Forum dla wszystkich fascynatów pióra
FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Rejestracja Zaloguj

Błękitna krew [R][T][+13]
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.forumpisarzy.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 20:00, 15 Sty 2012 
Temat postu: Błękitna krew [R][T][+13]

Uwaga, uwaga, Ise przedstawia książkę życia!
Każdy rozdział będzie pisany inną narracją, czterech nastolatków opowiada kolejno o swoich przeżyciach. Mam nadzieję, że to fantasy będzie się wam podobało. Miłego czytania Smile .
NIKOLA
Nikola przekroczyła próg szkoły. Skierowała się do sekretariatu by zostawić tam swoje skrzypce. Czwartek taki, jak każdy. Znowu trzeba będzie samotnie przesiedzieć każdą przerwę czekając aż zdarzy się coś ciekawego na lekcji. Chyba, że...
-Witaj, Niki!-dobiegł ją z tyłu radosny głos. Nikola odwróciła gwałtownie głowę.
Za nią stała dziewczynka w jej wieku o wesołych, czarnych oczach i kasztanowych włosach zaplecionych w jeden warkocz na bok. Na jej głowie po prawej stronie wpleciony był kwiatek z H&M. Mocno obejmowała ramionami granatową książkę.
-Mam dla ciebie "Klątwę Tytana"...- zaczęła wyciągając książkę w kierunku Nikoli. Ta łapczywie chwyciła książkę i uściskała przyjaciółkę.
-Dzięki, Lady Isabelle-szepnęła jej do ucha.
Naprawdę dziewczyna nazywała się Izabella, ale od pamiętnej lekcji plastyki przylgnął do niej pseudonim "Lady Isabelle" co znaczyło to samo co "Pani Izabella".
Dziewczynki raźnym krokiem poszły do już otwartej sali lekcyjnej. Pierwszymi zajęciami, które miały w planie była muzyka. Iza weszła odważnie do klasy i rzucając plecak na ziemię usiadła z gracją na ławce. Potem dołączyła do Iwa i Borysa, którzy dyskutowali o czymś gorąco. Bo Iza nie należała do dziewczynek rodzaju "only girl". Bez ogródek gadała ze wszystkimi chłopakami w klasie. Nikola z chęcią postępowałaby tak samo, ale nie potrafiła. Była zbyt nieśmiała.
W tej samej chwili do klasy wpadły dziewczyny z trzeciej klasy gimnazjum chichrając się jak głupi do sera.
-Cześć Iwuś! Cześć Borysku!-pisnęła Adela, która wiodła prym wśród starszych dziewcząt.
Iza przewróciła oczami. Obie z Nikolą nie przepadały za trzecioklasistkami. Jednak tym razem dziewczyny miały do przekazania niewiarygodne ploteczki.
-Wiecie co się stało?-nadawała Adela.-Normalnie nie uwierzycie!
-Nie wiemy-powiedziała prostolinijnie Iza.
-Wasza wychowawczyni, pani Kalmska, przyszła dziś do szkoły i zniknęła! Nikt nie mógł jej znaleźć ani dodzwonić się do niej. Dacie wiarę?
Nie było to zbyt logiczne zdanie, więc Iza mająca zawsze głowę na karku spytała:
-Jak to zniknęła?
-Normalnie-Adela wzruszyła ramionami.
-Nie można normalnie zniknąć- powiedział pobłażliwie Iwo.
Wróćmy na chwilę do jego postaci. Iwo jest ambitnym, inteligentnym chłopakiem z burzą złotych loków na głowie tworzących oryginalną fryzurkę. Miał przenikliwe, jasno niebieskie oczy, które teraz przewiercały Adelę niemalże na wylot.
-Przyszła do szkoły, zostawiła swoje rzeczy w pokoju nauczycielskim i wyszła do toalety. Nie wróciła stamtąd. Po prostu zniknęła-tłumaczyła się dziewczyna.
-Tak, to przecież oczywiste-przytaknął gorliwie Borys.-pochłonął ją magiczny kibelek!
To było jasne jak słońce. Nikt nie wierzył Adeli. Zażenowana trzecioklasistka odwróciła się na pięcie i demonstracyjnie wyszła z sali. Za nią pociągnął się sznur równie urażonych koleżanek.
Nikola, która się temu przysłuchiwała, zastanawiała się, czy dziewczyna kłamie, czy mówi prawdę. Jej przyjaciółka uważała to za czyste łgarstwo, co dała poznać w rozmowie z chłopakami.
-Ale kit nam wstawiła!-śmiała się Iza.-Magiczny kibel rządzi!
Iwo i Borys przybili jej piątkę.
W tym momencie zabrzmiał dzwonek i do klasy wpadł Oskar. Oskar był znany z tego, że zawsze wpadał do klasy równo z dzwonkiem, bądź później. Odgarnął z czoła długą grzywkę i rzucił plecak pod ławkę. To było ostatnie ciekawe wydarzenie przed lekcją. Nikola zajęła swoje miejsce. Miała nadzieję, że na przerwie obgada z Izą to, co działo się do tej pory.
**********
Przyszedł czas na język polski. Wszyscy w napięciu oczekiwali, aż pani Kalmska wejdzie do klasy. Również Oskar, który już zdążył się nasłuchać o "magicznym kiblu" czekał ze zniecierpliwieniem na wychowawczynię.
Nikola miała mieszane uczucia. Słyszała bowiem w głosie Adeli odrobinę prawdy. Okazało się,
że nieśmiała dziewczynka nie omyliła się.
Do klasy zdecydowanym krokiem wszedł nauczyciel historii zwany pieszczotliwie przez uczniów "Zeusem". Wszyscy spojrzeli na niego ze zdziwieniem.
-Magiczny kibel zadziałał...-szepnął Borys ze zdziwieniem.
Historyk bez tłumaczenia zaczął prowadzić lekcję, w której się specjalizował. Wyglądało to tak, jakby pani Kalmska nigdy nie istniała.
Nikola zastanawiała się tylko, co niezwykłego jeszcze dzisiaj się zdarzy.
Pod koniec lekcji do sali wpadła Adela. Trzepocząc rzęsami powiedziała przymilnie:
-Pani Ola prosi Oskara na minutkę.
Oskar wstał i poszedł za dziewczyną. Na historii było to jedyne niezwykłe wydarzenie.

