł na ziemię bez przytomności.
- Nieźle – mruknął chłopak i ruszył w stronę drzwi. Już miał nacisnąć klamkę, kiedy zrobił to ktoś od zewnątrz i ukazał mu się niski mężczyzna o ciemnych włosach i czarnych oczach.
- Faktycznie nieźle – przyznał i wszedł do środka. Nie był uzbrojony, więc Patrickowi przyszła do głowy myśl, że mógłby go zwyczajnie unieszkodliwić, tak, jak resztę nieprzyjaciół. – Nawet o tym nie myśl – odezwał się mężczyzna, jakby czytał mu w myślach. W następnym momencie włócznia, poszybowała przez pomieszczenia i uderzyła o ścianę za nimi. Chłopak wreszcie zrozumiał, z kim ma do czynienia. Sam nie wiedział, czy paść na kolana, czy uderzyć mężczyznę twarz.
- Co jest, chłopcze? – spytał Mistrz i wszedł głębiej do celi. – Jeśli będziesz współpracował, nic ci nie grozi.
- Co ty mógłbyś mi zrobić? – Ton Patricka był nieco ostrzejszy, niż chłopak zamierzał.
Na twarz mężczyzny wypłyną chytry uśmieszek. Machnął ręką i blondyn wzniósł się w powietrze, prawie dotykając głową sklepienia celi. Nie wątpił, że Mistrz mógłby nim teraz rzucić o ścianę, albo zrobić coś jeszcze gorszego.
- Jesteś w powietrzu – stwierdził, bardzo odkrywczo niski mężczyzna. – Wiesz, za czyją to sprawą?
- Twoją? – Patrick marzył, żeby zejść na ziemię.
- Bystry chłopak. – Mistrz opuścił go powoli, aż młodzieniec nie dotknął stopami posadzki. – Pozwól mi teraz… odczytać ciebie. To nie potrwa długo.
- Oczytać? – spytał niepewnie chłopak.
- Tak – odparł założyciel Kiroyu i zbliżył się do niego. – Dotknę palcami twojej skroni. Nic strasznego.
Patrick niechętnie zgodził się, jednak obawiał się, czy to nie podstęp. Zimne palce ciemnowłosego mężczyzny dotknęły jego skroni. Poczuł dziwaczne mrowienie w… umyśle. Takie miał odczucie. Pomyślał jednak, że to przez strach przed jakimś podstępem.
Po kilkunastu sekundach Mistrz przerwał badanie (jeśli można to było tak nazwać) i podziękował chłopakowi skinieniem głowy. Następnie wyszedł z pomieszczenia, a drzwi same się za nim zamknęły. Kiedy próbował je później otworzyć, klamka ani drgnęła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nike
kurwy



Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 409
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Świętokrzyskie

PostWysłany: Nie 17:22, 15 Kwi 2012 
Temat postu:

Łaaa... Ciekawa jestem, czy Mistrzowi udało się pomyślnie odczytać Patricka? O.o
No i widać, że posiada Bliznę Wink
Sprytna ta Lisa. To było niezłe.
Co do błędów, sprawdzanie nigdy nie szkodzi, a teraz widziałam nawet więcej błędów niż zazwyczaj, o ile się nie mylę.
Oczywiście jest ze mnie taki leń, że nie powypisuję ich, bo jeszcze ocenić pojedynek muszę, zrobić lekcje, umyć głowę... Wink
Leń życzy Ci weny, Thomasie Razz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nike dnia Nie 17:23, 15 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yap98
kurwy



Dołączył: 24 Sty 2012
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zakopane

PostWysłany: Nie 23:16, 15 Kwi 2012 
Temat postu:

Osz Ty! Coraz lepiej piszesz, Tomciu ^^
Błędy są, ale do diabła z nimi, że się tak nieładnie wyrażę.
Lisa jest sprytna, mała i szybka. Coola ma rację. Pachnie to małą Rue z IŚ ^^ Uwielbiam postać Lisy <3
No i Patrick wreszcie się postawił! Moje blond loczki. Pewnie, chłopak musi sobie radzić!
A Mistrz (Kiroyu, a nie forumowy) jest bardzo podejrzany...
On chyba chce Patricka nakłonić, by ten dołączył do Kiroyu.
Jeśli tak jest to wielka z niego świnia (pitwajmy więc ^^)
Jaaaa, to najlepsze opo na świecie!
Niech pod loczkam kłębią Ci się nowe pomysły!
Pisz jak najszybciej!
Twoja Yapka Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Thomas
kurwy



Dołączył: 14 Sty 2012
Posty: 732
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 15:14, 22 Kwi 2012 
Temat postu:

Dzięki za komentarze, a teraz nie przedłużając dodaję drugi z trzech fragmentów rozdziału siedemnastego. Miłego czytania. Wink
A i rozdział dedykuję Bartkowi, który tak zmuszał mnie do pisania. :]


Rozdział 17, część 2/3


Mistrz wyszedł z celi Patricka i krętymi schodami udał się do góry. Na jego ustach widniał szeroki uśmiech. Czuł szczęście, ale też i ulgę.
Wszedł do zamku bocznym wejściem i od razu udał się do swojej komnaty. Usiadł na kanapie i wziął do ręki kielich z białym winem, który stał na stoliku. Upił łyk, a w następnym momencie dało się słyszeć nieśmiałe pukanie. Mężczyzna machnął ręką i drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Stanęła w nich Irinna – służąca. Właściwie była niewolnicą, ale Mistrz wolał nazywać ją służącą.
- Czy życzyłbyś sobie czegoś, panie? – spytała cicho, niemal niedosłyszalnie.
- Poślij po Yalę, Endo i Chrisa. Mam dla nich pewną wiadomość. – Uśmiechnął się promiennie, ale kiedy służąca oznajmiła mu, że młodzi Szepczący są w lesie, mina nieco mu zrzedła. Wstał i zaczął przechadzać się po komnacie. Irinna nie wiedziała, co z sobą począć. Wbiła wzrok w podłogę i czekała.
- Kiedy tylko wrócą – odezwał się wreszcie Mistrz – przyślij ich do mnie.
- Oczywiście, panie – wydukała służąca. – Mogę już odejść.
Mężczyzna machnął niedbale ręką i jakaś niewidzialna siła wypchnęła Irinnę za drzwi, następnie je zamykając. Mistrz opadł na sofę i odetchnął. Patrick był słaby.


