Forum dla wszystkich fascynatów pióra
FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Rejestracja Zaloguj

E.M.P.I.R.E. [R] , [T] , [+13]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.forumpisarzy.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Thomas
kurwy



Dołączył: 14 Sty 2012
Posty: 732
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 20:49, 17 Mar 2012 
Temat postu:

Świetny rozdział. Jeden z lepszych... A to "Chodź do mnie Matt" skojarzyło mi się trochę z GONE... Jeśli wiesz o czym mówię... :]
Polubiłem Erica. Świetny gość.
No i ogólnie jesteś genialna. Nic dodać nic ująć. ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pandora
kurwy



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 300
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Nibylandii. :3

PostWysłany: Sob 20:56, 17 Mar 2012 
Temat postu:

Tak, tak, Gaiaphage. xd Sama tego nie zauważyłam.
Eric... taka oaza spokoju wśród szaleństwa tego wszystkiego. ^^
Dzięki za komentarz. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yap98
kurwy



Dołączył: 24 Sty 2012
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zakopane

PostWysłany: Sob 21:27, 17 Mar 2012 
Temat postu:

Najwspanialszy rozdział! Coola, jesteś genialna! Mój Ty "Miszczu"!
No i ten humor... Od wczoraj jestem nabuzowana tymi tekstami:
Cytat:
Rachel wyskoczyła zza pnia drzewa niczym wiewiórka po Redbullu.

Redbull! To było świetne!
Cytat:
Zielone oczy patrzyły z przerażeniem. Czarne ze smutkiem, a brązowe nadal miały wytrzeszcz.

Kobieto! Te teksty były kultowe!
Pomysł z zatruciem jest genialny. Tylko problem w tym, że ja BARDZO polubiłam Matta. On jest taki wyrazisty. Wspaniały charakter. Stworzyłaś idealnego bohatera z pisarskiej strony patrząc. I martwię się o niego. Lecz mam nadzieję, że go nie zabijesz... co?
Uwielbiam E.M.P.I.R.E!
To jest kanon forumowy <3
Masz tu wstawić jak najszybciej kolejny rozdział, bo...
Całuski od
Twej Yap Very Happy !


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yap98 dnia Sob 21:28, 17 Mar 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tośka15
kurwy



Dołączył: 03 Lut 2012
Posty: 226
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 22:42, 17 Mar 2012 
Temat postu:

Wow! Jeden z najlepszych rozdziałów!
Miałam ciarki na plecach...
Słuchaj mnie, a daleko zajdziesz! Razz
A referat nie zając nie ucieknie Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nike
kurwy



Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 409
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Świętokrzyskie

PostWysłany: Śro 12:31, 21 Mar 2012 
Temat postu:

No, Coola, znalazłam w końcu trochę czasu Smile
Prócz wymienionych powyżej podobała mi się też wzmianka o Asterixie i jego 12 Pracach. No i... nawet w zadawaniu pytań Rachel przypomina... Rachel xD
Czekam na następną część!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pandora
kurwy



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 300
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Nibylandii. :3

PostWysłany: Śro 20:59, 04 Kwi 2012 
Temat postu:

Po dość długiej przerwie, powracam z kolejnym postem, trochę dłuższym. xd

_____________________________________________________________

6 października 2007 r.

Dobry Boże, tak bardzo się boję.
Inni zauważyli, że coś jest ze mną nie tak.
Jeśli mnie odrzucą? Co zrobię, gdy zostawią mnie samą?
To wszystko robiłam tylko dla nich. Wiązałam z chronieniem ich takie nadzieje.
Na początku mi wierzyli... Teraz oddalają się i zaczynają wyśmiewać.
Chcę umrzeć, a byłam taka szczęśliwa.
On przychodzi co noc.
Boże, to już niedługo.

_____________________________________________________________


Clare Beach, Kalifornia 2011 r.


Rachel nie jadła ani nie piła od dwóch dni. Perspektywa śmierci jasnowłosego chłopaka za bardzo ją przerażała. Siedziała bez wytchnienia dzień i noc przy, w gruncie, nieznajomym dzieciaku.
Ale mimo to nie mogła odejść. Czuła, że nie powinna, że będzie to nieetyczne i bestialskie.
A tymczasem zabijała siebie, kiedy Matt, mimo wyglądu trupa, nieźle się trzymał.
Zadrżała, gdy drzwi otworzyły się cicho, ale nie odwróciła głowy, by sprawdzić kto to.
- Rachel? – odezwała się Erazma. – Proszę, zjedz cokolwiek. I napij się. W takim tempie zginiesz szybciej niż Matt.
Sztylet wbity prosto w serce dziewczyny, no i tak przypominające ser szwajcarski. Z zielonych oczu znów popłynął wodospad łez.
- Nie!
Opadła na łóżko, gwałtownie szlochając. Włoszka podeszła do niej i objęła delikatnie.
- Tak mu nie pomożesz – powiedziała karcąco.
Tamta poderwała się gwałtownie, jej włosy wyglądały jak miedziane wijące się węże na głowie Meduzy.
- A co ja mogę zrobić? Jeśli ma umrzeć, to ja chcę umrzeć razem z nim! – wrzasnęła. W jej głosie nie było nuty rozpaczy, lecz cała symfonia. Była niemal jak Julia po przebudzeniu się w grobie z martwym Romeem i Parysem.
I, rzecz jasna, rozpłakała się jeszcze mocniej.
Erazma w geście rozpaczy złapała się za udręczoną głowę i zrobiła kółko po pokoju, jak pies, który pilnie musi zażyć spaceru.
- Błagam! – zawołała ku niebiosom. A raczej ku sufitowi.
Jakby niebiański posłaniec, do pokoju wpadł Eric, dzierżąc w dłoni talerz z kanapkami z dżemem.
Lawirując w morzu chusteczek, zużytych przez Rachel, dobrnął dzielnie do stolika obok łóżka. Postawił na nim ów talerz i rzucił krótkie spojrzenie na twarze zebranych.
- Przyniosłem wam jedzenie – oznajmił, jakże błyskotliwie. – Macie to zjeść, bo pan Simple nafaszeruje was własnoręcznie, a wierzcie mi, nie chcecie tego.
Odpowiedziała mu cisza.
Zacisnął gniewnie wargi, by po chwili znów je otworzyć, żeby cały gniew się z niego wylał.
- Przestańcie się tak, do cholery, zachowywać! Nie pomożecie nikomu, całe dnie łażąc jak zjawy, lub w przypadku Rachel – zagładzając się, „bo tak”.
Jadowicie zielone oczy spojrzały na niego z wyrzutem.
- Spadaj – bąknęła cicho ruda zjawa.
Chłopak spojrzał na nią z powagą.
- Masz zjeść trzy. Nie więcej, bo będziesz miała mdłości – zakomenderował.
- Już mam – mruknęła.
Eric obrócił się na pięcie i odmaszerował.
Rachel westchnęła i zaczęły razem z Erazmą żuć kanapki, choć obydwóm smakowały równie dobrze, jak stary dywan.