Ostatnia miała być chemia. Kiedy zabrzmiał dzwonek i młodzież masowo wybiegła z sali, Nikola poszła do sekretariatu, by odzyskać swoje skrzypce. Czekała na nią Iza. Miały iść razem do sali chemicznej do drugiego budynku i już miały wychodzić, gdy nagle Iza stanęła jak wryta.
-Co się stało?-spytała zaniepokojona Nikola.
Przyjaciółka nie odpowiedziała. Pobiegła w stronę sceny na auli. Trzeba wiedzieć, że szkoła znajdowała się w podziemiu, gdzie nie było korytarza, lecz hall zwany aulą. Za sceną znajdowały się nieszczęsne toalety i biblioteka, do której nikt nie chodził oraz schody na wieżę.
Iza wskoczyła płynnie na scenę i zniknęła za nią. Nikola pobiegła w ślad przyjaciółki mimo, że miała dość przygód jak na jeden dzień.
Przed toaletami rozgrywała się dziwna scenka: szarpały się dwie osoby. Na początku dziewczynka nie mogła odróżnić kim są te postacie, ale wystarczyło dokładniej się przyjrzeć, by stwierdzić, że to Iwo szarpie się z Adelą. Ze znaczną przewagą trzecioklasistki.
-Jesteś im potrzebny! Masz w sobie błękitną krew podobnie jak Oskar, pani Kalmska, Iza i Nikola... Twoja śmierć jest ich życiem i mocą!- krzyczała Adela jak w amoku.
Iza, która stała obok Nikoli patrząc na to z przerażeniem rzuciła się przed siebie. Podniosła nogę wysoko, na ile pozwoliły jej dżinsy i kopnęła Adelę w plecy.
Nie było to mocne kopnięcie, ale dziewczyna padła na podłogę. Głos jakby jej zardzewiał.
-Oni już tam są. Musicie...- wyskrzypiała i zamilkła.
Iza dotknęła jej dłoni. Krzyknęła.
-O Boże! Ona jest taka zimna! Czy ja ją zabiłam?
Iwo i Nikola podeszli do ciała Adeli i odwrócili ją na brzuch. Rozdarli jej koszulę z tyłu. Każdy wydał z siebie zduszony okrzyk.
Dziewczyna nie miała zwykłych pleców, lecz... metalową klapę! Klapa się poluzowała ukazując wnętrze z mnóstwem kółek zębatych i komputerków.
-Ona jest robotem!-spostrzegł Iwo.
Iza pokręciła głową.
-Jest robotem, ale nie całkowicie-powiedziała.
Pozostali popatrzyli na nią nic nie rozumiejąc.
-Żaden robot nie ma IQ człowieka. Ktoś musiał wysyłać jej impulsy.
-A wy rozumiecie jej słowa?-zboczył z tematu Iwo.
Dziewczynki wzruszyły ramionami. Nie wiedziały.
-Ale... To ma sens-zauważył Nikola.-Oskar nie wrócił od pani Oli, a pani Kalmska w zasadzie szła do toalety. Adela przyszła po Oskara, więc nie wiemy co działo się później. Bójka Adeli i Iwa też rozegrała się w okolicach toalety, więc jest pewne powiązanie- ciągnęła.
-A brzmi ono: Iwo-Oskar-pani Kalmska-Adela-kibelek. Wymarzone powiązanie!- parsknęła Iza.-myślicie, że coś w tym jest?
Nikola pchnęła drzwi nieszczęsnej toalety i otworzyła je. To był wielki błąd. Ze środka zaczęła wydobywać się czerwona mgła. Oślepiła nastolatków. Chcieli uciekać, ale nie wiedzieli dokąd iść. Poza tym dym niemiłosiernie śmierdział. Dziewczynka upadła na podłogę. Ostatnią rzeczą jaką pamiętała, było to, że chwyciła kogoś za rękę.
A potem rozpętało się piekło.
_______________________________________
Wybaczcie mi błędy.
Pozwalam na opinię of course!
Powrót do góry
Thomas
kurwy



Dołączył: 14 Sty 2012
Posty: 732
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 20:01, 15 Sty 2012 
Temat postu:

Co ja będę się rozpisywał. Rozdział jest dobry, a błędy jeżeli jakieś są, nie pamiętam to wypisałem na PJ. Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Goltar
kurwy



Dołączył: 14 Sty 2012
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:10, 15 Sty 2012 
Temat postu:

Jest trochę błędów, ale ufam, że Thomas wypisał je wszystkie na PJ, bo mój mózg dzisiaj średnio pracuje. Dużo akcji, szybko, lekko się czyta. Poćwicz jeszcze trochę, pisz dużo, a wyjdzie z tego coś fajnego. Czekam na następne rozdziały!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Wto 14:33, 17 Sty 2012 
Temat postu:

Pam pa ram pam!
Oto drugi rozdział "Błękitnej"!

