Forum dla wszystkich fascynatów pióra
FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Rejestracja Zaloguj

Rozdział I - Spotkanie
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.forumpisarzy.fora.pl Strona Główna -> RPG
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Midnight
kurwy



Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 173
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Północ

PostWysłany: Śro 20:23, 01 Lut 2012 
Temat postu: Rozdział I - Spotkanie

A więc - RPG oficjalnie uważam za otwarte!


Przed Wami rozdział pierwszy.
Późna jesień. Liście już dawno opadły z drzew. Wszystko dookoła spowite jest szarością, a radosne kolory odeszły, aby wrócić za kilka miesięcy.

Pchli targ w małym miasteczku niedaleko Wick, w północnej Szkocji.
Dużo miejscowych przebywa tam całymi dniami. To sprzedają, to kupują. Targ jest miejscem, które tętni życiem. Codziennie przewijają się tam setki osób - miejscowych i nieznanych.

I Wy postanowiliście dzisiejszego, pochmurnego poranka udać się tam, aby pozałatwiać własne sprawy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pandora
kurwy



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 300
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Nibylandii. :3

PostWysłany: Pią 14:35, 03 Lut 2012 
Temat postu:

[ Przedpołudnie. Targ niedaleko Wick, północna Szkocja ]


Przeciskałam się między ludźmi już długo, dłużej niżbym chciała, a nadal nie mogłam znaleźć interesującego mnie kramu.
Czy na tym cholernym targu nie ma żadnej zielarki?!
Ktoś mnie popchnął. Syknęłam na niego, nadal wbijając oczy w ziemię.
- Uważaj, jak chodzisz.
Parłam nadal przez gęsty tłum. Ludzie gadali, krzyczeli jeden przez drugiego. Zaczynałam żałować, że w ogóle tu przybyłam.
Co za licho mnie podkusiło, żeby opuszczać naszą siedzibę?
Cóż, teraz nie ma odwrotu.

Znów ktoś na mnie wpadł. Kaptur zsunął mi się z głowy. Szybko wciągnęłam go z powrotem. Zależało mi na tym, by nikt nie domyślił się mojej tożsamości.
W tych czasach, my, „mutanci”, mamy dość kłopotliwe położenie. Uważani jesteśmy za potwory i tępieni.
Ja i moje stado wróciliśmy w góry, tam nikt nas nie szuka. Na razie.
Ale zabójcy krążą tutaj...
Rozejrzałam się dyskretnie. Miałam na tyle ciężko, że nie mogłam na nikogo spojrzeć. Z moimi oczami? Rubinowy kolor od razu by ich zaalarmował. Wtedy musiałabym uciekać. No i jeszcze mówienie. Mówiłam jak bezzębny starzec, by nikt nie zobaczył moich kłów.
Nareszcie dostrzegłam zielarkę. Niemalże do niej dobiegłam.
- Witaj – powiedziałam, przykładając pięść do serca. Było to tradycyjne w powitaniu kotołaków.
Larika uśmiechnęła się i odwzajemniła gest.
- Witaj, Neallo. Wybacz, że tak długo.
Potrząsnęłam głową.
- Nieważne. Masz o co prosiłam?
Kobieta pokiwała głową. Jasne loki podskoczyły wokół jej szczupłej twarzy.
Podała jej niewielki woreczek. Kotołaczka szybkim ruchem wręczyła jej zapłatę.
Larika spojrzała zadowolona na dwa pięknie wykonane noże.
- Dziękuję – uśmiechnęła się, po czym zniżyła głos. – Widziałam tu kilka wilkołaków, a nawet elfy. Coś się szykuje.
Zmarszczyłam brwi. Kobieta niewątpliwie miała rację. Elfy? Wilkołaki? Skrzywiłam się. Kotołaki i wilkołaki raczej za sobą nie przepadały.
Brakuje tylko wampirów, krasnoludów, urgali, czarownic, Upadłych i Nefilim. No dobrze, może się troszkę zagalopowałam. Ale może naprawdę coś planują.
Cóż, ja zamierzam trzymać się od tego z daleka. Mam swoje obowiązki.
- Nie zamierzam się w nic mieszać. – powiedziałam stanowczo.
- Może planują wytępić morderców. Wasza pomoc by się przydała.
Zamyśliłam się.
- Ja bym musiała się trzymać od tego z daleka – powtórzyłam. – Jestem ostatnią z mojego klanu, a ktoś musi się opiekować stadem.
Larika spojrzała na mnie z zagadkowym wyrazem twarzy.
- Może wszyscy będziecie potrzebni.
Poczułam wręcz, jak źrenice mi się rozszerzają.
- Rzuciłaś kości. – nie było to pytanie.
Kobieta bez słowa skinęła głową.
- I jakie rokowania?
Wygięła usta w gorzkim uśmiechu.
- Przyszłość jest bardzo niejasna. Najdrobniejsza rzecz może zaważyć na wynik.
Przycisnęłam pięść do serca.
- Muszę ruszać. Niech twoje ścieżki będą proste.
Larika powtórzyła gest.
- I tobie szczęście niech sprzyja, Neallo.
Odwróciłam się i ruszyłam przez tłum.
Jakiś mężczyzna na mnie patrzył. Przyśpieszyłam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Thomas
kurwy