Chris patrzył pobłażliwie na Yalę, która z wściekłości zaczęła kopać w drzewa. Rzucała kamieniami i wrzeszczała. Chłopak widział ją już raz w podobnym stanie. Chciała dorwać dziewczynę, która uniemożliwiła jej powodzenie poprzedniej misji i nie udało jej się. Znowu. Kolejna akcja, z której Yala wychodzi pokonana.
- Pozwoliliście jej uciec! – darła się. – Kretyni! Gdzie ona jest?
Endo i Chris spojrzeli po sobie i wzruszyli tylko ramionami. Taki stan Yali trzeba było zwyczajnie przeczekać. Stali więc i patrzyli, jak ich koleżanka demoluje las, które zresztą i tak był już wystarczająco zniszczony. Pożar zrobił swoje. Spalone pnie sterczały z ziemi, a czarna sadza przykrywała trawę. O dziwo ogień zgasł po jakimś czasie i nie wyrządził tylu szkód, jak się spodziewali. Co prawda wypalony był kawał lasu, jednak mogło być gorzej.
Rozmyślania chłopaka przerwał krzyk Yali, która podskakiwała na prawej nodze, trzymając się za lewą stopę. Spojrzał pytająco na Endo.
- Próbowała kopnąć ten kamień. – Blondyn wskazał na skałę wielkości pięści. – Widocznie był zbyt ciężki, jak na jej możliwości.
Chris ledwo stłumił chichot, jednak Yala i tak posłała mu mordercze spojrzenie.
- Czego się cieszysz głupku? – warknęła nie przestając skakać. – Zaraz ty też nie będziesz mógł chodzić, jeśli się nie przymkniesz.
- Taa?
- Nie zadzieraj ze mną! – syknęła i rzuciła się na chłopaka, który jednak zdążył wyjąć sztylet. Złapał dziewczynę za nadgarstek i wykręcił jej rękę za plecy, jednocześnie przystawiając ostrze do gardła.
- Uspokój się lepiej – szepnął jej do ucha – bo źle się to dla ciebie skończy. – Puścił Yalę, która rzuciła mu wściekłe spojrzenie, ale nic nie powiedziała. Próbując zachować resztki godności wyprostowała się i ruszyła w stronę Czarnego Zamku.
Endo pokiwał głową i poszedł za nią.
Chris schował sztylet i uśmiechnął się do siebie. Lubił doprowadzać Yalę do takiego stanu.
Ruszył za towarzyszami z uśmiechem na ustach. Co prawda był wściekły, że nie udało im się złapać tej dziewczynki, ale z drugiej strony fajnie patrzyło mu się na wściekłość i bezradność Yali.
Wyszli z lasu i udali się w stronę zamku położonego na wzgórzu. Ani on, ani jego towarzysze nie dostrzegli drobnej postaci przycupniętej na gałęzi jednego z drzew, która uważnie się im przyglądała.
Dotarli do zamku i weszli bocznym wejściem. Od razu stanęła przed nimi Irinna. Jak zwykle na twarzy miała wymalowany strach.
- Mistrz chce, żebyście od razu udali się do jego komnaty – wydukała i spuściła wzrok. Chrisa bawił jej strach.
Poklepał ją po policzku i z rozbawieniem obserwował, jak cała się trzęsie.
- Boisz się mnie? – spytał z udawanym zdziwieniem i uniósł jedną brew. Dziewczyna powiedziała coś cicho, ale on nie usłyszał. Ze zdziwieniem stwierdził, że służąca jest nawet ładna, ale odrzucił od siebie tę myśl. Nie zniżyłby się do jej poziomu…
- Zostaw już ją – rzucił Endo i ruszył schodami na górę. Za nim udała się Yala. Mijając Irinnę dała jej kuksańca i rzuciła zimne spojrzenie. Chris mrugnął do niej, ale ona nie spojrzała na niego. Cały czas wpatrywała się w swoje buty.
Wzruszył ramionami i pobiegł do komnaty Mistrza. Dopiero teraz poczuł się zmęczony, ale liczył na to, że założyciel Kiroyu poczęstuje go czymś „mocniejszym”.
Wszedł do komnaty, kiedy Mistrz nalewał Yali i Endo czerwone wino do srebrnych pucharów, oraz sobie, do złotego naczynia. W drugiej ręce trzymał butelkę whisky, którą nalewał do szklanki. Chris zastanawiał się, skąd mężczyzna wiedział o jego zachciance. Postanowił nie zawracać sobie tym głowy, ponieważ Mistrz miał w zanadrzu jeszcze mnóstwo podobnych sztuczek.
- Siadaj, Chris – rzucił niski mężczyzna, nawet nie zaszczycając nowoprzybyłego spojrzeniem. – Whisky, tak?
Chłopak z uśmiechem na ustach usiadł obok Yali „niechcący” uderzając ją łokciem. Przyjął od Mistrza szklankę i wziął łyk alkoholu. Rozkoszował się przez chwilę smakiem trunku i zwrócił się do stojącego nad nim mężczyzny:
- Więc, Mistrzu – zaczął. – Po co nas wezwałeś?
- Patrick – powiedział założyciel Kiroyu i upił łyk wina.
- Znowu? – westchnęła Yala.
- Tak.
- Ostatnio mówisz z nami tylko o tym blond gówniarzu – jęknęła i usadziła się wygodniej (nie zapominając przy tym poczęstować Chrisa bolesnym uderzeniem pod żebra).
- Odczytałem go – powiedział Mistrz głosem dumnym, niczym głos małego chłopca, który oznajmia, że nauczył się sikać na stojąco.
- I co? – spytała Yala, jakby bardziej zaciekawiona.
Chris przyłapał się na tym, że wstrzymuje oddech. Również był ciekawy, co Mistrz wyczytał.
- Ma słabą wolę – powiedział radośnie niski mężczyzna. – Jest słaby!
- Cudownie – mruknęła Yala.
- Aha. – Chris upił łyk
- Dobrze – uznał Endo.
- Cóż za entuzjazm – westchnął Mistrz i odstawił złoty puchar. Usiadł na fotelu i przyjrzał się uważnie.
- Jutro go trochę „poprzestawiam”. Zrozumiano? – spytał. – Nie życzę sobie żadnych westchnień. On będzie jednym z nas. Przynajmniej na razie, dopóki nie zabijemy jego brata.
- On nie będzie chciał zabić własnego brata – stwierdził Endo. – Zdradzi nas, albo jakoś go ostrzeże. Słyszałem, że Bliznowaci mogą porozumiewać się jakoś na odległość. Za pomocą myśli, czy coś.
- Wierz mi, że jeśli trochę się nim pobawię, to będzie marzył, żeby jego brat zdechł. – Mistrz się roześmiał. – Poza tym widzieliście, jak on walczy… Jeśli się go trochę podszkoli to będzie potrafił skopać tyłek Yali. – Spojrzał na dziewczynę zadziornie, jednak ona nic nie odpowiedziała. Chris podejrzewał, że jest wściekła z powodu decyzji Mistrza, ale czuje się też bezradna. Nie współczuł jej. Właściwie, to on nawet nie znał tego uczucia.