IWO
Iwo klęczał na podłodze i kaszlał. Nie miał pojęcia skąd w toalecie wzięła się czerwona mgła. Z resztą nie chciał tego wiedzieć. Pragnął tylko odetchnąć wreszcie normalnym powietrzem. Zaciskał powieki z całej siły, by gryzący dym nie dostał się mu do oczu. Czyżby Adela chciała usunąć go z powierzchni ziemi? Jeśli tak, to na razie wszystko szło zgodnie z planem. Iwo pewnie rozmyślałby o tym gorąco, ale mgła odbierała mu zdolność myślenia. Jakaś ręka chwyciła jego dłoń z jednej strony, a zaraz potem z drugiej. Mocno uścisnął te ręce.
Żeby to się skończyło...
Nagle poczuł jak jakaś nieopisana siła podnosi jego ciało. Lewitował w powietrzu. Zaczął oddychać głęboko, a jego płuca wypełniało wreszcie świeże powietrze. Oddech się wyrównał. Chłopiec nie wypuścił jednak rąk dziewczynek. Trzymał je mocno bojąc się, co będzie dalej.. Nie odważył się otworzyć oczu. Zbyt wiele już go dziś spotkało.
Nagle jego stopy dotknęły gruntu. Iwo poczuł, że znajduje się w tłumie, który idzie z zawrotną prędkością. Chłopak był zmuszony otworzyć oczy. Podniósł powieki i zbadał teren błękitnymi, przenikliwymi tęczówkami. Niestety, nic to nie dało, bo jedynym widokiem był tłum ludzi, który otaczał go ze wszystkich stron. Iwo zauważył, że każdy człowiek był ubrany co najmniej dziwnie. Bardzo przypominało mu to średniowieczne stroje. Ubiór handlarzy, szlachciców i rycerzy z tamtych czasów. Może uda mu się przemycić jeden taki strój na historię?
Skarcił się w myślach. Nie wie gdzie jest, nie ma pojęcia czemu się tu znajduje i czy jest we właściwym wymiarze, a on myśli o historii!
W tym samym momencie jakiś dziwny człowiek w srebrnej zbroi wpadł z impetem prosto na splecione dłonie o mało nie łamiąc Iwowi palców. Chłopiec szybko cofnął rękę. Wtedy zorientował się, że popełnił wielki błąd. Zerwał połączenie.Jedna z dziewczynek zniknęła w tłumie, bo on puścił jej rękę. Chciał iść w jej stronę, odzukać ją, ale naparła na niego masa ludzi niemiłosiernie go zgniatając, więc Iwo odskoczył w drugą stronę. Ktoś mu pozostał. Przybliżył się do osoby, która wciąż ściskała jego dłoń. Przed oczami mignął kwiatek z H&M rodem. Kasztanowy warkocz musnął go w nos. Iza. To ona została. Teraz muszą trzymać się razem. Ludzie brutalnie napierali tłumem w jedną stronę. Iwo i Iza zostali wypchnięci z żywej masy ściśniętych ciał.
-Gdzie my jesteśmy?-spytała dziewczyna.
-Nie mam pojęcia- wzruszył ramionami chłopak. Spojrzał przed siebie i wreszcie zrobił rozeznanie terenu.
Pierwsza myśl go nie zawiodła. To na prawdę było średniowieczne miasto! Albo nawet starożytne. Wszędzie kramy, handel jak w tamtych czasach, średniowieczne stroje. Ulice były brukowane kostką, a dookoła stały domy- drewniane chałupki i szare kamieniczki. Jedynymi pojazdami poruszającymi się po drodze były konne dorożki. Przejeżdżały jednak bardzo rzadko. Iwo sterczał na ulicy gapiąc się na otaczające go cuda. Nawet nie zauważył, że ktoś zaszedł go od tyłu. Poczuł dopiero ciężkie uderzenie bicza na plecach. Krzyknął i gwałtownie się obrócił puszczając rękę Izy. Za nim stał potężny mężczyzna ubrany w brązową zbroję bez hełmu. Miał krótkie, ciemne włosy, nieogoloną twarz i prawdę mówiąc był obleśny. W jednej ręce trzymał bicz, a w drugiej żelazny miecz. Posiadał basowy głos, o czym Iwo przekonał się, gdy "rycerz" powiedział:
-Niewolnikom nie wolno się oddalać, więc wracajcie, albo czeka was chłosta!
Iza szeroko otworzyła buzię.
-Komu?-spytała z niedowierzaniem.
-Niewolnikom. Czyli wam, nieskończenie brudnej rasie. Już wam mówiłem, wracajcie do szeregów, póki nie używam tego narzędzia!-odparł mężczyzna podnosząc bicz.
Iwo słuchał tego pseudo rycerza i wzbierała w nim coraz większa wściekłość. Jak on mógł nazwać ich niewolnikami? Z jakiej racji zwracał się do dziewczyny w ten sposób? I czemu miało służyć uderzenie chłopca biczem? O nie, Iwo nie da sobie w kaszę dmuchać. Nie wytrzymał. Wybuchnął.
-Słuchaj gościu! Po pierwsze niewolnicy nie noszą kwiatów we włosach, bo... po prostu nie noszą! Po drugie z jakiej racji tak nas nazywasz? Uświadom sobie, że nie jesteśmy tymi, za których nas uważasz, żałosny rycerzyku!
Najlepszy przyjaciel Iwa, Borys dodałby na pewno: "Obczaj to", ale w takim średniowieczu chłopak wolał się wstrzymać od tego typu komentarzy.
W oczach mężczyzny zapłonęła czysta, żywa nienawiść. Zrobił kilka zdecydowanych kroków do przodu i uniósł miecz nad głowę.Iwo zaczął się wycofywać przerażony tym, co właśnie zrobił. Gdyby nie uskoczył, miecz "rycerza" rozpłatałby go na pół. Broń upadła jednak na bruk. Spod ostrza poleciały iskry. Chłopiec chwycił najbliżej leżącą rzecz. Była to drewniana bela. Cóż, kiepskie narzędzie, ale zawsze lepsze to niż nic.Kątem oka Iwo zauważył, że Iza rzuca się od tyłu na wojownika i usiłuje go dusić. Jednak wystarczyło jedno uderzenie rażące ręce dziewczyny, by ta upadła skulona na ziemię. Wtedy chłopak wkroczył w akcję. Belka była ciężka, więc ciosy zadawane nią były pokraczne, a "rycerz" momentalnie parował je mieczem. Za którymś uderzeniem ostrze utkwiło w miękkim drewnie. Iwo zamachnął się, aby tym dziwacznym "czymś", co powstało w połączeniu miecza z belką ogłuszyć przeciwnika. ale ciężar belki i miecza pociągnął go do tyłu. Z całym impetem uderzył ciałem w kamienny bruk. Uderzenie pozbawiło go na chwilę oddechu. Mężczyzna wykorzystał tę chwilę i z całym przyszpilił go do ziemi.
-Czekaj, rzuciłeś się na Brązowego Wojownika? To teraz popamiętasz! Po takim laniu blizny zostają na całe życie, wiesz?- cedził wyciągając wcześniej schowany zapas bicz. Iza odciągana od tego widowiska przez prawdziwych niewolników wrzeszczała wniebogłosy:
-NIE! Zostawcie go! Ty parszywy idioto, nie waż się, bo będziesz miał do czynienia ze mną! Na miłość boską mnie też zostawcie!
Iwo zrozumiał dlaczego mężczyzna pomylił ich z niewolnikami. Każdy ze zniewolonych ludzi miał krwisto czerwoną szatę. A dzisiaj jak w zmowie on i Iza założyli na siebie czerwone ubrania...
Wojownik już wyciągnął bicz. Uniósł go nad twarzą iwa.
W takich momentach każdy film przygodowy na polsacie czy TVN przerwałby się i nastąpiłaby reklama.
Ale to nie był film przygodowy.
To była realna przygoda.
Chłopiec zacisnął powieki oczekując uderzenia. Okropnego uderzenia, o którym ból na pewno niedamu długo zapomnieć.
O dziwo, zamiast tego odezwał się szorstki głos.
-Nie sądzisz, że lepiej, by trafił do mnie?
Iwo powoli otworzył oczy. Głos prawdopodobnie należał do młodego mężczyzny siedzącego w lektyce, która niesiona była przez ludzi w czerwonych szatach. Przez niewolników.
Siedzący w lektyce człowiek miał kozią bródkę i francuski wąsik. Ubrany był w purpurowe, graniczące z fioletem szaty, a na jego głowie widniały rozczochrane, orzechowe włosy. Na głowie miał wielką, złotą koronę.
Brązowy Wojownik zatarł ręce, wstał i ukłonił się.
-Oczywiście, panie!-powiedział z przesadnym uniżeniem. -O wiele lepiej!- po czym podszedł do Iwa i podniósł go za koszulkę.
-Być królewskim niewolnikiem to zaszczytny zawód-wysyczał mu do ucha- Ale niestety, niezbyt miły. Życzę owocnej służby!
I z całej siły popchnął go w stronę króla. Iwo wpadł pod lektykę. Niewolnicy natychmiast założyli mu ją na barki.
-Nieś, jeśli chcesz uniknąć kary- szepnął mu do ucha jeden z nich.
Co to za cholerne średniowiecze? Niewolnicy, wojownicy, królowie... W co on się, do diabła, wpakował?
Rzucił ostatnie urywane spojrzenie na Izę trzymaną przez tamtych ludzi zniewolonych.
Jedynym pocieszającym faktem były jej usta, które bezgłośnie wypowiedziały trzy słowa:
-Wydostanę cię stamtąd.