Dołączył: 14 Sty 2012
Posty: 732
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 15:10, 03 Lut 2012 
Temat postu:

[Południe. Targ niedaleko Wick, północna Szkocja.]

Siedziałem w cieniu, oparty o pień rozłożystego drzewa na targu. Wokół ludzie przepychali się i klęli pod nosem, za każdym razem, kiedy ktoś kogoś potrącił. Niewątpliwy urok takich miejsc.
Czekałem na mojego przyjaciela. Miał się dzisiaj tu pojawić. Nienawidziłem bezczynnego czekania. Wyjąłem nóż i zacząłem skrobać nim leżący obok patyk. Jednym uchem łowiłem informacje. W takich miejscach aż roi się od plotek.
- Widziałeś ile jest tu tych obrzydliwych elfów? – powiedział przechodzący obok facet do swojego towarzysza.
- Niech idą do diabła! – wtórował mu inny zamaszyście gestykulując.
Ja w przeciwieństwie do niektórych ludzi, nie miałem uprzedzeni do innych ras. Tak naprawdę ceniłem elfy, krasnoludy i inne „stwory”.
Ale mężczyźni mieli w jednym rację. Dzisiaj pojawiło się tu nadzwyczaj dużo elfów i wilkołaków. Widziałem też jednego, samotnego kotołaka przeciskającego się przez tłum. Coś wisiało w powietrzu.
Wstałem i poprawiłem kaptur na głowie. Nie będę siedział pod tym drzewem w nieskończoność. Prędzej, czy później Alg się pojawi, a ja tymczasem pójdę napić się chmielowego napoju zwanego piwem.
Przemieszczanie się po targu to udręka. Utwierdził mnie w tym przekonaniu jeden cholerny facet, który uderzył mnie łokciem w brzuch.
- Uważaj! – warknąłem i odepchnąłem go torując sobie drogę.
- Dawno nikt ci nie obił mordy? – spytał wyzywająco i ruszył w moją stronę.
Nie odpowiedziałem. Zadowoliłem się kilkusekundową prezentacją środkowego palca, po czym ruszyłem w swoją stronę. Ludzie zagrodzili drogę mężczyźnie, a ja zniknąłem za zakrętem. Tak więc nie miał okazji, żeby „obić mi mordy”.
Wreszcie dotarłem do wybranego kramu i kupiłem butelkę piwa. Wlałem je sobie do gardła i ruszyłem z powrotem w stronę drzewa, gdzie wcześniej siedziałem. Poprawiłem łuk na ramieniu i, nie bez używania łokci, przepchnąłem się przez stłoczonych ludzi.
Usiadłem pod dębem i zacząłem powoli sączyć piwo. Czekałem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Thomas dnia Pią 15:11, 03 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nike
kurwy



Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 409
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Świętokrzyskie

PostWysłany: Pią 15:37, 03 Lut 2012 
Temat postu:

Północna Szkocja. Targ niedaleko Wick. Około 10.45.