Lisa siedziała na gałęzi rozłożystego drzewa i patrzyła na idące leśną śnieżką czarne postacie. Teraz była bezpieczna i mogła spokojnie przyjrzeć się swoim wrogom. Tak, mogła nazwać ich wrogami. W końcu chcieli ją zabić.
Kiedy zniknęli jej z oczu, odczekała kilka minut i zasunęła się po pniu. Wylądowała niemal bezszelestnie na leśnym poszyciu i ruszyła sprawdzić, jakich zniszczeń dokonał pożar. Bała się, że mogą być one duże.
Jednak kiedy dotarła na miejsce chwilę później była pozytywnie zaskoczona. Wypalony został jedynie mały obszar lasu. Mimo to było jej szkoda i czuła się winna. W końcu to ona zagasiła ogniska.
Zaburczało jej w brzuchu, więc uznała, że najwyższy czas coś zjeść. Ruszyła w poszukiwaniu królika, lub jakiegoś innego zwierzęcia, którego nie musiałaby długo szukać. Króliki co prawda były łatwe do znalezienia, ale trudniej było je złapać.
Postanowiła poszukać jakiejś młodej sarny. Pochyliła głowę, jak zawsze robiła podczas skradania, i ruszyła bezszelestnie w stronę, z której usłyszała jakiś dźwięk. Prawie od razu natrafiła na ślady kopyt. Ucieszyła się i wpatrzona w ziemię szła dalej.
Po pół godzinie trafiła na trzy sarny, które spokojnie skubały trawę. Uspokoiła oddech i wyjęła nóż. Błyskawicznie rzuciła się na najbliższą i zarazem najmniejszą sarnę. Ostrze zagłębiło się w ciele zwierzęcia. Pozostałe sarny uciekły w popłochu. Lisa wyjęła czerwony od krwi nóż i wytarła liśćmi. Poszło jej wyjątkowo łatwo. Sama się zdziwiła. Jednak w porównaniu do skakania po drzewach, jednocześnie unikając latających sztyletów zabicie sarny było aż nazbyt łatwe.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nike
kurwy



Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 409
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Świętokrzyskie

PostWysłany: Nie 23:29, 22 Kwi 2012 
Temat postu:

Muahahahahaha!!!
Patrick jest słaby. Kurczę, mam nadzięję, że nie znajdzie się żadno "ale". Przynajmniej do czasu.
Czy tylko mi się zdaje, czy Lisa jest bliznowata? Wink
Czekam na rozwinięcie wątku o tej komunikacji myślowej..
No i nie wiem, czy to tylko mój dzisiejszy czarny humor, ale dzisiaj lubię Yalę Razz
Heh Smile
Weny Wink

P.S. - Prawie zapomniałam. Za każdym razem, jak spotykamy Wielkiego Mistrza, on coś pije. Mówię o alkoholu. Czy to nie dziwne, że zawsze jest jednak trzeźwy? Razz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nike dnia Nie 23:42, 22 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Thomas
kurwy



Dołączył: 14 Sty 2012
Posty: 732
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 8:24, 23 Kwi 2012 
Temat postu:

Nike, a czy to nie dziwne, że otwiera, albo zamyka drzwi machnięciem ręki? Nie dziwne, że może po majstrować przy mózgu Patricka? Myślę, że przy tym utrzymywanie stanu trzeźwości nie jest niczym niezwykłym. Wink

Dzięki za komentarz. Ja zaraz biorę się za Dwunastego. :>


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nike
kurwy



Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 409
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Świętokrzyskie

PostWysłany: Pon 17:04, 23 Kwi 2012 
Temat postu:

A proszę :>
Nie no, racja. Trzeba było pomyśleć, nie? Wink
Po prostu to mnie lekko rozśmieszyło.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yap98
kurwy



Dołączył: 24 Sty 2012
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zakopane

PostWysłany: Wto 15:06, 24 Kwi 2012 
Temat postu:

Thomaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaas! Evil or Very Mad Evil or Very Mad Evil or Very Mad Evil or Very Mad Evil or Very Mad Evil or Very Mad
Jestem zła, zła i jeszcze raz zła!
Jak Patrick może mieć słabą wolę?
A niby ma czarną bliznę... Rolling Eyes
Dobra, jako, że mój foch nie trwa długo czas na komplementy:
Kocham Blizny! <3
Po dwudniowej nieobecności jako pierwsze przeczytałam właśnie to opowiadanie.
Yala to jedna z najlepszych Twoich postaci. Taka... zła do szpiku kości.
Lisa Ci się też udała. Również podejrzewam, że jest ona bliznowata. To bardzo sympatyczna postać ^^
Po prostu zżera mnie ciekawość dotycząca tego, czy uda się przeciągnąć Patricka na stronę Kiroyu. Oby nie.
Nie, proszę, nie rób tego! *bije rękami w stół, aż trzęsie się akwarium*
Chcę przeczytać o dalszych losach Patricka!
A tak by the way to dawno nie było nic o Matcie. Z chęcią przeczytałabym również o czarnych loczkach ^^
Innymi słowy: Pisz dalej, jesteś moim autorytetem, niedoścignionym Mistrzem pisarskim ^^
Wstawiaj szybko kolejną część!
Twa Yapka :3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomasz_Budzik
kurwy



Dołączył: 14 Sty 2012
Posty: 304
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Elbląg

PostWysłany: Śro 10:49, 25 Kwi 2012 
Temat postu:

Przyznam się, że przeczytałem pierwszy rozdział Smile
Nie robisz błędów, ale tekst mnie przynudza. Może później się rozkręci? Nie wiem Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Thomas
kurwy



Dołączył: 14 Sty 2012
Posty: 732
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 17:51, 03 Maj 2012 
Temat postu:

Rozdział 17, część 3/3


Obóz pogrążony był w mroku, kiedy Matt wracał do swojej chatki. Większą część wieczoru siedział razem z Jamesem w Wielkim Domu przy nieprzytomnej Dianie. Czuwali w nadziei, że dziewczyna się ocknie i opowie swoją wersję zdarzeń, z własnej perspektywy. Na pewno widziała więcej, niż odwróceni do całego zajścia tyłem chłopcy.
Jednak Diana nie odzyskała przytomności. Calthaniel powiedział im, że nie ma sensu, aby przesiedzieli przy niej całą noc. Matt sam uważał, że przyda mu się sen. Wyszli więc z Wielkiego Domu i udali się w stronę swoich domków.
Już miał wejść po schodkach, kiedy usłyszał, że ktoś go woła. Odwrócił się i dostrzegł sygnał nadany latarką z pobliskich krzaków. Nie wiedział, co on oznacza, ponieważ zerwał się z lekcji o sygnałach, jednak udał się w tamtą stronę. Z krzaków wychyliła się dziewczęca głowa. Matt widział ją już w Wielkim Domu, jednak nie potrafił przypomnieć sobie jej imienia. Był jeszcze chłopak. Jego pamiętał. Był to ten nowy obozowicz z Polski.
- Matt – odezwał się. – Czekaliśmy na ciebie.
- Po co? – Czarnowłosy spojrzał na nich podejrzliwie.
- Żeby cię ostrzec – wyjaśniła dziewczyna. – Jestem Chloe. Widzieliśmy się już w Wielkim Domu.
- Pamiętam. A przed czym chcieliście mnie ostrzec?
Maciek odchrząknął.
- Widzieliśmy, jak dwoje ludzi weszło do twojego domku. Pierwszy wszedł przez okno, a drugi przyszedł po kilku minutach i otworzył je kluczem. Obydwaj ubrani byli w czarne stroje. Na twarzach mieli chusty, a na głowach kaptury.
- I mieli noże – dodała dziewczyna. – Ostatnio były te sprawy z zatruciami, więc baliśmy się, że oni chcą coś ci zrobić.
- Dlaczego nie mogłem trafić do obozu, kiedy było tu spokojnie – mruknął. – Co więc robimy?
- Możesz noc spędzić u mnie – zaofiarował się Maciek. – A potem pomyślimy.
Matt uśmiechnął się.
- Dzięki. Chętnie skorzystam. Nie mam ochoty teraz tam wchodzić. – Wskazał kciukiem na swoją chatkę.
Wyszli po cichu z krzaków i udali się w stronę domku brązowowłosego chłopaka. Chloe szła z nimi. Była wzrostu Matta, jednak niższa od Maćka.
Sierp księżyca górował nad ich głowami, kiedy wchodzili do domku. Matt nie potrafił się nie uśmiechnąć, kiedy obrzucił wzrokiem wnętrze. Chloe natomiast zmarszczyła nos. Po głównym pomieszczeniu, gdzie znajdowało się łóżko i dwie wielkie szafy, walały się puszki po gazowanych napojach i opakowania po batonach. Ubrania były wszędzie. Matt zauważył, że stoi na koszulce z wielkim, czerwonym napisem „AC/DC”. Podniósł ją i podał Maćkowi.
- Rap lepszy – powiedział z uśmiechem.
- Chciałbyś – zaśmiał się Polak.
Matt przeszedł przez pokój i zrzucił z krzesła czterokilogramowy ciężarek, który wylądował na podłodze z głośnym łoskotem. Rozparł się wygodnie i spojrzał na Maćka.
- Przepraszam za bałagan – powiedział szybko chłopak z kręconymi, brązowymi włosami.
- Nie przepraszaj – odparł Matt. – Czuję się jak w domu.
Chloe przycupnęła na skraju taboretu między dwoma szafami i spojrzała po towarzyszach.
- Nie uważacie, że powinniśmy powiedzieć o tym Calthanielowi? – spytała. Matt musiał przyznać, że ma rację, jednak nie śpieszyło mu się z tym. Był zmęczony. Najchętniej ułożyłby się wśród śmieci Maćka i zasnął.
- Podejrzewasz kogoś? – spytał brązowowłosy Matta. – Pokłóciłeś się ostatnio z kimś?
Chłopak pamiętał podirytowaną minę Zatha w stołówce, jednak nie chciał o tym mówić. Po pierwsze dlatego, że nie chciał nikogo fałszywie osądzać. Nie miał pewności, a wspomnienie o blondynie otworzyłoby mnóstwo spekulacji. Następnego dnia cały Obóz by o tym mówił.
- Nie. Nie mam pojęcia, kto to mógł być.
- Nie uważacie, że ten ktoś, kto zatruwa obozowiczów może współpracować z Kiroyu? – odezwała się Chloe.
Maciek podrapał się po podbródku.
- To jest raczej pewne. Mało wiem na temat Szepczących, ale wiadomo mi, że są dość źli i okrutni. – Zamyślił się. –Tacy jak oni raczej nie zatruwają.
- Dlaczego?
- Trucizna to broń tchórzy… i kobiet – odparł. – Myślę, że Kiroyu wolą bardziej widowiskowe metody.
- Chyba, że nie mogą z takich skorzystać – powiedział Matt. – Wtedy mogą być skłonni do użycia trucizny. Nie uważacie?
- To ma sens – przyznał brązowowłosy chłopak. –
Mattowi przyszło coś do głowy. Podrapał się po ciemnej czuprynie.
- Czy postacie wchodzące do mojego domku, które widzieliście miały jakieś charakterystyczne cechy? – Spojrzał na Chloe, później na Maćka. – Czy jeden z nich był gruby?
Chłopak zamyślił się, natomiast Chloe ożywiła się nagle.
- Tak. Skąd wiedziałeś?
- Strzelałem – odparł Matt. Myślał już jednak o czymś innym. Gruby mężczyzna. Nie ma mowy, żeby to był ktoś inny niż Lucan. Jednak po chwili pojawiły się wątpliwości. Ileż to jest grubych mężczyzn lub chłopaków w Obozie? Na pewno mnóstwo. Nie jest powiedziane, że musiał to być akurat vice-dyrektor.
- Właściwie dlaczego oskarżam tego tłuściocha? – powiedział do siebie cicho. – Na podstawie głupiego snu?
- Mówiłeś co? – spytał Maciek. Matt potrząsnął głową.
Rozmawiali jeszcze przez chwilę, po czym Chloe oznajmiła, że powinna iść już do siebie. Pożegnała się z chłopcami i wyszła. Maciek poszedł do łazienki, a Matt został sam na sam z zabałaganionym pokojem. Myślał nad zatruciami, kiedy usłyszał dźwięk spuszczanej wody, a za moment drzwi łazienki otworzyły się i stanął w nich rozpromieniony chłopak.
- Nie radzę ci tam teraz wchodzić – poradził i zrzucił z łóżka zielone skarpetki oraz paczkę chipsów. – Chcesz spać tu czy przynieść ci jakąś matę i zadowolisz się podłogą? – spytał.
- Dawaj matę – mruknął Matt.
Chłopak o brązowych, kręconych włosach zanurkował pod łóżko i wyciągnął żółtą matę, którą ułożył na podłodze. Matt natomiast poszedł do łazienki się wysikać. Nie mógł przestać myśleć o mężczyznach, którzy prawdopodobnie siedzą teraz w jego domu.
Tak się zamyślił, że niechcący oblał kawałek łazienki i swoje buty. Zaklął głośno i uderzył pięścią w ścianę. Następnie wziął spory kawałek papieru toaletowego i zaczął wycierać podłogę, klnąc przy tym niemiłosiernie.
- Coś nie tak? – zawołał z pokoju Maciek. – Nieświeże jedzenie czy jak?
Matt zignorował go i kontynuował wycieranie. Po chwili skończył i otworzył drzwi.
- Oblałem ci kawał łazienki – oznajmił i położył się na macie. Widząc zbolałą minę kolegi dodał: - Nie martw się. Już posprzątałem.
Zamknął oczy i praktycznie od razu zmorzyło sen. Śnił mu się gruby mężczyzna z fiolką trucizny w ręce. Tym razem jednak nie widział jego twarzy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nike
kurwy



Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 409
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Świętokrzyskie

PostWysłany: Czw 19:28, 03 Maj 2012 
Temat postu:

Thomas! Dzisiaj krótko.
Widzę nawiązanie do Gry o Tron. Tam było, że trucizna jest bronią starców, kobiet i tchórzy Wink
Weny i wogóle. Kocham Blizny i wolę, byś je kontynuował, mimo nawału nowych przedsięwzięć Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yap98
kurwy



Dołączył: 24 Sty 2012
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zakopane

PostWysłany: Sob 14:05, 05 Maj 2012 
Temat postu:

Hahaha, "oblałem ci kawał łazienki". Padłam xD
No i Maciek kocha AC/DC! Już chłopaka lubię ^^
Powiem Ci to co zwykle: kocham Blizny. Uwielbiam też Twój humor.
Trochę błędów było. Ale tylko trochę, więc oj tam.
Lucan... nie, to chyba nie on. Byłoby za łatwo. Chociaż... No i znowu się bawię w Holmesa! Razz
Matt powinien uważać na tych dwóch kolesi...
No, nie rozpisuję się dziś zbytnio, więc rzeknę tylko: pisz dalej!
Chcę kolejne części! :3
Twa czytelniczka- Yap


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pandora
kurwy



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 300
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Nibylandii. :3

PostWysłany: Wto 17:13, 07 Sie 2012 
Temat postu:

Hm.
Co ja mam napisać? D:
No świetnie, cóż innego? xD
Były jakieś literówki, nadal lubię Yalę.
Zmieniłam swój pogląd na Mistrza, teraz wydaje mi się bardziej... ludzki.
Omnomnomnomnom, AC/DC. ^^
Pisz! :3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Thomas
kurwy



Dołączył: 14 Sty 2012
Posty: 732
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 23:32, 08 Sie 2012 
Temat postu:

Skończyłem, więc dodaję. Przepraszam z góry za błędy. Chciałem to jeszcze dzisiaj skończyć. Wink



Rozdział 18.