_____________________
Komentujcie śmiało, ja nie gryzę Smile .
Aha, dziękuję bardzo Thomasowi i Goltarowi za przychylne komentarze :* :* !
Powrót do góry
Thomas
kurwy



Dołączył: 14 Sty 2012
Posty: 732
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 14:50, 17 Sty 2012 
Temat postu:

Goltar, wiem, że nie lubisz buziaków, więc zgarniam oba. Very Happy
Co do opowiadanie to wypowiedziałem się już wcześniej. Jest fajne, więc czekam na dalsze rozdziały. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sherry
kurwy



Dołączył: 15 Sty 2012
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: A przyjedziesz?

PostWysłany: Wto 19:25, 17 Sty 2012 
Temat postu:

Fabuła - fajna. Błędy... Trochę tego jest. Interpunkcja, trochę stylistycznych. Ale chciałabym zwrócić Ci uwagę na taki szczegół:
,,-Normalnie-Adela wzruszyła ramionami. ".
Chociażby tutaj.
Kiedy przed dialogiem stawiasz myślnik, między myślnikiem a wyrazem musi być odstęp. Wgl. w dialogach stawia się odstępy między myślnikami a wyrazami. Dlatego powinno to wyglądać w ten sposób:
,,- Normalnie. - Adela wzruszyła ramionami."
W ten sposób lepiej się czyta.
P.S. No i jeszcze ta kropka po ,,normalnie" ;D.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Thomas
kurwy



Dołączył: 14 Sty 2012
Posty: 732
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 19:37, 17 Sty 2012 
Temat postu:

Właśnie. Bo jak ktoś coś mówi, a potem opisujesz jakąś jego czynność np. 'wzruszył ramionami', to musi być kropka.
Jeżeli ktoś coś mówi, a potem piszesz coś typu: 'powiedział', 'westchnął'. to owej kropki nie będzie.
"- Normalnie. - Adela wzruszyła ramionami." - tutaj kropka jest.
"- Normalnie - powiedziała Adela." - tu już kropki nie będzie.

Rozumiesz? Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Wto 19:49, 17 Sty 2012 
Temat postu:

Thomas- ale dałeś tą kropkę... Smile
Dziękuję za konentarze! Postaram się unikać błędów! Smile
Powrót do góry
Sherry
kurwy



Dołączył: 15 Sty 2012
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: A przyjedziesz?

PostWysłany: Wto 19:53, 17 Sty 2012 
Temat postu:

Na końcu zdania kropka jest zawsze. I tyle należy zapamiętać. Jeśli wypowiedź bohatera jest osobnym zdaniem od przypisu narratora, czyli w sytuacji, którą opisał Thomas, będzie kropka. A jeśli nie - to nie ;d.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Goltar
kurwy



Dołączył: 14 Sty 2012
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 21:51, 17 Sty 2012 
Temat postu:

Ehh... Thomas, cwaniaku! Kumplowi nie zgarnia się buziaków!
Co do opowiadania, z rozdziału na rozdział coraz bardziej się rozkręca, akcja jest coraz bardziej ciekawa. Kilka uwag: w średniowieczu ulice wykładali raczej "kocimi łbami", ale to nie jest wielki błąd, podobnie rzecz ma się z dorożkami. Osobiście bardziej posowałby mi wyraz "wozy", ale to już Twój gust. Ogólnie niezłe opowiadanie, czekam na następne części! Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Thomas
kurwy



Dołączył: 14 Sty 2012
Posty: 732
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 11:02, 18 Sty 2012 
Temat postu:

Sorry kolego, ale musiałem. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Thomas dnia Śro 11:02, 18 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nike
kurwy



Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 409
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Świętokrzyskie

PostWysłany: Czw 20:44, 19 Sty 2012 
Temat postu:

Ise, moje ulubione opowiadanie napisane przez ciebie Razz
Oczywiście świetne. Och, co będzie dalej, wiedzą nieliczni...
Wstawiaj dalej! Na wszystkie fora Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yap98
kurwy



Dołączył: 24 Sty 2012
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zakopane

PostWysłany: Śro 21:26, 25 Sty 2012 
Temat postu:

No.Tak więc na trzeci rozdział czas!