Mattowi znudziło się kołysanie na piętach, więc usiadł wygodnie i słuchał szeptów. Przymus skoku minął jak chęć kichnięcia, która też go wcześniej dręczyła, zapewne spowodowana wszechobecnym, okropnym smrodem siarki.
Patrzył w zamyśleniu na ciemnoczerwoną skałę przed sobą. W końcu odezwał się, czując się niesamowicie głupio.
- Jak się stąd wydostać?
Głosy umilkły jak na komendę. Po chwili odezwały się, wrzeszcząc na siebie nawzajem.
- Wiedziałem, że to się nie uda!
- To był kretyński pomysł!
- Straciliśmy taką szansę!
Chłopak otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, upodabniając się do postaci z kreskówki, brakowało tylko, by jego szczęka wylądowała na skale z głośnym brzdękiem.
- Co, do... – zaczął, kiedy nagle wszystko zniknęło, a on siedział na białej posadzce w wielkiej sali. Przypominała ona kościół, miała bowiem łukowate sklepienie i witraże w oknach, ale obrazy w nich nie miały nic wspólnego z Biblią. Samo patrzenie na nie przyprawiało o dreszcze. Kolorowe szkiełka bowiem były ruchome, a sceny były dość drastyczne.
Wokół niego stało wielu ludzi w czarnych szatach, rozeźlonych i podobnych do samych diabłów.
Mina Matta była bezcenna. Mysz osaczona przez stado kobr.
Ponadto zauważył, że na jego palcu tkwił złoty pierścień z rubinem.
Zaczął siłować się z upartą ozdobą, która za Chiny nie chciała zejść z palca. Tak, zaproponował jej Chiny...
- Złaź, cholero. – Jego twarz aż pokraśniała z wysiłku. – Złaaaaaaaaaź!
Pierścień ustąpił. Poszybował zgrabnym łukiem ku głowie jednej z kobiet i... zamiast odbić się, z przerażającym dźwiękiem wżarł się w ciało. Czerwone oczy kobiety wypełniły się krwawymi łzami, a sekundę potem powietrze w sali rozdarł ogłuszający wrzask. Z głowy wytrysnęła fontanna krwi, co w innej sytuacji mogłoby się wydać nawet zabawne, ale teraz zamarli wszyscy.
Wrzask wzrastał, im dalej podążał pierścień, a krwi przybywało w każdej chwili. Wtem, kobieta ucichła i osunęła się bezwładnie na podłogę.
Teraz mieliśmy całe stado myszy o oczach wielkości talerzy.
Mattowi obraz zaczął się stopniowo zamazywać, a gniew na strasznych twarzach odrodził się.
Znienacka wszystko zniknęło, a on sam czuł się tak, jakby wessał go wielki wir.
Szybował poprzez nicość, a pęd powietrza świszczał mu w uszach.


Nie potrafię opisać jego radości, gdy po przebudzeniu zobaczył jeden z pokoi w hotelu jego ojca.
Nawet widok burego kota rozszarpującego narzutę na krześle był wspaniały.
Chciał skakać z radości, ale kiedy spróbował się ruszyć, to tylko nabawił się zawrotów głowy. Pokój pociemniał, a chłopak wpadł w panikę. Ostatnią rzeczą, której pragnął obecnie, to stracenie z oczu materialnego świata.
Lecz czy był materialny? Na takie rozmyślania nie miał również ochoty. Otworzył szeroko błękitne oczy. Jeśli się nie mylił, był wczesny ranek, bowiem światło odbijało się od budzika, tworząc jasną plamę na ścianie.
Na usta wypłynął mu błogi uśmiech.
Znikł jednak, gdy na blacie biurka zmaterializowała się dziewczynka o wyglądzie córy Lucyfera.
Uśmiechała się jak nocna zmora. Blask poranka jakby przybladł z przerażenia na widok makabrycznej istoty.
Matt poczuł ciarki na plecach.
- Czego chcesz? – warknął nieprzyjaźnie. Nie był to widok, którego oczekiwał po przebudzeniu się.
Z koszmaru w koszmar – pomyślał gorzko.
Na twarzyczce pooranej bliznami pojawiło się coś na kształt smutku. Chłopak poczuł lekkie uczucie winy, i choć starał się go zignorować, cichy głosik sumienia szepnął:
- Czym sobie zasłużyła na takie traktowanie, Matt?
Skrzywił się jak męczennik, któremu oznajmiono, że przejmuje go Kuba Rozpruwacz.
- Wybacz, źle się dziś czuję – mruknął niewyraźnie, jakby przeprosiny nie mogły mu przejść przez gardło. I tak było w istocie, ale postanowił zrobić wyjątek.
Przemiana była uderzająca. Szarawa skóra dziewczynki nabrała różowego, prosiaczkowego koloru, a oczy zaczęły się lekko jarzyć. Co wcale nie oznacza, że nie wyglądała jak Frankenstein. Może w bardziej optymistycznej wersji.
Niekształtne usta wygięły się w odpychającym uśmiechu. Całości dopełniało stare ubranie, które, jak teraz spostrzegł chłopak, było sztywne od zaschłej krwi. Poczuł, że dostaje gęsiej skórki. A jeśli ona nie jest tu po to, by im pomóc? Coś oślizgłego przewróciło się w żołądku Matta.
Oczy barwy rtęci skierowane były na podłogę.
- Nie przepraszaj, panie... – powiedziała usłużnie. Serce młodego Amerykanina na chwilę się zatrzymało, by po chwili rozpocząć szaleńczy bieg.
- Panie? – powtórzył bezbarwnym głosem.
Dziewczynka spojrzała na niego błyskawicznie, najwyraźniej pewna, że powiedziała coś złego.
- Przepraszam – wyszeptała ze łzami.
Chłopak poczuł irracjonalną ochotę walnięcia głową w ścianę.
- Nie przepraszaj. – Przeczesał palcami włosy. – Co tu robisz?
Ona, nieco podniesiona na duchu, wyjęła z kieszeni kawałek papieru. Kiedy podawała mu go, Matt musiał się nieźle nagimnastykować, żeby nie dotknąć jej pokrytej bliznami skóry.
Kiedy, wreszcie, czując się jak Napoleon po zwycięskiej bitwie, rozłożył papier, okazało się, że było to nieco podniszczone zdjęcie. Przedstawiało ono grupkę młodych ludzi. Kiedy jego wzrok padł na pierwszą dziewczynę, stwór w jego żołądku znów dał o sobie znać. Zemdliło go.
- To ta dziewczyna. Widziałem jej zdjęcie w gazecie.
Tamta pokiwała głową, wyglądając na zadowoloną.
- Tak. Ona odeszła cztery lata temu. Nie powinnam ci tego dawać, ale... mamy mało czasu, a musicie rozwiązać tą zagadkę, to bardzo ważne. To jedyne zdjęcie, jakie udało mi się zdobyć. – Po jej twarzy przemknął cień niepokoju. Jasnowłosy kumoter diabła już wiedział, że ukradła to zdjęcie. – Jeśli się nie mylę, to są wszyscy z nich. Wybacz, muszę odejść, niech szczęście zawsze wam sprzyja. – Zniknęła cicho, jak zwykle pozostawiając po sobie nikły zapach fiołków.
Westchnął tak smutno i ciężko, jakby w tym westchnieniu były wszystkie troski świata. Oparł bolącą głowę na poduszce i wpatrzył się w drobinki kurzu, wirujące w słońcu poranka.
- Ani chwili odsapki, sprawiedliwy człek haruje jak wół dzień i noc, a tu jeszcze jakieś zdjęcia, zagadki i fiołki. Ja sam niedługo fioła dostanę. No i gadam ze sobą, świetnie.
Po chwili doszedł jednak do wniosku, że może jednak nie taki sprawiedliwy, i nie do końca haruje w nocy, ale nie można być zbyt czepliwym, prawda?
Przetarł oczy i przyjrzał się sielankowemu obrazkowi. Ciemnowłosa, roześmiana Europejka obejmowała Hindusa, który był nieco zawstydzony, śliczna blondynka roztrzepywała włosy barwy miodu siedzącemu chłopakowi, a ruda, wyglądająca egzotycznie dziewczyna machała białą chusteczką do nosa.
Jasnowłosy chłopak siedzący obok niej i śmiejący się, był dla Matta dziwnie znajomy.
Kiedy uświadomił sobie, kto to jest, zbaraniał, i mógłby przysiąc, że na kilka chwil z głowy wyrosły mu kręte rogi.
Bowiem tym chłopakiem był jego kuzyn, Collin.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pandora dnia Śro 21:01, 04 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tośka15
kurwy