Matt obudził się tuż przed świtem. Chloe nigdzie nie było. Uznał, że może to i dobrze. Nie chciałby, żeby dziewczyna widziała jak śpi. Zwłaszcza, że podobno się ślini, kiedy ma złe sny. A te ostatnio zdarzają mu się coraz częściej. Tej nocy również. Śniło mu się, że Patrick leżał związany w jakiejś piwnicy, a w jej kącie siedział kruk, który z przekrzywioną głową obserwował skrępowanego. Nagle poderwał się do lotu, przez chwilę unosił się pod sklepieniem pomieszczenia łopocząc zawzięcie skrzydłami, aż w końcu z głośnym krakaniem spadł na Patricka. Zaczął dziobać go po oczach, ustach, nosie, wyrywając płaty mięsa.
Chłopak otrząsnął się z sennych wspomnień. To był zdecydowanie jeden z najgorszych koszmarów, jakie kiedykolwiek mu się przyśniły.
Zerknął na śpiącego na zaśmieconym łóżku Maćka i ledwo powstrzymał się przed namazaniem mu czegoś na twarzy. Trochę to nie wypadało w sytuacji, kiedy Polak dał mu schronienie na noc.
Poczłapał do łazienki i przyjrzał się sobie w lustrze. Wyglądał okropnie. Włosy sterczały mu na wszystkie strony. Podkrążone oczy same się zamykały, a na dodatek śmierdziało mu z ust. Przynajmniej tak mu się wydawało. Chyba, że to Maciek zostawił w nocy jakąś „niespodziankę”.
Zajrzał do sedesu, ale nie znalazł tam nic ciekawego. Tak, to jego oddech. Zdał sobie sprawę, że dość dawno nie mył zębów. Rozejrzał się dookoła, w poszukiwaniu pasty. Pe3łna tubka stała na umywalce.
- To było łatwe – mruknął. – Szczoteczka, szczoteczka… - Obrzucił wzrokiem łazienkę. Niestety znalazł tylko jedną, widać, że już używaną. Najprawdopodobniej przez Maćka.
Wzruszył ramionami i nałożył na nią pastę. Miała obrzydliwy, zielonkawy kolor. Nie przejął się tym i wsadził szczoteczkę do ust. Zaczął szorować zęby, lecz już po chwili poczuł mocne pieczenie dziąseł. W następnym momencie ogień objął całe podniebienie, język i usta. Pasta, nie dość, że była obrzydliwa, to jeszcze ostra.
Wtedy do głowy przyszła mu okropna myśl. Trucizna! Wrzasnął i wybiegł z łazienki. Pieczenie stawało się coraz mocniejsze. Krzycząc w niebogłosy wyrzucił kwiatki z wazonu i wlał sobie do gardła jego zawartość. Słyszał śmiejącego się w niebogłosy Maćka, ale nic sobie z tego nie robił, dopóki nie opróżnił naczynia.
- Zamknij się! – wrzasnął. – Zostałem otruty!
- Chyba japońskim chrzanem. – Polak tarzał się ze śmiechu po podłodze, miażdżąc przy tym pudełko ciasteczek.
- Co ty gadasz? – warknął Matt szukając gorączkowo więcej wody.
- Spodziewałem się tego po tobie. – Brązowowłosy chłopak nie przestawał się śmiać. – Ja zasnąłeś podmieniłem pastę. – Poszedł do łazienki i po chwili wrócił. – W tej jest pasta. – Pokazał tubkę, której Matt jeszcze nie widział. – A w tej chrzan japoński, wasabi. – Roześmiał się głośno. – Przypuszczałem, że możesz zrobić coś takiego, dlatego postanowiłem zrobić ci niespodziankę.
Matt rzucił mu wściekłe spojrzenie, ale czując, że pieczenie powoli ustaje również wybuchnął śmiechem. Musiał przyznać, że dawno nikt nie zrobił mu równie dobrego żartu.
- Odegram Ci się – rzucił. – Kiedy nie będziesz się spodziewał.
Obydwoje wybuchli jeszcze raz śmiechem.
Potem jeszcze długo opowiadali sobie żarty, które zrobili innym. Matt dowiedział się, że jego kolega wysmarował raz krzesło nauczycielki, która bardzo lubiła hamburgery ketchupem i musztardą albo zamknął dyrektorkę w łazience. To ostatnie przypomniało chłopakowi Todda. Szkolnego tyrana, który gnębił jego i Patricka tuż przed ucieczką z nianią. Zastanawiał się, czy osiłek pała dużą żądzą zemsty. Co zrobi, kiedy bliźniacy wrócą do szkoły? Głupku, upomniał się w myślach. Czym ty się martwisz? Nie wiesz nawet, czy kiedykolwiek wrócisz do domu.
- Matt! – Maciek machał mu ręką przed oczami. Chłopak zdał sobie sprawę, że za bardzo pochłonęły go myśli.
- Co jest?
- Po raz piąty pytam, czy idziemy już na śniadanie. – Na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek. – Zakochałeś się czy co?
- Nie, to nie to – odparł chłopak, po czym wstał i ruszył w stronę drzwi. – Chodźmy. Głodny jestem.
Na stołówce było mnóstwo osób, ale Matt nie zauważył żadnej znajomej twarzy. Poza tłustą twarzyczką vice-dyrektora Lucana. Posłał mu miażdżące spojrzenie, ale grubas zdawał się tego nie zobaczyć, więc chłopak zajął się jedzeniem.
Po kilku minutach na stołówkę wszedł James. Ujrzał Matta i skierował kroki w jego stronę.
- Cześć – rzucił. – Co słychać?
Matt, który czuł jeszcze w ustach obrzydliwy smak wasabi odburknął coś niezrozumiałego i wskazał na Lucana.
- Widzisz? – spytał. – Na pewno coś knuje.
James odwrócił się w stronę vice-dyrektora i w tym samym momencie otyły mężczyzna rozejrzał się dookoła, a następnie wyjął z kieszeni fiolkę z ciemnym płynem. Matt wcześniej nie zauważył dwóch misek stojących na stole grubasa. Lucan tymczasem do każdego z nich dodał trochę zawartości małej buteleczki.
James pobladł i spojrzał na przyjaciela. Twarz Matta przybrała triumfujący wyraz.
- A nie mówiłem? – syknął. – Teraz mi wierzysz? To on otruł Dianę i tę drugą dziewczynę!
- Nie działajmy pochopnie. Poczekajmy. Nie nalałby trucizny do zupy, ot tak. Zobaczymy, kto jest jego celem.
Matt chętnie przystał na ten pomysł. Zaczęli dyskretnie obserwować vice-dyrektora obozu i kiedy już mieli zrezygnować drzwi stołówki otworzyły się i do środka weszła Suzanne, a za nią Calthaniel (prawdziwi gentelmani przepuszczają kobiety w drzwiach). Wszystkie rozmowy nagle przycichły, a jedzący odłożyli sztućce i wstali. Matt postąpił tak samo. Było to zwykłe oddanie szacunku „bez paznokciowemu” dyrektorowi obozu.
Jednak kiedy nowo przybyli zajęli miejsca przy stole Lucana Mattowi stanęło na chwilę serce. Stary Żółw widać powiedział coś zabawnego, ponieważ vice-dyrektor zachichotał. Chociaż Matt nie miał pewności, ludzie tego typu często mają spaczone poczucie humoru.
Widząc, że Calthaniel bierze łyżkę i zanurza ją w gorącej zupie chłopak poderwał się z miejsca, rzucił się w stronę dyrektora i wytrącił mu ją z ręki. Niestety nie wyhamował i uderzył w stół. Miska spadła na kolana Starego Żółwia oblewając mu spodnie. Na wpół przypadkowo chłopak potrącił też naczynie Lucana. Zupa chlapnęła mu na twarz i, podobnie jak dyrektorowi, oblała spodnie.
- Trucizna! – wrzasnął Matt potykając się o nogę od stołu. Upadł na ziemię, w kałużę po wylanej zupie.
- On mówi prawdę! – wtórował mu James.
Matt, który się już podniósł wskazał palcem vice-dyrektora.
- Ten tłuścioch dodał trucizny do zupy Calthaniela i Suzanne! Widzieliśmy!
Na stołówce zapadła grobowa cisza. Wszyscy spojrzeli się na Lucana, który podrapał się po głowie. Nagle coś w jego głowie jakby zaskoczyło i zachichotał.
- Co cię tak bawi? – warknął Matt. – Nie chciałbym być na twoim miejscu.
- Truciznę ma w kieszeni – oznajmił James. – No, pokaż tę buteleczkę.
Otyły mężczyzna włożył rękę do kieszeni, po czym wyciągnął z niej buteleczkę z ciemną substancją.
- A nie mówiłem! – wykrzyknął Matt z triumfem.
- Ale to tylko maggi. – Zachichotał. – Zwykła przyprawa.
Chłopak zrobił głupią minę. Lecz po chwili spytał:
- To dlaczego rozglądałeś się zanim dodałeś ją do zupy?
- Ponieważ byłem tu umówiony z Calthanielem i Suzanne. Spóźniali się, więc obejrzałem się, czy nie idą.
Teraz wszystkie spojrzenia zwróciły się na dwóch chłopców stojących na środku stołówki z głupimi minami. W następnym momencie wszyscy ryknęli śmiechem. Wszyscy, poza Mattem, Jamesem, Starym Żółwiem i Suzanne.
- Przepraszamy – powiedzieli cicho i wybiegli ze stołówki przy akompaniamencie śmiechów i szyderczych okrzyków „trucizna!”.
Na zewnątrz panowała kojąca cisza zakłócana jedynie przez uderzanie drewnianych meczy na arenie treningowej.
Matt ruszył szybkim krokiem przed siebie. James podążył za nim.
- Ale zrobiliśmy z siebie debili – mruknął starszy z chłopaków. Matt był zbyt wściekły, żeby odpowiedzieć.


Zimno. Głód. Te dwa uczucia ostatnio najczęściej towarzyszyły Patrickowi. Od spotkania z Mistrzem minął już jakiś czas. Nie był w stanie stwierdzić ile to było dokładnie. Stracił rachubę czasu. Był jednak pewien, że co najmniej dzień. Nadmiar złego zgasła pochodnia, która wcześniej dawała nieprzyjemny półmrok. Jednak ciemność, która nastała po dopaleniu się ognia była jeszcze gorsza. Chłopak dobrze ją pamiętał. Jego pierwsze dni w zamknięciu wyglądały podobnie. Tylko wtedy nie był aż tak głodny.
W geście bezradności uderzył pięścią w ścianę, o którą był oparty.
- Wypuśćcie mnie! – wrzasnął. Jego głos odbił się od zimnych ścian celi i znowu nastała cisza. – Wypuśćcie! – powtórzył wołanie. Łzy popłynęły mu po brudnych policzkach. W panującej cisza słychać było, jak słone krople rozbijają się o podłogę.
Muszę być silny, upomniał się w myślach.
- Muszę być silny! – powtórzył na głos, jakby chciał dodać sobie odwagi.
Usiadł, opierając się plecami o wilgotną ścianę. Przetarł oczy rękami. Przeraziło go to, że nie widzi swoich dłoni, choć były jedynie kilka centymetrów od oczu.
Ciemność.
Kiedy rozprostował nogi i usadził się wygodniej (jeśli w ogóle w takiej sytuacji, może być wygodnie) usłyszał dziwny syk. Jakby ktoś przekuł igłą dmuchany materac. Nim zdążył zlokalizować źródło dźwięku poczuł dziwny zapach.
Poderwał się na równe nogi. Jakaś dziwna substancja wypełniała celę. Czyżby chcieli już go zabić? Wymacał rękami drzwi celi i zaczął walić w nie jedną dłonią, podczas gdy drugą zasłaniał usta i nos.
- Ratunku – z jego ust wydobył się zdławiony okrzyk, kiedy poczuł, że gaz dostaje mu się do gardła. – Ratu… - nie zdążył dokończyć. Upadł na zimną podłogę.
Ciemność.