IZA
Iza wiedziała, że nic nie wskóra. "Nie dość, że została sama w świecie, którego nie znała, to jeszcze spotkał ją tak parszywy los. Prawdę mówiąc nie myślała teraz o sobie, ale o Iwie i Nikoli. Po prostu musi ich odnaleźć i wydobyć z tarapatów! Najgorsze było to, że nie potrafiła nic powiedzieć. A wcześniej tak wrzeszczała! Próbowała przywołać swój cięty język, ale on jak na złość postanowił, że pokaże jej nieprzyzwoity gest i nie posłucha jej.
Jednego była pewna: na zawsze kończy z olimpiadami historycznymi. Już w życiu nie weźmie udziału w żadnej z nich, choćby...
W zasadzie nie trzeba było "gdybać". Iza wiedziała, że ktoś zaraz spróbuje obedrzeć ją ze skóry. Szarpnęła mocno i ostatnia ręka, która ją trzymała cofnęła palce. Jeśli teraz się uwolni, pobiegnie za lektyką choćby kilometr!
W tym samym momencie z tłumu wyszła kobieta z brązowym kapturem na głowie. Wypływały spod niego kaskady kasztanowych włosów. Iza widziała tylko jej oczy- były błękitne z domieszką zieleni i przewiercały ją spojrzeniem na wylot.
-Ile mam wam dać za tą dziewczynę?-spytała patrząc bezpośrednio na Izę.
Przerażona nastolatka głośno przełknęła ślinę. Chcą ją sprzedać? To niemożliwe!
Brązowy wojownik wzruszył ramionami wywijając swoim żałosnym mieczykiem.
-Skoro jeden niewolnik został już dziś podarowany, drugi nie zrobi różnicy. Można ją wziąć- jak to mówią Błękitnokrwiści- gratis!-powiedział.
Oj, to nie były średniowieczne słowa.
Przed Izą stała jedyna droga ucieczki. Mogła dać długiego susa i przemknąć między kamienicami,ale bała się wykorzystać tę szansę. Gdyby na jej miejscy znalazł się Iwo, zrobiłby to bez wahania. Iza nie była jednak sportsmenką. Nie trenowała narciarstwa, jak jej przyjaciel. Prędzej świnia spadłaby z nieba, niż by jej się udało. A jaka potem czeka ją za to kara? Brr, wolała o tym nie myśleć!
Kobieta szybkim krokiem zbliżyła się do niej i mocno chwyciła ją w nadgarstku.
-Chodź i nic nie mów. Wszystko będzie dobre-szepnęła jej niezauważalnie do ucha.
Czyżby ta dziewczyna miała przyjazne zamiary? Nie było to zbyt wiarygodne, ale zawsze trzeba mieć nadzieję.
Iza z tajemniczą postacią przeszła wzdłuż uliczki odprowadzana wzrokiem wszystkich ludzi.
Nie byłaby sobą, gdyby nie posłała ostrego spojrzenia Brązowemu Wojownikowi. Przy okazji pokazała mu język. Jego mina była bezcenna. Taka zdziwiona, a przy okazji tępa. Dziewczyna nie miała okazji do obserwowania jej długo, bowiem ciągnięta przez kobietę zniknęła za przeciwnym zakrętem niż lektyka.
Przez dłuższą chwilę szły w milczeniu. a potem tajemnicza postać otworzyła drzwi jednej z drewnianych chałupek. Zaprosiła Izę do środka.
Zatrzasnęła drewniane wrota z całej siły i chwyciła najbliżej leżący przedmiot. Zamachnęła się rzucając nim o ścianę.
-Jak ja ich nienawidzę! Nienawidzę Lergańczyków, nienawidzę niewolnictwa!-wrzeszczała.
Potem zdjęła kaptur. Kryły się pod nim delikatne usta i mały, zgrabny nosek. Błękitne oczy były pełne łez. Kasztanowe włosy opadały dziewczynie na ramiona.
Miała trochę więcej niż 15 lat i Iza zorientowała się, że udawała dorosłą, po to, by ją uwolnić.
-Uciekaj póki możesz-mówiła drżącym głosem.-Uratuj swojego przyjaciela nim będzie za późno, bo to co czeka go nad ranem jest tak okrutne, że nie sposób o tym mówić. Na pewno nie zda próby. Musicie uciec w nocy. Poczekaj chwilkę.
Dziewczyna podeszła do drewnianego kufra i zaczęła w nim grzebać. Iza w tym czasie rozglądnęła się po pokoju. Miał drewniane ściany i skrzypiącą podłogę złożoną ze spróchniałych desek. Wszystkie meble były prymitywne i stare. Nie było nawet porządnej lampy, tylko kilka świeczek. Jedyną wspaniałą rzeczą w jej domu był piękny łuk powieszony nad jedynym okienkiem, oraz kołczan z blisko dwudziestoma strzałami. Brunetka podeszła do Izy zamykając wcześniej kufer. W rękach miała dziwaczną, czarną pelerynę. "Łał, jak u dementora"- pomyślała Iza.
-To strój Czarnego Lorda-wyjaśniła dziewczyna spokojnie.-Zawsze w nocy Czarny Lord, który rozpoczyna poranną, brutalną próbę przychodzi zobaczyć nowego niewolnika. Klucze od kajdanków są w kieszeni strażnika. Wyjmij je bardzo delikatnie. Aha, kieruj się do lochów. A potem uciekajcie gdziekolwiek poza miasto. Nie zmarnuj tej szansy, bo zgniecie oboje.
-A co z prawdziwym Czarnym Lordem? Przecież spostrzegą, że jest ich dwóch-powiedziała logicznie Iza.
-Zajmę się nim. Wiem wszystko o jego zwyczajach. Po to byłam szkolona-odpowiedziała dziewczyna.
-Robiłaś to już kiedyś?- Iza spojrzała w głębokie, błękitne oczy.
Na twarzy dziewczyny pojawiło się zadumanie.
-Raz. Ratowałam wtedy siostrę...-westchnęła.-Proszę, nie wdawaj się w walkę. Jeśli będziesz walczyć, zranisz się, a jeśli się zranisz... Już po tobie. Lerganowie znajdą cię na końcu świata.
Iza była przerażona. Nie brzmiało to wesoło. Ile teraz dałaby za to, żeby być w domu i gapić się na swoje rybki! A Iwo zadzwoniłby do niej i pogadałby pod pretekstem zadania z polskiego. Ale było inaczej. Znajdowała się w innym wymiarze z obcą dziewczyną, która starała się jej pomóc, a Iwo trafił do grona niewolników. Cudnie. Po prostu świetnie.
Iza nie mogła odrzucić jakiejkolwiek pomocy.
-My, Błękitnokrwiści, musimy trzymać się razem-na twarzy dziewczyny pojawił się cień uśmiechu.
Iza odwzajemniła go.
-Dziękuję-szepnęła.
-A kiedy ci się uda-powiedziała nieznajoma nachylając się nad nią.-wiedz, że pomogła ci Julianne Igness ze Stowarzyszenia Rycerzy Antylergańskich. Teraz idź już. Wyjdź tylnymi drzwiami i kieruj się do pałacu. Zdejmij tego kwiatka!- roześmiała się na końcu.

Iza zdjęła spinkę i wpięła ją we włosy Julianne.
-Kiedyś ci się odwdzięczę-powiedziała i zgodnie z poleceniami wyszła tylnymi drzwiami.
Za domem nowo poznanej było pełno błota. Iza położyła się i przeturlała po tej breji do samego płotu. Tylko jej twarz zdołała ocalić się od brudu. Dziewczyna wstała i spojrzała na ubranie. Przybrało kolor ciemnobrązowy. Póki się nie przebierze, nikt nie ma prawa pomylić jej z niewolnikiem.
Weszła na ulicę i puściła się biegiem przez brukowany deptak.
Czas rozpocząć akcję: "Na ratunek"...


Błędów masa, wszystko na pewno źle, ale komentujcie, może komuś choć trochę się spodoba ^^ .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Thomas
kurwy



Dołączył: 14 Sty 2012
Posty: 732
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 21:43, 25 Sty 2012 
Temat postu:

Ty już nasz moją opinię... ^^
Opowiadanie jest świetne, chociaż błędów trochę jest. Chociaż to nie w moim stylu je wypisywać, zwłaszcza, kiedy opowiadanie mi sie naprawdę podoba. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nike
kurwy



Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 409
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Świętokrzyskie

PostWysłany: Czw 20:02, 26 Sty 2012 
Temat postu:

Dodawałam już komo na PJ, ale jeszcze raz wyrażę (wyrażę przez ż? no jasne xd ) swoje wielkie i ważne zdanie. Błękitna jest świetna! Dziękuję za sama wiesz co. Julianne jest ekstra! Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alice Hayles
kurwy



Dołączył: 24 Sty 2012
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Czw 20:15, 26 Sty 2012 
Temat postu:

Dobre, naprawdę mi się podoba! Średniowiecze to moja ulubiona epoka, więc trafiłaś w me gusta. Wink Fajni bohaterowie i dobre jest to zachowanie tajemniczości. Czekam na nexta. Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yap98
kurwy



Dołączył: 24 Sty 2012
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zakopane

PostWysłany: Sob 19:45, 04 Lut 2012 
Temat postu:

Wstawiam kolejną część Błękitnej.