Dołączył: 03 Lut 2012
Posty: 226
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 19:49, 05 Kwi 2012 
Temat postu:

I co ja mam napisać? Kończą mi się komentarze Razz
Świetne! Very Happy Najlepsze było ,,...stado myszy z oczami wielkości talerzy..." Razz
A tak w ogóle, to ta dziewczynka jest postacią pozytywną, czy negatywną?
Wątek z kuzynem Matta bardzo mnie zaciekawił Smile
Czekam na kolejną część, życzę weny Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pandora
kurwy



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 300
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Nibylandii. :3

PostWysłany: Czw 20:17, 05 Kwi 2012 
Temat postu:

Tosiu, to się okaże. Very Happy
Dzięki za komentarz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yap98
kurwy



Dołączył: 24 Sty 2012
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zakopane

PostWysłany: Pią 10:35, 06 Kwi 2012 
Temat postu:

Coola! Przeczytałam już wczoraj, w restauracji, ale... Wink
Nom i co ja mogę napisać? Jedno z moich ulubionych opków! Opis dziewczynki jest świetny, halucynacje Matta baaaardzo ciekawe ^^
Rachel ciągle ryczy i coś mi się widzi, że jej serduszko puka w rytmie Matta... Wink
Nie no, jeden z najlepszych rozdziałów ^^ . Jak zwykle się porządnie uchichałam czytając Twe porównania. Kocham Twój humor, Miszczu mój!
Jednym słowem:
Czekam na dalsze części! :*
Twa Yap ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pandora
kurwy



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 300
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Nibylandii. :3

PostWysłany: Sob 12:41, 07 Kwi 2012 
Temat postu:

Yap, jeśli chodzi o pukanie, to puka z pewnością. Very Happy
Kradzież w restauracji? Nieładnie... :3
Y.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Thomas
kurwy



Dołączył: 14 Sty 2012
Posty: 732
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 10:07, 11 Kwi 2012 
Temat postu:

Przeczytałem. Miało być wczoraj, ale nie było mnie prawie cały dzień w domu.
Genialny rozdział. Jak czytałem, to zapomniałem, że wszystko mnie boli po wczorajszym dniu. Robi się coraz ciekawiej. Wink
No i ten kuzyn. Nie wiem, co mam myśleć. :]
Pisz, bo ciekawi. ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nike
kurwy



Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 409
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Świętokrzyskie

PostWysłany: Śro 18:32, 11 Kwi 2012 
Temat postu:

My Master! Genialnie! Very Happy
Bez rozpisywania: kocham E.M.P.E.R.E. Matt jak zwykle jedyny w swoim rodzaju. Życzę weny do końca świata!
Pozdrów Benia! Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pandora
kurwy



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 300
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Nibylandii. :3

PostWysłany: Wto 19:40, 24 Kwi 2012 
Temat postu:

A więc kolejny rozdział.
Jest oderwany od reszty, ale nie mogłam tego ominąć. :3
I z tego powodu raczej jest niezbyt pasjonujący. xD
Wybaczcie. Razz
Ale i tak życzę miłej lektury.

_____________________________________________________________


1784 r. Święto Iudicium


Jak co roku, wszyscy zebrali się, by podziwiać niezwykły spektakl, który był zawsze przepowiednią. Legenda mówi, iż jedna zabije drugą, kiedy nie będą chciały już żyć razem z Paradium z pokoju. Dla większości była to tylko formalność, bowiem mieli niezachwianą wiarę, że nic takiego się nie zdarzy.
Tak więc niewielu już przychodziło.