Chris stał przy schodach prowadzących do celi jasnowłosego chłopaka. Kilku wielkich (i tępych, jak zauważył młody wojownik) mężczyzn zbiegało po kamiennych stopniach.
- Szybciej! – wrzasnął za nimi. – Albo nakarmię psy waszymi wielkimi tyłkami!
Zadowolony, że jego groźby przyniosły oczekiwany skutek skrzyżował ręce na piersi i czekał. Po kilku minutach osiłki wybiegły trzymając nieruchome, związane ciało Patricka. Chris uznał, że zdecydowanie za dużo czasu zajęło im skrępowanie bezwładnego chłopaka.
- Na górę – rozkazał. – Do komnaty Mistrza.
Mężczyźni wymienili zaniepokojone spojrzenia. Założyciela Kiroyu obawiali się jeszcze bardziej niż młodego wojownika.
- Co się tak na siebie gapicie? – Uśmiechnął się nieprzyjemnie. – Na czułe spojrzenia będzie czas wieczorem. Tylko uprzedzam, że Mistrz nie toleruje homoseksualnych związków.
Wielkoludzie zachichotali, uznając to za żart ze strony Chrisa.
- Zamknąć się i jazda na górę! – wrzasnął chłopak. – Wydałem rozkaz!
Przestraszeni mężczyźni czym prędzej czmychnęli do środka. Weszli schodami popędzani przez młodego wojownika i stanęli przed drzwiami komnaty Mistrza. Po chwili uchyliły się one i stanęła w nich niewielka postać.
- Brawo, nie spóźniłeś się – pochwalił Chrisa założyciel Kiroyu i coś niewidzialnego poklepało chłopaka po ramieniu. Wzdrygnął się. – Idziemy?
Ruszyli schodami z powrotem na dół, a potem jeszcze niżej, do podziemi zamku. Mężczyźni niosący Patricka po raz kolejny wymienili zaniepokojone spojrzenia, ale jadowity uśmiech na twarzy Chrisa sprawił, że skupili się na korytarzu przed nimi.
Mistrz szedł pierwszy, za nim Chris, a na końcu dreptali wielcy chłopi. Czarnowłosy z przodu pochodu skręcił do pomieszczenia, nad którego drzwiami napisane było czerwonymi literami „Sala Tortur”. Jeden z mężczyzn niosących blondyna przełknął ślinę. Idący przed nim młody wojownik odwrócił się i rzucił:
- Nie ma się czego bać. – Idealnie białe zęby błysnęły w okrutnym uśmiechu.
Weszli do środka. Sala jak zwykle pachniała wilgocią, krwią i strachem. Chris napawał się tym zapachem. Miał całą masę wspaniałych wspomnień związanych z tym miejscem.
Jeden z osiłków rzucił Patricka na podłogę. Mistrz momentalnie odwrócił się w jego stronę z furią w oczach.
- Co robisz, głupcze! – wrzasnął.
- To… to… to tylko chłopak – wydukał cofając się i opierając o ścianę.
Mistrz odwrócił się od niego i kiedy ten już odetchnął z ulgą założyciel Kiroyu machnął ręką nawet się nie odwracając. Usłyszeli trzask i głowa chłopa opadła na klatkę piersiową. Bezwładne ciało osunęło się na podłogę.
- To tylko mężczyzna – powiedział Mistrz.
Chris z szeroko otwartymi oczami patrzył to na martwego człowieka, to na jego mordercę. Podobała mu się bezwzględność tego niskiego mężczyzny.
Spojrzał na bladych ze strachu pozostałych chłopów. Śmieszyło go ich przerażenie.
Wyjął krótki nóż i z rozbawieniem obserwował ich reakcję. Jeden aż się zachłysnął.
- Spokojnie chłopcy – powiedział wesoło. – Chciałem tylko rozciąć mu więzy. – Wskazał kciukiem na blondyna. Następnie ostrze przecięło liny.
- Zanieście go na stół – rozkazał Mistrz. – I załóżcie mu kajdany na ręce i kostki. Musi być unieruchomiony. To, co zaraz z nim zrobię może go trochę… zdenerwować.
Chris słuchał założyciela Kiroyu z lekkim znudzeniem. Mało obchodziły go środki bezpieczeństwa. Chciał zobaczyć, jak Mistrz będzie przestawiał mózg temu chłopakowi. Nigdy jeszcze tego nie widział. Miał nadzieję, że będzie to brutalne… i sprawi ból blondynowi.
W tym czasie chłopi podnieśli Patricka z podłogi i położyli na żelaznym, szerokim stole. Założyli mu kajdany na nadgarstki, a następnie na nogi. W efekcie chłopak został rozciągnięty na blacie tak, że jego ręce znajdowały się w górnych rogach stołu, a nogi w dolnych.
- Mogę go kopnąć w jaja? – spytał Chris błagalnie.
- Nie – odparł surowo Mistrz.
Wojownik zrobił urażoną minę. W tej samej chwili do sali wszedł Endo, a za nim Yala, która od razu zdzieliła skośnookiego blondyna po głowie.
- Kobiety się przepuszcza! – mruknęła.
- Przepraszam – odparł tamten. – Czasami zapominam, że nią jesteś.
Chris wbrew sobie roześmiał się pod nosem. Yala już chciała coś mu odpowiedzieć, ale Mistrz uniósł do góry rękę nakazując ciszę.
- Zamknijcie się – warknął. Gestem rozkazał chłopom opuścić salę. – Będziecie przy przestawianiu Patricka, żebyście mogli zobaczyć jego przemianę. Nie życzę sobie żadnych kłótni, zrozumiano?
Cała trójka przytaknęła.
Założyciel Kiroyu wziął stołek i postawił go za głową Patricka. Następnie na nim usiadł i zamknął oczy. Przyłożył palce wskazujące i środkowe do skroni chłopaka.
Chris przypatrywał się temu z wielką nadzieją, że czaszka blondyna zaraz zamieni się w krwawą masę. Ku jego rozczarowaniu nic się jednak nie stało. Poza tym, że nieprzytomny Patrick jęknął cicho.
Po chwili znudziło mu się obserwowanie nieruchomego Mistrza i nieprzytomnego chłopaka. Spojrzał na Yalę, która widać była podobnie zaciekawiona jak on. Patrzyła się beznamiętnie na scenę „przestawiania” i co jakiś czas ziewała. Chris nie był pewien, czy były to naturalne odruchy czy robiła to by zademonstrować innym swoje znudzenie.
Endo natomiast nie zdradzał zupełnie swoich uczuć. Siedział i patrzył. Brązowowłosy chłopak nie był w stanie stwierdzić, co blondyn sobie myśli. Jednak nagle jego brwi zmarszczyły się lekko. Chris już wiedział, że jego przyjaciel martwi się o Patricka.
Wypuścił ze świstem powietrze. To go najbardziej denerwowało w Endo. Przyjaźnili się od dziecka, jednak jasnowłosy wojownik odczuwał czasem współczucie. Dla Chrisa było to absurdalne i po prostu głupie. Nie ukrywał też, że go to irytuje.
Skośnooki chłopak odwrócił się w stronę kolegi i zmiażdżył go spojrzeniem, aż ten skulił się na swoim miejscu.
Chris pomyślał, że Endo może i jest mięczakiem, ale ma w sobie to „coś” i autorytet. Czasami czuł się w jego obecności nieswojo.
Przywołał się do porządku, wyprostował na siedzeniu i przybrał dumną minę. Przeklął w myśli, słysząc, jak Yala się z niego podśmiewa. Faktycznie, mógł wyglądać dość głupio.
Zerknął na japońskiego wojownika, który na szczęście odwrócił już wzrok.
Następne półtorej godziny spędzili w ciszy. Chris ze swoim ADHD ledwo wytrzymywał. Bez przerwy ruszał palcami, kręcił oczyma dookoła i machał nogami niczym dziecko nie dosięgające nogami do podłogi.
Chłód i wilgoć sali zaczęła dawać mu się we znaki. Zresztą nie tylko mu. Yala i Endo również zaczęli rozcierać sobie dłonie. Chłopak dostrzegł na swojej ręce gęsią skórkę. Mogłem założyć długi rękaw, pomyślał smętnie.
Podziwiał Mistrza, który zdawał się nawet nie drgnąć przez cały ten czas. Mimo, że miał zamknięte oczy, Chris czuł, jakby cały czas był przez niego obserwowany. Jego twarz nie zmieniała jednak wyrazu. Miał mocno zaciśnięte usta i lekko zmarszczone brwi. Wyglądało to, jakby był to dla niego jakiś wielki wysiłek.
Wreszcie otworzył oczy, w których pojawił się dziwny błysk.
- Gotowe – oświadczył. Chris natychmiast zerwał się z krzesła, żeby rozprostować nogi. Yala i Endo poszli za jego przykładem. – Nudno, nie? – zaśmiał się Mistrz.
- Tylko trochę – mruknął brązowowłosy wojownik.
- Co z nim? – spytał jego przyjaciel. – Udało się?
- A spodziewałeś się czegoś innego? – spytał z uśmiechem założyciel Kiroyu. – Sami podziwiajcie.
Osobiście odpiął kajdany, po czym poklepał leżącego po policzku. Kiedy ten otworzył oczy i usiadł na stole Endo wzdrygnął się.
- Co jest? – zakpił Chris. – Boisz się tego dzieciaka?
Patrick rzucił mu drapieżne spojrzenie. Błyskawicznie zerwał się ze stołu i nim żartowniś zdążył zareagować złapał go za gardło. Żelazny uścisk zamknął się na tchawicy Chrisa.
- A ty nie? – spytał blondyn. Jego głos był inny. Ociekał nienawiścią, choć unieruchomiony chłopak wiedział, że nie jest ona skierowana bezpośrednio na niego. Czuł to.
Kiedy zaczął się krztusić Mistrz pstryknął i Patrick puścił nieszczęśnika, który upadł na ziemię. Począł rozmasowywać obolałą szyję.
- To taki pokaz – roześmiał się czarnowłosy mężczyzna, kiedy czternastoletni blond chłopak stanął obok niego. – Widzicie już, jaki jest niebezpieczny.
Yala roześmiała się, widząc upokorzonego Chrisa, który z trudem podnosił się z ziemi.
- Zaskoczył mnie – burknął brązowowłosy.
Mistrz odchrząknął.
- Patrick zamieszka teraz u ciebie w komnacie – zwrócił się do Chrisa. – Myślę, że będziecie do siebie pasować. Dodatkowe łóżko zostało już ustawione.
Chłopakowi niezbyt podobało się, że będzie dzielił sypialnię z „bliznowatym”. Co z tego, że miał poprzestawiany mózg? To robiło go trochę przerażającym.
- Chodź – mruknął.
- Trzymajcie się chłopcy – zawołała za nimi Yala.
Wyszli z komnaty i udali się schodami na górę. Idąc korytarzem Chris czuł na plecach ciepły oddech Patricka. Wzdrygnął się. Nie bał się go, jednak czternastolatek trochę go niepokoił. Zwłaszcza po tym, czego doświadczył w sali tortur.
Weszli do pomieszczenia i zamknęli drzwi.
- Rozgość się – mruknął właściciel komnaty i rzucił się na łóżko. Patrick usiadł na swoim łóżku i zaczął obserwować swoje dłonie. Tak, jakby pierwszy raz je widział.
- Zabiję go – powiedział wreszcie. – Zabiję Matta Rubio.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Thomas dnia Czw 21:24, 09 Sie 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yap98
kurwy