OSKAR
Oskar odgarnął grzywkę z czoła po raz setny. Zrezygnowany usiadł na skrzypiącym tapczanie i jeszcze raz przywołał do siebie ponure wspomnienia. Westchnął, wstał i znów zaczął przechadzać się po pokoju. Spojrzał w ogromne lustro, wyjrzał przez małe okienko i znów zaczął analizować po kolei wszystko co się stało.
Zaraz kiedy Adela wyprowadziła Oskara z sali lekcyjnej, powiedziała:
-Idź za mną i nie pytaj o nic. Tylko szybko!
Robiąc bardzo długie kroki dziewczyna zgrabnie wskoczyła na scenę i przeszła ją wszerz. Weszła w korytarz prowadzący do toalet i na wieżę. Oskar troszkę zdziwiony, ale posłuszny poszedł za nią. Zbliżyli się do WC i wtedy mózg Oskara zaczął pracować na przyśpieszonych obrotach. Po co Adela go tam ciągnie? Przecież sala plastyczna jest w drugą stronę, a pani Ola nauczała niczego innego, tylko właśnie plastyki! Czyżby trzecioklasistka wyciągnęła go z klasy pod tym pretekstem? A może to, że woła go nauczycielka jest jednym, wielkim łgarstwem?
Dziewczyna nagle przystanęła. Jej dłonie zacisnęły się w pięści. Stała tak kilka długich sekund tyłem do osłupiałego Oskara, a potem z wolna obróciła się. Jej twarz dziwnie zesztywniała, jakby była z metalu. Pierwszą myślą, która nasunęła się Oskarowi było to, że Adela przedawkowała krem ściągający pory. Oprócz tego całe ciało dziewczyny było dziwnie sztywne, a jej oczy... jej oczy...
Świeciły. Świeciły jak małe latarki. Jarzyły się blaskiem niby kocie oczy w nocy. Tyle, że nie były żółte, ale krwistoczerwone. A potem Adela przemówiła. Głos miała metaliczny, podwójny. Jakby dwie dziewczyny mówiły jednocześnie.
-Podejdź- powiedziała.
Oskar nie myśląc nawet, że działa wbrew jej woli cofnął się o krok. Wydawało mu się, że na twarzy tej dziwacznej kreatury, która przed nim stała pojawiło się równie dziwne jak ona cała uczucie. Nie było ono jednak pod żadnym pozorem pozytywne. Chłopiec rozróżniał w nim troszkę nienawiści, gniewu, pasji i szału. Czuł, że gdyby był bliżej, trzecioklasistka rozszarpałaby go na milion małych kawałków.
-Powiedziałam: podejdź- powtórzyła Adela o wiele głośniej niż poprzednio.
Życie nauczyło Oskara jednej rzeczy: jeśli ktoś mówi „podejdź”, a nie ma zamiaru cię uściskać, trzeba wiać ile sił w nogach. I według tej zasady właśnie postąpił. To było jedyne wyjście z tej sytuacji. Ale też wielki błąd.
Oskar nie wziął pod uwagę tego, że Adela potrafi wykazać szybkość działania. Z niespodziewaną zręcznością skoczyła i powaliła go na ziemię. Chłopiec uderzył boleśnie o podłogę i na kilka chwil stracił oddech. Kiedy znów napełnił płuca powietrzem, próbował zrzucić z siebie ciężar, jaki stanowiła trzecioklasistka.
Jednak trzeba o czymś wspomnieć. Oskar był jedną z najniższych i najbardziej wątłych osób w klasie. Nigdy nie odznaczał się tężyzną fizyczną. Co prawda uczęszczał kiedyś na karate, ale można powiedzieć, że to było „dawno i nieprawda”.
-Kiedy mówiłam, żebyś do mnie podszedł, to było na serio- wysyczała mu do ucha.- Rozumiesz?
A co jeśli trzecioklasistka weźmie go jako zakładnika? Nauczyciel od EDB kiedyś o tym mówił, ale jego lekcje są zazwyczaj tak nudne, że wszyscy obrzucają się na nich papierkami, lub normalnie śpią. Z tego co chłopiec usłyszał trzeba w takich sytuacjach zachować spokój i być posłusznym.
Zaraz, zaraz. Oskar i jakiekolwiek zasady? To nie idzie ze sobą w parze!
-Spadaj. Ja swój rozum jeszcze mam- odezwał się pierwszoklasista.- Teraz byłbym ci wdzięczny, gdybyś mnie puściła i pozwoliła wrócić do klasy.
Ręka Adeli zakleszczyła się na karku chłopca, po czym mocno pociągnęła go w górę. Oskar chcąc nie chcąc wstał próbując się uwolnić z metalowego wręcz uścisku. Druga ręka dziewczyny mocno trzymała z tyłu dłonie nastolatka.
-Nie będę się z tobą użerać- odezwała się dziewczyna.- życzę miłej podróży, Błękitnokrwisty.
-Kto?- krzyknął chłopiec.
Odbiło jej, pomyślał. Sfiksowała, oszalała.
Zaraz, przecież trwa lekcja! Gdyby krzyknął, na pewno ktoś przybiegłby mu z pomocą.
Aha. I pewnie zastałby go martwego... Nie zdziwiłby się, gdyby ona miała przy sobie broń. Ta dziewczyna była niebezpieczna!
Adela puściła dłonie chłopca. Pierwszoklasista gwałtownie szarpnął całym swoim ciałem i- o dziwo- uwolnił się z rąk szalonej dziewczyny! W tym samym momencie trzecioklasistka otworzyła drzwi toalety.
Oskar jeszcze nigdy nie widział czegoś takiego: ze środka tego intymnego miejsca wydobyła się czerwona mgła. Ostatnim, co chłopiec widział był szydercy uśmiech Adeli. Potem duszące opary wypełniły jego oczy i płuca. Oskar stracił oddech. Zacisnął powieki. W mózgu miał obraz krwistej czerwieni. Mgła, czy oczy Adeli? Mniejsza z tym. Teraz nie było to ważne! Przecież on zaraz umrze jeśli czegoś nie zrobi! Nie miał nawet siły krzyczeć. Padł skulony na podłogę i zaczął kaszleć. Trwało to długą chwilę. Zbyt długą. Wyczerpany Oskar stracił przytomność.
Kiedy się obudził, czuł się tak, jakby wisiał w próżni. Ale przynajmniej oddychał świeżym powietrzem. Otworzył na chwilę oczy i zaraz je zamknął. Leciał. Bez skrzydeł, bez samolotu. Leciał nad nieznanym miastem. Nagle zaczął powoli opadać w dół. Zacisnął mocno powieki oczekując upadku. Po chwili(choć Oskarowi wydawało się, że minęła wieczność), wylądował delikatnie na bruku i od razu zgniotła go olbrzymia masa. Chłopiec szeroko otworzył oczy. Napierał na niego tłum ludzi w średniowiecznych ciuchach. Mieli przy sobie topory, miecze i różne inne przestarzałe gadżety. W ogóle kraina, w której się znalazł była taka jakaś dziwnie... stara. Ulice pokryte kocimi łbami, stare kamieniczki i drewniane chałupki. Tłum pchał chłopca do przodu. Jakiś nieopatrznie niesiony miecz rozciął mu policzek. Oskar zaklął cicho pod nosem. Ile jeszcze nieprzyjemnych rzeczy można wytrzymać w jednym dniu?
Wydostał się w końcu z największego tłumu i upadł na ziemię. Zgnieciony, zmęczony, zraniony, zmieszany z błotem. Te „z” są potwornie nieprzyjemne, pomyślał. Ciężko oddychał.
Kiedy tak leżał, pewien mężczyzna o tępym wyrazie twarzy w stroju kupca podbiegł do niego i wrzasnął na cały głos:
-Ludzie! On ma błękitną krew!
Oskar spojrzał na niego jak na kosmitę.
-Co ty wygadujesz, gościu?- spytał nieprzytomnie.
Odruchowo dotknął zranionego policzka i oniemiał.
Albo za długo przebywał na komputerze i mózg sam włączył mu funkcję „zamień kolory”, albo... Nie, to nie mogło dziać się naprawdę.
Krew chłopca była w kolorze bezchmurnego nieba- czysto błękitna.
Potarł swój policzek jeszcze raz. To niemożliwe. Tyle razy się ranił, a jego krew była zawsze czerwona niczym kwiat maku. Ale skoro ten tępy facet to widzi, nie mogły być to halucynacje...
Kilka mocnych rąk chwyciło Oskara. To tłum zwrócił się na niego. Związali go linami. Oskar mocno się opierał: wyrywał się i krzyczał. Ale co mógł zdziałać jeden 13-latek w obliczu wielu ludzi?
Zaniesiono go do zamku zbudowanego z kamienia i wyniesono na wieżę do malutkiego pokoiku. Tam go rozwiązano, ale drwi zamknęły się na klucz nim zdążył nawet mrugnąć okiem. Oskarowi przyniesiono do pokoju jedzenie i picie. Nie tknął go jednak, w obawie, że jest zatrute.
Teraz po raz n-ty przechadzał się po swojej komnacie i rozmyślał.
Jakie zamiary mają tubylcy?
Gdzie on się w ogóle znalazł?
I skąd, do diabła, wzięła się błękitna krew?
Nie zdążył dokończyć tychże rozmyślań, bo usłyszał chrzęst klucza w zamku i do pokoju wszedł mężczyzna w lśniącej, srebrnej zbroi. Tęczówki jego oczu były wściekle niebieskie. Czaił się w nich obłęd i żądza mordu. Miał też krótko przystrzyżone czarne włosy i naprężone policzki.
-Już czas na egzekucję-oznajmił.