Mrocznie piękna kobieta obróciła się na przyciemnionej scenie.
Jej włosy, skóra, ubranie było olśniewająco białe. Oczy miała duże i niewinne, pełne usta i niewielki, lekko zadarty nosek. Włosy spływały kaskadą po wąskich plecach aż do zgrabnych łydek. Była drobna i z pozoru bezbronna. Tylko jej oczy... były czarne jak noc i niebezpieczne. Uśmiechnęła się drapieżnie, odsłaniając ostre zęby i syknęła:
- Z zabójczego tego wyrazu płynąca,
Śmierć nie ma granic, ni miary, ni końca.
I żaden język nie odda boleści,
jaką to straszne słowo w sobie mieści.
Z ciemności wyłoniła się kolejna kobieta, choć nie tak piękna jak jej poprzedniczka. Miała czarne loki sięgające ramion i ciemną skórę. Jej szata również była smoliście czarna. Na tle kruczej postaci odbijały się tylko białka oczu. Wodziła nimi wokół z lekkim uśmiechem na czarnych ustach.
Znienacka wyjęła z fałd szaty czarny, lśniący sztylet. Widzowie zamarli. Podała go białowłosej, mówiąc:
- Pobłogosław swym pocałunkiem! Niech giną zdrajcy!
Tamta wzięła oręż w bladą dłoń, pocałowała ją w policzek. Temperatura na sali jakby obniżyła się o kilka stopni, atmosfera zrobiła się nieznośnie gęsta.
Uzbrojona gwałtownym ruchem wepchnęła ostrze aż po rękojeść w pierś towarzyszki.
- Czarne serce – wysyczała cicho. – Piękno tajemnicę skrywa, mroczny sekret, wiedzy głębia... Giń, siostro! – wrzasnęła, wyciągając zakrwawiony sztylet z serca kobiety. Ciemna ciecz trysnęła na porcelanowe dłonie, a zraniona śmiertelnie siostra osunęła się na podłogę. Powolnym ruchem zabójczyni zlizała krew z palców, po czym zaśmiała się cicho. Z kąta sceny wyłonił się jasnowłosy mężczyzna w czerwonej szacie.
- Były dwie siostry – Noc i Śmierć
Śmierć większa, a Noc mniejsza,
Noc była piękna jak sen, a Śmierć...
Śmierć była jeszcze piękniejsza.
Śmierć obróciła się ku niemu ze słodkim uśmiechem, a kiedy on cofnął się w mrok, ona poszła za nim. Noc w kałuży krwi lekko drgnęła i wychrypiała:
- Nie zbudzę się pewnego ranka, ot, spodziewana niespodzianka.
I umilkła.
Nie rozległy się oklaski. Jakaś dziewczyna wrzasnęła, małe dziecko zaczęło płakać. Noc nie żyje.
Śmierć zwraca się przeciwko Paradium.
Jej siostra będzie pierwszym żołnierzem.

_____________________________________________________________


Londyn, 2011r.

Irmin stała w lesie. Panował w nim półmrok, drzewa były martwe i czarne, a idealnej ciszy nie mącił żaden dźwięk. Ziemię porastała trawa wyglądająca na chorą, i co więcej – trującą. Nie było, rzecz jasna żadnej tabliczki. Ona wiedziała, że jest trująca.
Rozejrzała się bezradnie, szukając pomocy. Niestety, las był martwy razem z jego mieszkańcami. Ruszyła wolno przed siebie, patrząc uważnie pod nogi. Nie byłaby zachwycona, jeśli porwałyby ją ruchome piaski, czy inne diabelstwo.
Kiedy gałązka trzasnęła pod jej stopą, wzdrygnęła się i zerknęła wokół, czy jednak coś się nie pojawiło. Serce jej zamarło na widok niewielkiej, jasnowłosej dziewczynki z warkoczem, która miała na sobie czerwoną pelerynkę. Napotkała spojrzenie dziewczyny, bez słowa obróciła się, i szybkim krokiem ruszyła głębiej w las.
W głowie Irmin zabrzęczał ostrzegawczy dzwoneczek, ale pobiegła za nią. Nieznajoma poruszała się z niesamowitą prędkością, i choć dziewczyna pędziła ile sił w nogach, to i tak, gdy wyłaniała się zza kolejnego drzewa, to widziała tylko znikającą za kolejną skorupą wspaniałej rośliny czerwoną pelerynkę.
Nagle wybiegła na coś, co kiedyś było polanką, a teraz była tam tylko kępka czarno-żółtej trawy. Wtem, usłyszała szelest. Poderwała głowę i zobaczyła majaczące w oddali wielkie, żółte skośne oczy, przedzielone pionową, czarną źrenicą. Oczy zbliżały się, było ich coraz więcej. Spanikowana, obróciła się, szukając dziewczynki. Jej wzrok padł na kępę trawy, na której leżała jej peleryna. Bez zastanowienia sięgnęła po nią.
Przez chwilę ogarnęła ją ciemność, po czym patrzyła na las owymi oczami.
Świadomość kota pochłonęła ją całkowicie, czuła to, co on, pragnęła tego, co on.
Krew, krew, krew. Już niedaleko. Krew!
Była na polowaniu na ludzi, oni zatrzymali się niedaleko. Wyprzedziła resztę. Musiała już teraz nasycić pragnienie. Zobaczyła ich. Czworo, trzech mężczyzn i kobieta.
Jej ludzka natura szamotała się z rozpaczą wewnątrz "kociej klatki".
Nie chcę, nie chcę...
Rzuciła się na pierwszego z brzegu i rozdarła mu gardło. Gorąca krew spłynęła do jej gardła.
Tak. Więcej...