Szłam szybko krętymi alejkami między straganami. Przemieszczający się ludzie cisnęli się na mnie, tak że z trudem brnęłam do przodu. Mimo wszystko jednak moja aura ich odstraszała. Lepsze to niż nic.
Szukałam dłużej, niż powinnam. Anthony zawsze znajdował odpowiednie miejsce na stragan: nierzucające się w oczy glinom, ale jednocześnie często odwiedzane. Był rozczulający z tym swoim ciągłym strachem o własne życie. Miał tylko jedną słabość: nie mógł żyć bez klientów.
Kramik był większy od innych i osłonięty przed słońcem oraz hałasem. Było tu jednak trochę duszno.
Anthony stał na środku i cieszył się dniem targowym. Gdy tylko mnie zobaczył, uśmiechnął się i ruszył w moją stronę.
- Dawno panny nie widziałem, von Lersen – wymówił te słowa z niemym pytaniem. Mimo że nie musiał, trochę się mnie bał.
- Ciebie też miło widzieć, Anthony. - Podeszłam do długiej półki, na której ułożone były starannie zamówienia. - Już jest?
Anthony wytrzasnął skądś mój płaszczyk.
- Oczywiście. Były opóźnienia, ale takich rzeczy się nie odsyła.
Płaszczyk był czarny, ze srebrnymi ćwiekami w miejscach szwów. To nie była tylko dekoracja; srebro działało na wilkołaki, których, nawiasem mówiąc, bardzo nie lubię.
- Najmodniejszy fason, jak widzę. Jest to, o co prosiłam?
- Oczywiście. Było trochę kłopotów, ale... jest wszystko. - Odwinął materiał w miejscu zgięcia, pokazując ukrytą pochwę na nóż.
- Świetna robota. - Odebrałam zamówienie i ruszyłam z nim w kierunku wejścia. Przed płachtą podałam mu zwitek banknotów. - Do zobaczenia, Anthony.
- Czekaj – pociągnął mnie za ramię. - Gdy wracałem od Harr'ego, widziałem kotołaczkę i wilka. Coś się tu dzieje, jestem niemal pewien, że szykuje się jatka.
Spojrzałam na niego z wdzięcznością.
- Jeśli tak, dam sobie radę. Dzięki.
Włożyłam nowy płaszczyk (wolę być przygotowana na starcie z wilkołakami) i wyszłam na ruchliwą ulicę. Odwróciłam się. Anthony patrzył na drugą stronę ulicy, gdzie jakaś kobieta w kapturze prawie że biegła. Ruszyłam w przeciwnym kierunku – tak łatwo w to nie wejdę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nike dnia Pią 15:37, 03 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yap98
kurwy



Dołączył: 24 Sty 2012
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zakopane

PostWysłany: Sob 21:39, 04 Lut 2012 
Temat postu:

[ Godzina 11.00, Targ niedaleko Wick, północna Szkocja ]

-Gdzie się pchasz!
-Spadaj!
-Dziewczyno, patrz gdzie leziesz!
Takie wrzaski kierowane pod moim adresem prześladowały mnie na Targu niedaleko Wick. No cóż, nic dziwnego. W tych rejonach nikt nie lubił Elfów...
Nieświadomie położyłam dłoń na moim łuku. Bawiłam się cięciwą. Byłam gotowa zapakować strzałę w łeb każdemu, kto tylko skieruje do mnie jakąś obelgę.
Szukałam Jase’a i Martine’a- moich dwóch najlepszych przyjaciół. Zresztą jedynych, jakich miałam. Mieli czekać na mnie przy kramie z ziołami. Świetnie. Tylko przy którym? Takich było tutaj mnóstwo! Nie miałam pojęcia gdzie ich szukać. Krążyłam po targu. Jak ich tylko spotkam, potraktuję ich strzałą, myślałam. To wszystko za to, że nie podali mi konkretnego miejsca!
Nagle jakaś delikatna dłoń chwyciła mnie za ramię. To mogła być tylko dłoń drugiego Elfa.
-Gdzie podążasz, królewno?- spytał Jase ukazując dwa rzędy ślicznych, białych zębów. Odruchowo poprawiłam różę, którą rano wpięłam we włosy. Zmierzyłam go wzrokiem. Śliczne, złote loki opadały na jego ramiona, a wesołe błękitne oczy patrzyły na mnie z radością.
-Dobrze, że jesteś - powiedział z uśmiechem.
Miałam potraktować go strzałą w siedzenie. Zamiast tego pocałowałam jego policzek na powitanie. Zarumienił się.
-Gdzie Martine?- spytałam
Martine był pół-elfem. Miał delikatnie podkręcone, ciemne włosy i oczy koloru morskiej bryzy. Jego znakiem rozpoznawczym na pewno był pokaźny nos. Nigdzie na targu nie widziałam czegoś, co chociaż przypominałoby nos Martine’a. To znaczyło, że przyjaciel nie przybył na spotkanie.
-Nie przyszedł- Jase zacisnął wargi.
-Pewnie się spóźni. Nie pójdę bez niego na polowanie. Poczekamy w gospodzie.
Jase objął mnie ramieniem i zrobiliśmy kilka kroków. Gospoda była bardzo blisko. Spotkaliśmy się tuż przed nią. W momencie, kiedy weszłam do środka, sparaliżowało mnie. Tam było tak... ciemno. Lampy się nie świeciły. Wszyscy się śmiali. Tyle huku w ciemności...
-Co się stało?- spytał troskliwie Elf.
-Ciemno. Nie wejdę tutaj- odpowiedziałam
Jase spojrzał mi prosto w oczy. Jako jedyny wiedział, skąd się wziął mój paniczny lęk przed ciemnością. Jako jedyny znał moją ukrytą tajemnicę.
-Poczekaj na mnie na zewnątrz. Zaraz do ciebie dołączę.
Wyszłam. Oddychałam szybciej. Ten lęk jest bardzo uciążliwy...
Rozejrzałam się dookoła. Dostrzegłam mnóstwo innych ras: Kotołaki, Wampiry, Wilkołaki... Obserwowałam ich wszystkich dopóki Jase nie wrócił.
Staliśmy w milczeniu pod gospodą.
I po prostu czekaliśmy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pandora
kurwy