Pozdrawiam!!
Komentujcie śmiało i szczerze!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yap98 dnia Sob 19:46, 04 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nike
kurwy



Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 409
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Świętokrzyskie

PostWysłany: Sob 20:13, 04 Lut 2012 
Temat postu:

Czytałam to już na PJ. Znowu nas nie zawiodłaś - chcę więcej! Wstawiaj szybko następną część! Chętnie przeczytam Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tośka15
kurwy



Dołączył: 03 Lut 2012
Posty: 226
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 21:27, 04 Lut 2012 
Temat postu:

Opowiadanie jest świetne, bardzo mi się podoba Smile
Pisz więcej, a będzie jeszcze lepsze Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yap98
kurwy



Dołączył: 24 Sty 2012
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zakopane

PostWysłany: Pon 18:51, 13 Lut 2012 
Temat postu:

A teraz absolutna premiera! Tego nawet Wy, użytkownicy PJ nie widzieliście! Przedstawiam Wam piąty rozdział Błękitnej!
Miłego czytania. Komentarze bardzo mile widziane Smile .
NIKOLA
Kiedy Nikola zaczęła wreszcie oddychać świeżym powietrzem, jak na złość znowu jej go zabrakło. Znalazła się w tłumie. A tłum i świeże powietrze niestety nie współgrają ze sobą... Trzymała czyjąś dłoń. Nawet nie wiedziała czyją. W dotyku skóra była delikatna. Nie była to żadna podpowiedź- i Iza i Iwo mieli delikatne dłonie.
Rozglądnęła się uważnie i ujrzała wielu ludzi w średniowiecznych strojach. Tylu przepychających się dziwolągów! Czuła się śmiertelnie przerażona i zagubiona, ale nie tak jak zwykle. Teraz to uczucie spotęgowało się wielokrotnie. Nikola mocno zacisnęła palce na ciepłej dłoni i w tym samym momencie ktoś wpadł na nią z impetem. Dziewczyna odskoczyła w bok puszczając rękę jednego z przyjaciół. Teraz już nie miała szans na odzyskanie ich towarzystwa. Iwo i Iza zniknęli w tłumie.
Nikola została sama. Jedna, jedyna w obcym świecie, gnieciona przez masę dziwacznych ludzi.
Oddychała bardzo szybko. Jeszcze nigdy w życiu nie bała się tak, jak teraz. Samiuteńka, trzymała w ręku tylko swoje skrzypce w futerale. Zdążyła je zabrać z sekretariatu zanim się tu przeniosła. Codziennie musiała chodzić po lekcjach do szkoły muzycznej. Ojć... chyba dzisiaj nie pójdzie.
Starała się podążać w lewą stronę. Tam, gdzie było najmniej ludzi. To była szansa, aby się wydostać z tłumu. Teraz tylko trzeba było ją wykorzystać...
Kiedy Nikola wreszcie wydostała się z tłumu, pobiegła między bocznymi uliczkami. Bała się. Nie wiedziała gdzie biegnie, ale wiedziała, że musi dotrzeć jak najdalej stąd. Gdy znajdowała się w większym towarzystwie, ogarniał ją strach. Była jak sparaliżowana. Jeśli obok niej znajdowało się więcej osób niż dwie, Nikola nie potrafiła się nawet odezwać. Siedziała tylko chowając twarz w sweterku i uśmiechała się jak opętana.
Teraz uciekała pustymi, wąskimi uliczkami, gdy nagle ktoś wpadł na nią z impetem. Nikola upadłaby, gdyby dwie mocne dłonie nie chwyciły jej za ramiona i nie podtrzymały.
-Hej, gdzie tak biegniesz, księżniczko?- spytał wesoły głos. Dziewczyna podniosła oczy i spojrzała na twarz nieznajomego. Był chłopakiem w wieku góra 16 lat. Z tych wszystkich średniowiecznych dziwolągów był ubrany w miarę normalnie- w zwykłe, czarne spodnie i białą, luźną koszulę. Ale to wszystko chowało się pod żelazną zbroją na piersi, a przynajmniej jej częścią. Chłopak dzierżył w ręku błękitną tarczę. I to kwalifikowało go niestety do jednego wora z wszystkimi mieszkańcami tej dziwacznej krainy. Jego twarz była zabójczo ładna. Miał idealne rysy, nos ani zbyt duży, ani zbyt mały, zadziorny, figlarny uśmiech. Najpiękniejsze jednak były jego oczy. Nikola jeszcze nigdy w życiu nie widziała tęczówek o tak intensywnie czarnym kolorze. Głębokie, mroczne, a zarazem tak wesołe i zadziorne. Patrząc w nie można się było utopić. Trudno było oddzielić źrenice od tęczówek. Włosy chłopaka były kruczoczarne, lekko kręcone, sięgające do ramion.
Wyszczerzył do Nikoli dwa rzędy perłowo białych zębów.
-Co tam trzymasz?- spytał wskazując na czarny futerał. Nie doczekał się odpowiedzi, bowiem dziewczynę znów sparaliżował strach. Nigdy nie rozmawiała jeszcze z tak niesamowitym chłopakiem.
Nowopoznany zmarszczył brwi.
-Nie umiesz mówić?- spytał widoczne zaintrygowany.
Teraz Nikola musiała mu już coś powiedzieć.