Obudził ją niebotyczny wrzask, który, jak po chwili się zorientowała, wydobywał się z niej samej. Zamilkła natychmiast, trzęsąc się jak szczenię na mrozie. Była cała spocona.
Ta radość, gdy zabijała tego mężczyznę...
Zatrzęsła się jeszcze mocniej.
Niepewnie podniosła się do pozycji siedzącej i skrzyżowała nienaturalnie blade nogi na spranym prześcieradle, niegdyś w kolorowe kwiatki.
Księżyc spoglądał na nią badawczo zza liści drzewa.
Nie mając co zrobić z rękoma, zaczęła namiętnie miętosić kołdrę. Po chwili wstała, i nie zwracając uwagi na zawroty głowy wsunęła bose stopy w zniszczone sandały. Popatrzyła na nie smutno, potem na pomieszczenie. Ze ścian odłaziła różowa farba, ciemna szafa skrzypiała nawet pod naciskiem spojrzenia a przeżarta przez korniki podłoga budziła duże wątpliwości. Całości dopełniało stare jak świat łóżko i chwiejny stolik z przestarzałą lampą. Irmin zwiesiła ramiona, parząc na pokój, w którym spędziła życie.
Po chwili zmarszczyła się gniewnie i chwyciła cienki szlafrok, którym się szczelnie owinęła. Był na nią sporo za duży, ale to jego atut.
Stąpając na palcach, jak najciszej otworzyła drzwi i wyślizgnęła się na korytarz równie obskurny jak pokój. Czując się jak w azjatyckim horrorze podreptała na jego koniec, by stanąć przy czarnych drzwiach, na których w nocy dobrze było widać napisy napisane flamastrem ukazującym się tylko w ciemności : „Morderca” , „Wariatka” , „Dzikus” i inne tym podobne, bardziej wulgarne.
Dziewczyna przeklęła w myślach autorów obraźliwych wyzwisk i zapukała cicho w wiekowe drewno. Po chwili usłyszała stłumiony, słodki głosik:
- Kto tam?
Pełne usta Irmin wygięły się w leciutkim uśmiechu.
- Niktotam.
Drzwi uchyliły się, w szparze pojawiła się okropnie wychudzona twarzyczka.
- Jak to niktotam, jak ktoś tam putputam?
Dziewczyna poczuła, jak coś się w niej ściska. Mała była jeszcze chudsza niż dwa dni temu. Mary, owinięta kocem jak mumia wpuściła gościa do środka, po czym wróciła do rozgrzebanego łóżka i wczołgała się pod ciepłą pierzynę. Czarne, podkrążone oczy były puste jak u trupa.
- Jak tam?
- Zobacz sama – wskazała głową na kartkę leżącą na stoliku. Pełna obaw, powoli podeszła do stolika, ostrożnie, jakby był tykającą bombą. Na kartce ktoś napisał palcem umazanym w czerwonej farbie: Krwawa Mary, pozdrowienia od rodziców.
- Mam nadzieję, że wiesz, że to nie jest...
Mary przerwała jej twardo.
- Wiem, że to zrobiłam, Irmin. Widziałam to.
Dziewczyna zesztywniała, jakby porażona magicznym zaklęciem. Po chwili odwróciła się z ociąganiem.
- Nie gadaj głupot – powiedziała cicho, bez przekonania. Tak szczerze, to miała dosyć udawania, że jest ciemna jak patelnia od spodu.
- Wiedziałaś o tym – stwierdziła sucho.
Nie musiała odpowiadać.
- Rozcięłam im gardła. Zrobiłam to.
Irmin potrząsnęła gwałtownie głową. Czuła, że zaschło jej w gardle.
- Brałaś tabletki, Mary?
Dziewczynka wyskoczyła z łóżka jak z procy i upadła. Podniosła powoli głowę i spojrzała martwym wzrokiem na dziewczynę.
- Tabletki – prychnęła gardłowym, nieswoim głosem. – One tylko mnie otumaniają, nie dają myśleć.
Uśmiechnęła się diabelnie, zacisnęła kościste palce w szpony.
- Ale teraz wiem... – ciągnęła jak w transie, z chorym uniesieniem. – Wiem, kim jestem. Wiem, co muszę robić. Muszę oczyścić świat z plugastwa. Muszę... oczyścić. Do końca. Muszę. Inaczej oni mnie zabiją. Muszę, wybacz. – Gwałtownie złapała się za głowę. – Pomóż mi, Irmin! Błagam. Oni mnie zabijają. W każdej sekundzie. Teraz. Błagam!
Przerażona zachowaniem siedzącej na podłodze Mary, dziewczyna zadygotała od stóp do głów. Ciemne oczy płonęły niezdrowym blaskiem, na wymizerowanej twarzy zakwitły ogniste rumieńce. Wyciągnęła się ku niej i złapała za rąbek szlafroka, po czym jęknęła rozdzierająco.
- Pomóż biednej dziewczynce – wysyczała, łypiąc na nią pożądliwie. – Pomóż mi, okaż serce. Pokaż, że rodzice dobrze cię wychowali – szepnęła jadowicie.
Rysy Irmin stwardniały, upodabniając ją do okrutnej bogini. Gwałtownym ruchem wyrwała szlafrok z dłoni żałosnej postaci na podłodze.
- Nie mam rodziców, nigdy ich nie miałam. Nie jestem dobrze wychowana - oznajmiła gniewnie.
Obróciła się nie pięcie i wyszła, odprowadzana głośnym, szyderczym śmiechem Mary.
Wpadła do swojego pokoju jak wicher, i nienawidząc z całej duszy jej matki i wszystkich ludzi, założyła dżinsy, cienką bluzkę i koszulę, przy okazji zrzucając . Z furią rozczesywała długie, bardzo jasne włosy, w których mocno odcinały się lawendowe pasma. Potem założyła znoszone adidasy i ignorując kroki na korytarzu otworzyła okno i skoczyła na śmietnik poniżej.
Pędziła ciemnymi ulicami, nie patrząc przed siebie.
Zaczął padać deszcz, a ona nadal szła jednym rytmem.
Gdzieś w mieście rozległ się potężny huk, latarnie zgasły. Ona nadal uparcie maszerowała, włosy powiewały za nią jak sztandar w nagłym wietrze.
- Ktoś nie w humorze? – rozległ się cichy głos za nią.
Zatrzymała się gwałtownie i okręciła jak fryga. W cieniu zniszczonego budynku stał wysoki mężczyzna w płaszczu z kapturem zasłaniającym twarz.
Irmin odgarnęła włosy z oczu i rzuciła mu pogardliwe spojrzenie.
- Ktoś lubi wtykać nos gdzie jest niechciany? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
Nieznajomy zaśmiał się.
- Nie tylko nos, kochanie, nie tylko nos.
Dziewczyna prychnęła i zaśmiała się sztucznie.
- Ależ z ciebie dowcipniś.
Tamten odepchnął się od ściany i podszedł do niej. Jakby od niechcenia wziął w dwa smukłe palce lawendowe pasemko włosów.
- Bunt? – zapytał. Irmin zakręciło się w głowie od intensywnego zapachu jego perfum. Cofnęła się o krok, fioletowy kosmyk wyślizgnął się z ręki faceta.
- Czasem trzeba, nie uważasz? – mruknęła.
Wzruszył ramionami.
- Może prowadzić do zguby. A właśnie, co robisz w tak podłym miejscu? Nie mów, że zarabiasz. – Poruszył lekko głową pokazując coś za nią.
Dziewczyna rozejrzała się. Grupka kobiet łypała pożądliwie na jej rozmówcę.
- Nie muszę wystawać na ulicach, żeby zarobić – odparła z godnością.
- Masz inne źródło dochodów? – Podszedł krok bliżej.
- A co cię to obchodzi? – Cofnęła się dwa kroki i oparła nonszalancko o latarnię.
- Zawsze mogę ci pomóc, jakbyś miała problemy finansowe.
Parsknęła gniewnie. Obróciła się, by odejść, i przy okazji przygrzmociła łokciem o twardy słup lampy.
- Zaczekaj. Znasz tego chłoptasia?
Irmin zerknęła przez ramię na duże zdjęcie, które trzymał w bladej dłoni facet.
Był na nim...
- Michael! – krzyknęła, rzucając się na nieznajomego.
Tamten odsunął rękę ze zdjęciem, a drugą mocno ją objął w pasie.
- Nie sądziłem, że tak szybko padniesz mi w ramiona – warknął, odciągając ją w uliczkę.
Syknęła, obnażając zęby i zaczęła go okładać pięściami. Szamotali się przez kilkanaście sekund. Stęknął głucho, gdy brawurowo uderzyła go w szczękę. Niemalże widziała, jak na ringu unosi w górę dłonie w rękawicach a tłum wyje z zachwytu. Wyrwała się i dla satysfakcji kopnęła go w brzuch. Mężczyzna jakby nic nie poczuł, zaśmiał się, choć bez krzty wesołości. Powolnym ruchem zdjął kaptur, odsłaniając pooraną bliznami twarz z ogniście czerwonymi oczami.
- Lepiej byłoby dla twojego koleżki, gdybyś tego nie robiła. Ale cóż... twój wybór.
Z nadnaturalną prędkością skoczył ku niej, trzepnął zdrowo w głowę, i straciła przytomność, nadal mając w uszach zimny śmiech.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nike
kurwy



Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 409
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Świętokrzyskie

PostWysłany: Wto 20:15, 24 Kwi 2012 
Temat postu:

Miszczu, co ty pleciesz!
Bardzo ciekawy rozdział.
Chyba lubię tę blondynę Wink
A zresztą, co tam. Weny!
I dużo komo Smile
Y.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tośka15
kurwy



Dołączył: 03 Lut 2012
Posty: 226
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 20:54, 27 Kwi 2012 
Temat postu:

I love E.M.P.I.R.E. ♥ =)
Wpadłaś na świetny pomysł z siostrami Smile
Fajne są też rymy Very Happy
Ogólnie fajne Wink
Rozdział mi się bardzo podobał Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pandora
kurwy



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 300
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Nibylandii. :3

PostWysłany: Sob 13:47, 28 Kwi 2012 
Temat postu:

Dzięki za komentarze. :3
Cieszę się, że się podoba. ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yap98
kurwy



Dołączył: 24 Sty 2012
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zakopane

PostWysłany: Pon 16:08, 30 Kwi 2012 
Temat postu:

Wybacz, że tak późno. Gapa ze mnie, debil, popapraniec i tak dalej. Przepraszam.
Ale wszakże lepiej późno niż wcale :3 !
Powiem tak: pokochałam Mary. Jest taka szalona, niepowstrzymana.
Irmin to również bardzo ciekawa postać.
No i ten facet bardzo mi się podoba! Ciekawe jak dalej potoczą się losy tej dziewczyny...
To jedno z moich ulubionych forumowych opków. Więc zażegnaj kryzysy i pisz!
Chcę więcej! :3
Twa Yap


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lama
kurwy



Dołączył: 30 Sty 2012
Posty: 121
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Manchester

PostWysłany: Śro 18:05, 02 Maj 2012 
Temat postu:

Zebrałam się w sobie i przeczytałam empira. Nie żałuję, wręcz przeciwnie.
Przyznam szczerze, że się pogubiłam. Nie wiem, kto jeszcze żyje,kto już nie, a kto się telepie w przedśmiertnych drgawkach.
Brakuje mi notatek prasowych Nicole (Czemu ją zabiłaś? :C) i takiej.. tajemniczej, ponurej atmosfery. Teraz wszystko jest pogmatwane i leci tak szybko... Nie ma czasu na oddech, odpoczynek.
Swoją drogą, Matt sobie trzy dni leżał nieprzytomny, a co na to jego ojciec?
Czekam na wyjaśnienie, dlaczego te dzieciaki nie żyją. (A może żyją? Po cudownym zmartwychwstaniu Irminy, nic nie jest pewne.)
Piszaj, bo się doczekać nie mogę. <3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Midnight
kurwy



Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 173
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Północ

PostWysłany: Sob 19:08, 19 Maj 2012 
Temat postu:

Ja się zebrałam w sobie i nadrobiłam te wszystkie rozdziały.
Mam kompletny mętlik w głowie, Cool. Kompletny. Gubię się w tym wszystkim odrobinę. I chyba jestem trochę zawiedziona. Było super dopóki nie wplotłaś w to jakichś fantastycznych istot, kurcze.
Niemniej jednak, styl masz genialny. Piszesz super, bardzo łatwo i szybciutko się czyta. Zauważyłam, że wprowadziłaś ogromną ilość porównań, które są chyba najmocniejszą stroną Twojej prozy. Porównania są mistrzowskie!
Czekam na rozwój wydarzeń.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pandora
kurwy



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 300
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Nibylandii. :3

PostWysłany: Pon 18:34, 06 Sie 2012 
Temat postu:

Yahoo! Wracam, cieszycie się? xD
Wiem, że nie. ^^
W każdym razie, miłego czytania.

_____________________________________________________________

Blady strach padł na mieszkańców miasteczka

Kiedy ciało dziennikarki „The Times”, Nicole Potter, przywieziono do jej rodzinnego miasteczka, zostało od razu wstawione do kostnicy. Jak powszechnie wiadomo, jej drzwi chronione są jedynie zardzewiałą kłódką.
Choć nawet najlepsze zabezpieczenia nie dałyby rady temu, co tam wtargnęło.
Ksiądz Remain, świeżo upieczony wikariusz był przerażony, kiedy rano wszedł do kostnicy z mężczyznami z laboratorium, by pobrać próbkę do badań nad dziwną substancją, znajdującą się w organizmie dziennikarki.
Ciało kobiety było zmasakrowane i porozwlekane po całym pomieszczeniu.
„ To, co tam zobaczyłem, zapamiętam do końca życia. Nigdy, przenigdy, nie potrafiłbym wyobrazić sobie czegoś tak potwornego. To wszystko wyglądało jak po ataku stada rozwścieczonych psów. Chociaż psy nie ułożyłyby obrazu na podłodze, prawda? ” – mówi mi roztrzęsiony młody mężczyzna z oczami pełnymi strachu.
Kto aż tak mógł nienawidzić skromnej Nicole? Może ktoś był tak piekielnie zazdrosny o jej wielki talent? I bardzo ciekawe pytanie, na które nikt nie chce udzielić odpowiedzi: Co takiego ów potwór ułożył na podłodze?
Kimkolwiek jest, na pewno jest szalony. Któż normalny zrobiłby coś takiego?
Dlatego właśnie apeluję, byście, mieszkańcy Clare Beach, uważali na siebie i swoje rodziny.