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 300
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Nibylandii. :3

PostWysłany: Nie 21:28, 05 Lut 2012 
Temat postu:

[ Południe. Targ niedaleko Wick, północna Szkocja. ]


Po raz kolejny w moich trzewiach zagrzmiało.
Westchnęłam, sfrustrowana. Powinnam iść do gospody i zjeść cokolwiek, by pozbyć się głodu, ale mdliło mnie na myśl ohydnego, ludzkiego jedzenia. Suche i bez wyrazu. Wolałam już surową sarnę... ach, nie mogę iść na polowanie. Zasady tego zabraniały. Jakby ktoś mnie zobaczył? Musiałabym wszystko zostawić i uciekać. A nie jest to dobry pomysł. Fatalny. Zrobienie nowych wywarów zajęłoby Larice miesiące, a my potrzebujemy ich jak najszybciej.
Niechętnie ruszyłam do gospody.
Wiem, że bystrzejsi ludzie i inni „mutanci” musieli mnie rozpoznać.
Niektórych rzeczy nie da się zamaskować płaszczem.
Nadal pozostawał lekki i zwinny krok, zbyt szybkie reakcje. Nie mogłam powstrzymać odruchów.
Nagle zawahałam się. Pod drzwiami gospody stały dwa elfy i wpatrywały się we mnie. Po tej krótkiej chwili trwającej zaledwie dwie sekundy ruszyłam znów zdecydowanym krokiem. Kiedy przechodziłam obok nich, elf wykonał ruch, jakby chciał mnie złapać za ramię, jednak elfka powstrzymała go. I dobrze. Z kotołakami trzeba się najpierw przywitać. Taki gest jest jednoznaczny atakowi w moim środowisku.
A atakowanie naszego ludu, w szczególności tych z klanu Kruka, do którego należę, nie jest zbyt rozsądne. Walczymy bowiem do ostatniej kropli krwi.
Nie wiem, czy tak dumny i honorowy naród stąpał kiedyś jeszcze po tej ziemi.
W gospodzie było gwarno, duszno, ciemno... i śmierdziało niemiłosiernie. Starym potem, czymś, co według nich było piwem i czymś jakby...
Wilkołakiem.
Zmarszczyłam nos i ruszyłam pospiesznie do jedynego pustego stolika. Za chwilę przybiegła spocona dziewczyna.
- Co podać?
- Coś do jedzenia. Cokolwiek, byle szybko.
Po chwili wróciła z parującą miską, którą postawiła przede mną, nawet nie prosząc o zapłatę. Powąchałam nieufnie zawartość miski. Coś w rodzaju zupy. Szybko wzięłam pierwszy łyk. I niemalże go wyplułam.
- Wytrzymasz – mruknęłam do siebie.
Jak najprędzej zjadłam i dałam przebiegającej akurat dziewczynie zapłatę. Wyszłam na zewnątrz, wzdychając z ulgi.
A potem westchnienie zamarło mi na ustach.
Bowiem drogę zastawiła mi elfka.
Spięłam się, gotowa do walki.
Tamta jednak uśmiechnęła się do mnie, nieco chłodno i ledwo zauważalnie, ale jednak.
Niezdecydowana, niechętnie przyłożyłam pięść do serca.
Elfka i jej towarzysz powtórzyli nieco niedokładnie gest.
- Witaj, kotołaku. – powiedział elf.
- Witam. – odpowiedziałam cicho, podnosząc wzrok.
Tamci wymienili spojrzenia, nieco zdziwieni barwą moich oczu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sherry
kurwy



Dołączył: 15 Sty 2012
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: A przyjedziesz?