-Umiem- wyszeptała cichutko
-To świetnie!- roześmiał się przyjaźnie chłopak- Może mi powiesz co jest zamknięte w tym czarnym pudle?
-Skrzypce- odpowiedziała dziewczynka. Zabrzmiało to fatalnie. Jakby była niedorozwinięta. „Jak to cudownie jest być nieśmiałym!”, pomyślała sarkastycznie.
-Mogę...?- powiedział nieśmiało młody rycerz i wziął delikatnie futerał. Rozpiął go z niesamowitym namaszczeniem i wyjął instrument.
-Niezwykłe- pokręcił głową zdumiony- Nigdy czegoś takiego nie widziałem...
Nikola o mało nie zakrztusiła się powietrzem ze zdziwienia.
-Niemożliwe! Nie macie tu muzyki?- spytała rozbawiona. Wyszło to trochę zbyt głośno, więc opamiętała się i spuściła szybko głowę.
Chłopak zmarszczył brwi po raz kolejny.
-Nie przypominam sobie...
Po chwili dodał:
-Możesz mi pokazać, co się z tym robi?
-Jak to? Tutaj? Teraz? Ale wszyscy patrzą... Nie... Nie dam rady... – mówiła urywkami
-Proszę.
Nie mogła mu odmówić. Nie potrafiła się oprzeć urokowi czarnych oczu. Oddychała szybko. Wzięła skrzypce do rąk i ułożyła je na ramieniu. Opuściła powieki. Zagrała chłopakowi kilka góralskich nut. Rozluźniła uchwyt na smyczku. Była bardzo zestresowana.
Otworzyła oczy i spojrzała na chłopaka.
-Dalej, zrób to jeszcze raz!- poprosił- Tylko trochę dłużej, dobrze?
-Nie... Nie teraz... – Nikola próbowała stawiać opór.
-Proszę. Zrób to dla mnie.
Znów te czarne oczy! Było w nich widać podziw i zachwyt. Jak mogła im odmówić?
Opuściła powieki i zagrała najdłuższą etiudę, jaką znała. Zdawało jej się, że wokół słyszy głosy, śmiech, szepty przepełnione zachwytem.
Kiedy skończyła i spojrzała przed siebie, zauważyła, że chłopak nie jest sam. Teraz otaczał ją tłum roześmianych ludzi, którzy klaskali z uznaniem. Nikola spanikowała. Porwała futerał, chwyciła skrzypce i czmychnęła w pobliską uliczkę. Zatrzymał ją jednak czarnooki chłopak.
-Jesteś niesamowita- powiedział chwytając ją za rękę- Szkoda, że tak się spieszysz. Mam nadzieję, że nasze drogi jeszcze się kiedyś zejdą. Żegnaj.
Młody rycerz puścił dłoń Nikoli.
Dziewczyna nie oglądnęła się za siebie. Puściła się biegiem między uliczkami. Znalazła ustronne miejsce koło drewnianej, lichej chatki. Siadła u jej progu i starała się ochłonąć. Tyle osób słyszało jej grę! A ona tak wstydziła się grać... To wszystko przez tego ślicznego chłopaka! Nikola nie potrafiła się na niego złościć.
Dziewczynka siedziała tak dobre kilka godzin. Zaczynało już zmierzchać. Teraz już nie czuła wstydu, ale strach. I co się z nią stanie? Jest już ciemno, a ona nie znalazła żadnego schronienia. Ba! Nawet nie starała się go szukać! Gdyby wierzyć wszystkim horrorom, zaraz ktoś rzuci się na nią z nożem. Brr...
Istotnie, drzwi chatki otworzyły się, a Nikola odskoczyła przerażona. Przed nią stanęła dziewczyna o błękitnych oczach i kasztanowych włosach puszczonych luźno na ramiona. Spojrzała zdziwiona na Nikolę.
-Błękitnokrwista- wyszeptała- trzecia w jednym dniu...
Nieśmiała dziewczynka spojrzała na nią jak na wariatkę.
-Jesteś w śmiertelnym niebezpieczeństwie!- krzyknęła brunetka chwytając ją za ramiona- Oni chcą cię złapać i zabić! Nie lekceważ tego! Uciekaj! Uciekaj za granice Lerganii! Tam jest Przeklęta Puszcza. Nie obawiaj się jej. Mieszka tam ktoś, kto ci pomoże. Chodź, musisz się przebrać...- dziewczyna pociągnęła Nikolę, ale ta wyszarpnęła się z uścisku brunetki.
-Jesteś opętana- powiedziała nieśmiała dziewczynka patrząc z szeroko otwartymi oczami na śliczną twarz błękitnookiej.
-Chcę ci tylko pomóc- mówiła łagodnie właścicielka domku- Chodź.
Horror, pomyślała Nikola. Zamiast pójść za przyjaźnie nastawioną dziewczyną krzyknęła:
-Odejdź!
I pobiegła w przeciwną stronę. Bała się brunetki. Nie chciała mieć z nią nic wspólnego.
Było już całkiem ciemno, a Nikola biegła dalej. W mieście nie było latarni, więc drogę oświetlał jej wyłącznie księżyc. To ją zgubiło. Krzyknęła, kiedy nogi się jej zaplątały. Upadła z impetem na bruk i poczuła jak ostry kamień rozcina jej dłoń. Zaraz potem spłynęła po niej cienka strużka krwi. Ale Nikoli to nie obchodziło. Siadła na ulicy i chowając głowę między kolanami rozpłakała się. Nie zamierzała już się chować.
Jeszcze wtedy nie miała pojęcia, co może się stać...


Pozdrowienia dla wszystkich czytających! :*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.forumpisarzy.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
MSHandwriting Theme Š Matt Sims 2004
phpBB  © 2001, 2004 phpBB Group
Regulamin