Dołączył: 24 Sty 2012
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zakopane

PostWysłany: Czw 14:09, 09 Sie 2012 
Temat postu:

Trochę mnie zatkało. Siedziałam jak na szpilkach i szybko czytałam myśląc gorączkowo co będzie dalej. Kilka błędów może jest, ale chłopie, tęskniłam za Bliznami, i to jak! I nie zawiodłam się <3 .
Umiesz budować napięcie. Szczególnie podobał mi się fragment o Patricku przed tym, jak stracił przytomność. Boski.
No i Matt z tą swoją trucizną xD.
Najbardziej martwi mnie to, że Patrick przeszedł na stronę Kiroyu. Mistrzowi się udało. Niech go szlag.
Życzę weny i chcę kolejny rozdział!
Yap


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Thomas
kurwy



Dołączył: 14 Sty 2012
Posty: 732
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 15:50, 09 Sie 2012 
Temat postu:

Dzięki. Musiałem to zrobić. To było planowane jeszcze zanim zacząłem pisać Blizny. Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pandora
kurwy



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 300
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Nibylandii. :3

PostWysłany: Czw 21:18, 09 Sie 2012 
Temat postu:

OMNOMNOMNOMNOM.
Polubiłam Patricka. ^^
Były błędy... Łehehehehe.
Np. przy śnie Matta. Jest pan Kruk, a za chwilę pani Kruk. xD
Ogólnie fajnie.
Niedobry ze mnie człowiek. .____. Śmiałam się, kiedy chłopcy się ośmieszyli.
Nie mam weny, życzę jej Tobie. C:
Piiisz! :3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.forumpisarzy.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Strona 7 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
MSHandwriting Theme Š Matt Sims 2004
phpBB  © 2001, 2004 phpBB Group
Regulamin