PostWysłany: Pon 18:50, 06 Lut 2012 
Temat postu:

12.35, targ niedaleko Wick, północna Szkocja

Obudziłem się pod jakąś topolą. Przez chwilę nie pamiętałem, gdzie się znajduję. Wiedziałem tyle, że gdy pierwszy blask słońca przedarł się przez ciemności nocy, mój Płomień nagle zgasł, doprowadziwszy mnie do celu. Gdzie dotarłem? I z jakiego powodu właśnie tutaj? Byłem zbyt zmęczony, aby zajmować się tymi kwestiami.
Do moich uszu dobiegły najróżniejsze nawoływania, śmiech i wszelkie inne dźwięki świadczące o tym, że w pobliżu znajdowała się duża grupa ludzi. Przestraszyłem się, że mnie dostrzegą. To musiałoby być nawet zabawne: miny zdziwionego tłumu, który dostrzegł zielonego karzełka wylegującego się pod drzewem.
Chociaż pewnie znaleźliby się i tacy, którzy domyśliliby się prawdy o mnie.
Wspiąłem się z wprawą doświadczonego odkrywcy na rozłożystą topolę, aby sprawdzić, do jakiego środowiska przyszło mi trafić.
Bynajmniej nie spodobało mi się to, co zaobserwowałem.
Nigdy nie lubiłem pchlich targów. W przykry sposób kojarzyły mi się z cyrkiem, w którym przymusowo występowałem jako pacholę. Te wszystkie nawoływania: ,,Kapelusze! Piękne, kolorowe kapelusze, najtańsze w świecie!” przywodziły mi na myśl zapowiedzi występów. ,,Proszę państwa, oto najdziwniejszy stwór świata! Zielony niby-człowiek! Tylko w naszym cyrku!”.
Niespodziewanie zauważyłem coś, co nieco zbiło mnie z tropu. ,,Nieco” to jedno z moich ulubionych słów. Dla jednych ,,zjeść nieco ziarnek grochu” oznacza ,,zjeść tyle ziarnek, ile płatków ma kwiat niezapominajki”, zaś dla innych ,,zjeść tyle, ile ziarenek maku ma makówka”. ,,Nieco” oznacza pełną dowolność.
Więc, jak już wspomniałem, byłem nieco zbity z tropu. W tym wypadku ,,nieco” oznaczało tyle, że ze zdumienia spadłbym z drzewa, gdybym w ostatniej chwili nie przytrzymał się jedną łapką gałęzi. Wdrapałem się po raz drugi, tym razem jeszcze wyżej – tak wysoko, że siedziałem już na najcieńszych gałązkach.
Zapomniałbym wtrącić, co mnie tak zbiło z tropu.
Otóż pośród przeogromnej jak na mój gust ciżby ludzi dostrzegłem elfa.
Tym razem przypatrzyłem się uważniej – najpierw elfowi, a później także pozostałym zgromadzonym. Gdzie jeden elf, tam należy spodziewać się kłopotów.
Jeśli chodzi o kłopoty, to tym razem przyuważyłem ich całkiem sporo.
Ogółem naliczyłem dwa elfy i kotołaka. Nie wiedziałem, czy tylko mi się to wydawało, czy też nie, ale przez moment rzuciła mi się w oczy istota na podobieństwo wampira.
Chociaż nie. Pewnie było to tylko przywidzenie.
Nie bawiłem się w powolne schodzenie na ziemię. Jednym płynnym ruchem zeskoczyłem z topoli i usiadłem pod nią, żeby się zastanowić, co robić dalej.
Nie powinienem się ujawniać. To wbrew moim zasadom.
Ale… ujawniać się? Skąd w ogóle przyszła mi do głowy taka dziwaczna myśl?
W tej chwili miałem ważniejsze kwestie do przemyślenia. Mianowicie: dlaczego Płomień zaprowadził mnie właśnie w to miejsce?
Niewątpliwie szykowało się tu coś niezwykłego. Niecodziennie elfy spacerują sobie wśród ludzi. A już na pewno nie kotołaki.
Tylko co JA miałem z tym wszystkim wspólnego? Szczerze mówiąc, byłem przekonany, że nic.
Nie wiedząc jeszcze, w jaki sposób ułożą się moje sprawy, postanowiłem stąd odejść. Dokąd? Gdziekolwiek.
Byłem tułaczem. Wiecznie niezaspokojonym wędrowcem.
Nie zdawałem sobie wtedy sprawy, że Płomień nigdy nie wybiera drogi przypadkowo. Ani tego, że od tej chwili moje plany nie będą miały już żadnego znaczenia.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sherry dnia Pon 20:08, 06 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nike
kurwy



Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 409
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Świętokrzyskie

PostWysłany: Pon 19:48, 06 Lut 2012 
Temat postu:

Północna Szkocja. Targ niedaleko Wick. Około 12.35.