Opracowała Michelle Guan.


_____________________________________________________________

Clare Beach, Kalifornia 2011 r.



Spodziewać by się można, że po incydencie z dziwaczną strzałą, która niemalże pozbawiła bo życia, Matt stanie się ostrożniejszy. Ku zdziwieniu świata i okolic, chłopak po krótkiej drzemce i solidnej porcji jajecznicy oznajmił, że chce wybrać się do miasteczka. Ba! Zupełnie sam! Trudno powiedzieć, kto był bardziej zbulwersowany: Rachel czy ojciec śmiałka.
W każdym bądź razie, spotkał się z kategoryczną odmową.
- Czyś ty do końca oszalał, dzieciaku? – Wykrzyknął po którejś tam z rzędu prośbie syna Mike.
- Nie, tato – odparł z iście anielską cierpliwością i niespotykaną u siebie grzecznością. – Chcę odwiedzić matkę.
Mężczyzna, dotychczas maszerujący w tą i z powrotem po pokoju, skamieniał jak na widok bazyliszka.
- Słucham? – zapytał oniemiały, dziwacznie przeciągając samogłoski, co robił tylko wtedy, gdy nie do końca nad sobą panował.
Chłopak rzucił mu krytyczne spojrzenie.
- Czyżbyś ogłuchł? – spytał, przedrzeźniając ton Mike’a.
Właściciel hotelu westchnął krótko.
- Widzę, że wracasz do formy – mruknął z rezygnacją.
Tamten przewrócił oczami.
- Martwi cię to? Troskliwy z ciebie tatuś, nie ma co. – Klasnął mocno w dłonie, aż go zaszczypały. – To co, mogę iść czy nie?
Ojciec zmarszczył brwi, niezdecydowany. Dla niego była to oczywista szansa na poprawienie wizerunku matki, jeżeli o czymś takim można mówić.
Matka Matta ma na imię Daisy, a śmiało zaryzykuję stwierdzenie, iż miała tak na imię. Była piękną kobietą o kasztanowym włosach i niesamowitych oczach w różnokolorowe plamy.
Wyróżniała się niesamowitą inteligencją i zręcznością... dopóki nie zaczęła brać.
Zaczęło się od haszy, potem kwas, aż w końcu sięgnęła po heroinę. Choć mąż usiłował wyciągnąć ją z tego, ona uzależniła się fizycznie, i co więcej, nie chciała niczego zmieniać, choć gdy nie władowała działki to trzęsła się jak w febrze.
Obecnie leży w szpitalu, gdzie lekarze próbują ją doprowadzić do stanu jako takiego użytku, jak to nazwał jeden z lekarzy. I leczą ją tak od dwóch lat, choć wszyscy wiedzą, że tylko bezsensownie podtrzymują ją przy życiu, bo tego chce Mike. Matt wyraża dla tego najwyższą pogardę i w ramach protestu uparcie odmawiał odwiedzin w szpitalu, czym ranił ojca.
Daisy co prawda nie cierpi, jednak morfina wyniszcza ją powoli, ale bądź co bądź, skutecznie.
Teraz, kiedy nadarzyła się okazja, mężczyzna nie mógł się powstrzymać.
- Dobrze – powiedział powoli – ale jeśli pójdę z tobą.
Twarz chłopaka nagle zapłonęła gniewem.
- Chcę iść sam – warknął, zaciskając dłonie w pięści.
Mike otworzył szerzej oczy, zaskoczony. Nastrój syna był zmienny jak pogoda w lesie tropikalnym. Zacisnął usta.
- Albo ze mną, albo wcale – rzucił tonem ucinającym wszelkie dyskusje.
Zapadła cisza, w czasie której młody podróżnik ułożył się wygodniej na poduszkach, po czym przemówił władczym głosem:
- W takim razie pozostanę tutaj. – Zamknął oczy, dając wyraźnie do zrozumienia, iż rozmowa jest skończona.
Kiedy usłyszał sapnięcie pełne irytacji, jego wąskie wargi wygięły się w pełnym samozadowolenia uśmiechu.
Postawił ojca w trudnej sytuacji. Biedny Mike desperacko pragnął wizyty syna u Daisy, ale nie mógł pozwolić, by młodzieniaszek poszedł sam, bo z pewnością do szpitala nie trafi. Po krótkim zastanowieniu burknął:
- Muszę na chwilę iść. Zostanie z tobą Rachel i nie próbuj uciekać. – Gdyby Matt zaszczycił go spojrzeniem, z pewnością pogroziłby mu palcem. Jednak nie dostąpił tej łaski, więc odwrócił się na pięcie i wyszedł.
Kiedy tylko chłopak został sam, wyskoczył z łóżka jak Filip z konopi i zaczął przegrzebywać szafę w poszukiwaniu czegoś w miarę czystego. Przegrzebywał się przez stertę materiału i to, co nie było mu potrzebne, wyrzucał przez ramię. Takie małe porządki. Rzucał właśnie wyjątkowo brudne spodnie umazane bliżej niezidentyfikowaną substancją o zielonkawym zabarwieniu. Szczerze powiedziawszy, nie chciał wiedzieć, co to jest.
- Ach! Matt! – krzyknęła znienacka Rachel. Chłopak podskoczył, jednocześnie obracając się. Wylądował na ugiętych kolanach, niczym jakiś bohater, jednak poślizgnął się na musztardowej koszulce i runął jak długi na podłogę. Ruda dziewczyna parsknęła śmiechem, zdejmując z głowy spodnie. Niedoszły Batman przeczesał palcami włosy.
- To było zaplanowane – rzekł takim tonem, jakby to było oczywiste, po czym wstał i uśmiechnął się złośliwie. – A to na włosach, to jakaś nowa odżywka?
Usta Rachel uformowały się w idealny okrąg, kiedy dotknęła kleistej mazi.
- Co to...?! Co ty...?! – była tak oburzona, że aż odebrało jej mowę. Patrzyła na uświnione ręce w niemym osłupieniu.
Matt tymczasem śmiał się i aż trząsł z radochy. Nagle jego twarz zrobiła się pusta i znów upadł na stertę ubrań. Dziewczyna zamarła i po kilku sekundach zawołała dość idiotycznie:
- Czekaj, ja idę po twojego tatę! – I wybiegła.
Kiedy tylko zatrzasnęły się za nią drzwi, diablik poderwał się na równe nogi, założył znalezione wcześniej względne rzeczy i wylazł przez okno na drzewo. Ściskając kurczowo cienką gałąź, odepchnął się od pnia i poszybował w dół.
Przeciążona gałąź pękła i chłopak upadł centralnie na siedzącego pod drzewem Erica. Rozległ się cichy warkot i szarpanina, a następnie trzask rwanego materiału.
Matt wylądował z poślizgiem w piachu, ciężko dysząc.
- Brutusie, ty też? – jęknął, gdy chłopak przygwoździł go do podłoża, trzymając mocno za ramiona.
Czarne oczy wwiercały się w niego, powodując nieprzyjemne uczucie, iż czyta w myślach.
- Miałeś leżeć w wyrku – mruknął.
Niby mały anioł, Amerykanin pokręcił lekko głową z niesmakiem.
- Ojciec mnie wypuścił, żebym odwiedził matkę w szpitalu – skłamał gładko, opuszczając wzrok na piach. Wiedział, iż taki tekst rozmiękczy serce napastnika.
Eric zawahał się chwilę, ale w końcu wstał i podał rękę Mattowi.
Ten udał, że nie zauważył i wstał samodzielnie, otrzepując się teatralnie.
- To mogę już iść? – zapytał wyniośle.
Wysoki chłopak patrzył na niego przez chwilę z nieodgadnionym wyrazem twarzy, po czym powoli pokiwał głową.
Kiedy Matt pospiesznie maszerował byle dalej od domu, usłyszał jeszcze dziwny huk w tyle, ale nie miał odwagi, by spojrzeć.
W każdym bądź razie, chytry kłamca obmyślił plan swojej wędrówki już po otrzymaniu zdjęcia Collina. Co zdziwiło nawet niego, od razu pomyślał o kościele. Szedł więc, mijając ludzi obojętnych na wszystko, nie zauważających niczego oprócz nich samych. Pomachał na próbę jednemu mężczyźnie. Tamten zerknął na niego przelotnie i poszedł dalej, szukając swojego szczęścia. Poszukiwacza prawdy naszły dziwne myśli, filozoficzne, globalne.
Kiedy dotarł do niewielkiego kościoła, zbudowanego w stylu neogotyckim, przystanął na chwilę, patrząc na witraże, połyskujące w południowym słońcu.
Potem wszedł do środka.
Nie pamiętał, kiedy ostatni raz był w kościele. W każdym razie poraziła go cisza i spokój panujące w świątyni.
Usiadł pokornie w ławce i patrzył na wielki obraz Przemienienia. Rozległ się stłumiony okrzyk, jakby jego autorowi nagle brakło powietrza. Chłopak rozejrzał się z niepokojem. Ksiądz Remain, wysoki i chudy jak patyk wikariusz patrzył na niego z niedowierzaniem.
- Niech będzie pochwalony – bąknął Matt.
Kapłan, nadal w szoku, odrzekł automatycznie:
- Na wieki wieków... Wielki Boże, czyżby to największy w historii entuzjasta ucieczek z lekcji religii pojawił się w kościele? – zapytał podejrzliwie, jakby oczekując, że jakimś magicznym sposobem leser zmieni się w rozmodloną babcię.
Legendarny dezerter uśmiechnął się zawadiacko.
- A co, czyżby ksiądz stracił wiarę?
Kapłan, wbrew swojej woli, też się uśmiechnął.
- Skądże. Co cię tu sprowadza?
Matt z poważną miną przeczesał palcami włosy.
- Interesy, proszę księdza. Interesy – odparł, jakby zasmucony tym faktem.
Ksiądz również był niepocieszony.
- Miałem nadzieję, że może zamierzasz się pomodlić... cóż, poczekam na ten moment. A jak mogę ci pomóc? – dociekał.
Chłopak westchnął.
- Mam pytanie. Czy ksiądz miał wątpliwą przyjemność odprawiać ceremonię pogrzebową dla któregokolwiek z dzieciaków zamordowanych cztery lata temu? – zapytał tonem detektywa.
Remain zasępił się.
- Nie – odrzekł krótko. – Pogrzeby dwóch chłopców z tego strasznego wypadku miał ksiądz Mason, który, jak pewnie wiesz, jest obecnie w San Francisco.
Młody Sherlock jakby zwiotczał.
- Ich groby są...?
Przesłuchiwany spojrzał na niego z nieskrywaną ciekawością.
- Czemu tak o nich wypytujesz? Zmarli należą do innego świata.
- Chciałbym dowiedzieć się czegoś o tym wypadku... – mruknął. Twarz Remaina stężała. - Oczywiście jest to czysto naukowe – dodał pospiesznie.
Jednak ksiądz wiedział swoje.
- To nie jest twoja sprawa – powiedział ostro. – A jeśli nie masz zamiaru się modlić, to lepiej stąd idź. Zaraz będzie sprzątany kościół.
Matt poczerwieniał ze złości.
- Świetnie – syknął. – Niech ksiądz nadal klęczy przed ołtarzem, a ja tymczasem zajmę się bardziej produktywnym zajęciem.
Młody mężczyzna zacisnął wargi w cienką linię, jednak nic nie powiedział, kiedy chłopak bez przeżegnania się czy jakiegokolwiek słowa pożegnania wymaszerował ze świątyni, rzucając wrogie spojrzenia sprzątaczkom, które pod jego wpływem bladły.
Niesiony gniewem, popędził na wschód, ku magazynom na skraju miasta, gdzie mieszkał jego kuzyn, Collin.
Był pewny, że od niego dowie się o wiele więcej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pandora dnia Pon 18:36, 06 Sie 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.forumpisarzy.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
MSHandwriting Theme Š Matt Sims 2004
phpBB  © 2001, 2004 phpBB Group
Regulamin