Szłam pośpiesznie w stronę placu, obładowana stosem różnych książek. Łatwo było tu znaleźć dużo powieści i rozpraw historycznych, których w zwykłej księgarni by człowiek nie dostał. A właściwie, nieczłowiek.
Plac był większy od innych, a na środku rosło kilka drzew. Przez chwilę zdawało mi się, że widzę małego zielonego ludzika w jednej z koron, ale pewnie było to tylko złudzenie optyczne.
Szłam, jag gdyby nigdy nic, potrącając przechodniów i torując sobie drogę łokciami, gdy zauważyłam jakiś cień w kapturze przemykający się między drzewami. Stanęłam gwałtownie, zaniepokojona. Gwar tłumił wszelkie odgłosy.
Nagle kątem oka zarejestrowałam jakiegoś faceta poruszającego się szybko w moim kierunku. Sięgnęłam po sztylet, ale zanim zdołałam go wyjąć, w moim polu widzenia znikąd pojawiła się strzała, która trafiła napastnika. Chwilę później to samo stało się z następnym mężczyzną.
Obróciłam się szybko w kierunku drzew. Z cienia wyłonił się mężczyzna w kapturze. Niósł ze sobą długi łuk, co tłumaczyło tajemnicze strzały.
Nie powiem, żeby mnie to uspokoiło.
- Cześć – odezwał się, przekrzykując hałas. - Lyar Odedjian.
- Elizabeth von Lersen – przedstawiłam się.
- Czy na targu jest więcej takich ludzi? I kim jesteś?
- Ja też mogłabym zadać to samo pytanie.
- Ja jestem człowiekiem.
- A ja nie. Tyle ci na razie musi wystarczyć. A co do zabójców, nie wiem. Dzisiejszego ranka to pierwsi, którzy na mnie polowali.
Spojrzał na mnie, najwidoczniej trochę zbity z tropu. Pewnie był ciekawy mojej rasy, ale świetnie się kamuflowałam. Nie wyglądałam bardzo dziwnie czy przerażająco, a swoje kły potrafię kontrolować. Zazwyczaj wysuwają się instynktownie przy widoku krwi, ale, jak już wspomniałam, niejeden wampir mógł mi pozazdrościć kontroli nad apetytem. No i walczyłam sztyletem.
- Dobra. Chyba powinniśmy sprawdzić, czy nie ma ich tu więcej – powiedział niepewnie.
Klasnęłam w ręce.
- Świetnie. W końcu sensowne zdanie.
Odwróciłam się i pobiegłam środkiem uliczki, a za mną kroczył Lyar. Szybko przemieszczaliśmy się coraz dalej. W końcu dotarliśmy pod gospodę, gdzie zamarłam, a mój towarzysz wpadł na mnie od tyłu.
Przed budynkiem stały elfy i kotołaczka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Thomas
kurwy



Dołączył: 14 Sty 2012
Posty: 732
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 20:01, 06 Lut 2012 
Temat postu:

Północna Szkocja. Targ niedaleko Wick. Około 12.35.

Siedząc pod drzewem dostrzegłem zabójców podążających tropem jakiejś kobiety. Patrzyłem na nich przez jakiś czas. Zdjąłem łuk z ramienia, żeby w razie potrzeby móc szybko z niego skorzystać.
Nie musiałem długo czekać. Jeden z mężczyzn chciał zaatakować kobietę, ale nie zdążył, bo dosięgnęła go moja strzała.
Nie miałem czasu, żeby podziwiać swoje "dzieło" ponieważ kolejny mężczyzna ruszył w stronę dziewczyny.
Świst i padł na ziemię z grotem strzały wbitym w brzuch.
Upewniwszy się, że w pobliżu nie ma więcej napastników wyszedłem z za drzew i podszedłem do dziewczyny.
Przedstawiłem się jej, a ona uczyniła to samo. Następnie ruszyła w stronę gospody. Chcąc, nie chcąc udałem się za nią. Domyślałem się, że jest wampirem, ale nic nie powiedziałem. Prawdę mówiąc obawiałem się trochę wampirów, ale ona wyglądała na przyjaźnie usposobioną.
Kiedy doszliśmy do gospody przed naszymi oczami ukazały się dwa elfy i kotołak.
Kierowany impulsem sięgnąłem po łuk.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Thomas dnia Pon 20:06, 06 Lut 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Goltar
kurwy



Dołączył: 14 Sty 2012
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 20:03, 07 Lut 2012 
Temat postu:

Północna Szkocja. Karczma na targu niedaleko Wick. 12:35.

Pociągnąłem kolejny łyk z wielkiego kufla, stojącego na stole przede mną. Smakuje jak pot trolla jaskiniowego, ale to zawsze piwo. Pomyślałem i wspominałem doskonały miód pitny produkowany w moim klanie.
Rozejrzałem się po wnętrzu tawerny. Pomieszczenie śmierdziało przypalonym jedzeniem i alkoholem. Słabe światła lamp przytłumione były dodatkowo unoszącym się w powietrzu dymem, przez co w karczmie panowała wszechobecna ciemność. Jedynym jasnym punktem były otwarte na oścież drzwi, przez które wpadało nieco promieni słonecznych.
Elf w takim miejscu to niecodzienny widok, ale kotołaczka? Na brodę Odyna, coś się szykuje. Może będzie jakaś okazja do bitki? Dopiłem szybko ohydną zawartość kufla i wstałem, poprawiając jednocześnie moją brodę. Zobaczymy o co chodzi tym leśnym ludkom.
- Dokąd się wybierasz, karzełku? - usłyszałem niski głos przed sobą. Spojrzałem w górę i zobaczyłem dwóch dwudziestoletnich chłopaków zagradzających mi drogę.
- Kogo nazywasz karłem, chłystku? - odwarknąłem. Ten chłopak chyba nie poznał jeszcze gniewu Kamiennej Pięści.
- Jak śmiesz się tak do mnie odzywać, mutancie! Czy to oznacza, że wyzywasz mnie na pojedy... - Moja pięść wystrzeliła i trafiła w splot słoneczny młodzieńca, pozbawiając go tchu. Obróciłem go i kopnąłem w tył kolan, tak że rozrabiaka klęknął na deskach pokrywających podłogę tawerny.
- Nie uważasz, że walka z niższym to dyshonor? Teraz możemy zaczynać. - szepnąłem mu do ucha, chwyciłem opróżniony przed chwilą kufel i roztrzaskałem go na głowie dwudziestolatka.
- Hej, zostaw go! - krzyknął towarzysz pokonanego, który dopiero otrząsnął się ze zdumienia. Kolejny idiota. To już dziewiąty w tym tygodniu. Spojrzałem tylko na młodzika i zacząłem zakładać ćwiekowane rękawice. Ujrzałem strach na twarzy chłopca, ale widocznie przełamał się, bo w następnej sekundzie doskoczył do mnie. To będzie aż za łatwe. Uderzyłem śmiałka pod brodę, co ogłuszyło go na tyle, że mogłem podnieść chudzielca za kołnierz i wyprowadzić kolejny cios, który pozbawił go przytomności. Czując, że mięśnie napastnika zwiotczały wyrzuciłem go z hukiem przez drzwi. Zadowolony z siebie wyszedłem z karczmy. Na zewnątrz stanąłem osłupiały. Patrzyły na mnie dwa elfy, kotołaczka, kobieta w dziwnym, nabijanym ćwiekami płaszczu i chłopak trzymający łuk gotowy do strzału. Na każdym obliczu malowało się zdumienie.
- Nie ma to jak dobre wejście! - zaśmiałem się, aby ukryć zakłopotanie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Goltar dnia Wto 20:07, 07 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pandora
kurwy



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 300
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Nibylandii. :3

PostWysłany: Wto 20:20, 07 Lut 2012 
Temat postu:

[ Północna Szkocja. Targ niedaleko Wick. Około 12. 35 ]



Niemalże warknęłam, gdy ujrzałam asasynów.
A warczałam już na całego, gdy zobaczyłam człowieka celującego we mnie z łuku. Kaptur zsunął się z mojej głowy, tak, że można było w całej krasie podziwiać ostre kły w moich ustach.
Czułam, że moje uszy wydłużyły się, nie wystawały jednak z czarnych włosów. Pochyliłam się, moje ciało wstrząsały dreszcze.
Przemiana.
Znienacka pod naszymi głowami rozległo się głośne krakanie.
Niespotykanie duży kruk z impetem wylądował na moim ramieniu, wbijając mocno szpony w moje ramię. Jakimś sposobem udało mu się to mimo kolczugi ukrytej pod skórzaną bluzą.
Syknęłam z bólu. Przemiana natychmiast została zatrzymana.
Byłam przerażona. Tak łatwo zostałam wytrącona z równowagi przez zwykłego człowieka.
Gdzieś we mnie odezwał się cichy głos, mówiący, że nie chodzi o jego człowieczeństwo. Zdławiłam go.
Kruk zakrakał donośnie, jakby z naganą i odleciał. Odprowadziłam go wzrokiem, mamrocząc w łacinie podziękowanie.
Tymczasem z karczmy wypadł najprawdziwszy krasnolud, wprawiając mnie w osłupienie. Widziałam pierwszy raz Cor Lapidem, Kamienne Serce, jak ich nazywamy. Powiedział coś i zaśmiał się, ale to już mi umknęło, bo kątem oka zauważyłam rąbek czarnego płaszcza...
W tłumie, niezwykle cichym, rozległ się głos ociekający pogardą.
- Brudny zmiennokształtny, dzikie zwierzę. Sami widzicie, że takich jak oni trzeba tępić. – z tłumu wystąpił mężczyzna z wielkim, srebrnym mieczem, w czarnym płaszczu. Miał ostro zarysowaną szczękę i paskudny uśmiech na przystojnej twarzy.
Nagle moją uwagę zwrócił szelest dobiegający gdzieś z boku. Nienaturalnie szybkim ruchem obróciłam twarz w tamtą stronę, a moje źrenice się zwęziły.
Elfka w ostatniej chwili obróciła się, a miecz śmignął obok jej boku.
A chwilę potem rozpętało się piekło.
Ludzie krzyczeli i uciekali w panice, pojawiło się mnóstwo postaci w czarnych płaszczach. Z cichym prychnięciem wysunęłam z pochwy mój srebrny sztylet. Moje paznokcie przekształciły się w szpony.
Nie mogłam dopuścić do całkowitej przemiany.
Przez tą chwilę zastanowienia straciłam ułamek sekundy na reakcję. Ciemnoskóry asasyn ciął ostro w moje serce. Życie uratowała mi strzała, która śmignęła obok mojej twarzy, która wbiła się w gardło mężczyzny. Zerknęłam na człowieka, który go zabił. Ten, który we mnie celował. Skinęłam mu głową. Rzuciłam się w wir walki. Jednemu rozpłatałam szyję pazurami, krew trysnęła mi na płaszcz. Kolejnemu wbiłam sztylet w serce. Wymachiwałam bronią jak szalony derwisz.
Włosy opadły mi na czoło, nieliczne płytkie rany piekły żywym ogniem. Coś musiało być z tymi mieczami.
Rzeczywiście, klingi były z żelaza. Srebrną miał tylko dowódca.
Nieźle się przygotowali, pomyślałam, wykonując piruet.
Znienacka silne ręce chwyciły mnie od tyłu. Cięłam na oślep.
Przeciwnik jęknął i osunął się na ziemię, a ja, nadal zamknięta w jego uścisku, upadłam razem z nim. Ktoś wyrwał mi nóż z ręki i ściągnął mi buty, zabierając jednocześnie kolejne dwa sztylety.
Szarpałam się z całych sił.
Nic z tego, asasyn okazał się nie być tak martwy, jak to okazywał. Jego oddech był ciężki, ale nadal żył. Medalion piekł moją skórę, uniemożliwiał Przemianę.
Złapało mnie kilku i wlekło szybko w kierunku któregoś z domów.
Ogarnęło mnie lodowate przerażenie, żołądek podjechał do gardła.
Wszystko, byle nie to.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pandora dnia Wto 20:24, 07 Lut 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Thomas
kurwy



Dołączył: 14 Sty 2012
Posty: 732
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 21:14, 07 Lut 2012 
Temat postu:

Północna Szkocja. Targ niedaleko Wick. Około 12. 35


Nie było czasu na myślenie. Posłałem strzałę, kiedy jeden z asasynów zaatakował. Nie chybiłem. Jednak jeden z nich podszedł mnie od tyłu. Dostrzegłem go kątem oka i uderzyłem łokciem w brzuch. Jęknął, a ja wyciągnąłem sztylet i wbiłem mu go w brzuch. Usunął się na ziemię za moimi plecami.
Po raz kolejny uratowałem dzisiaj komuś życie. Dziwne. Nie zdarza mi się to często. Nie miałem jednak czasu, żeby podziwiać swoje wyczyny, ponieważ zauważyłem, że kilku z zabójców łapie kobietę i ciągnie ją w stronę któregoś z domów.
Świetnie. Kolejny raz będę miał okazję, żeby ją uratować. Mam nadzieję, że nie zawiodę.
Pognałem przepychając się przez spanikowany tłum w stronę, którą poszli mężczyźni.
- Chodź! – rzuciłem po drodze do krasnoluda. – Przydasz się!
Nie czekając na odpowiedź pobiegłem za asasynami.
Po raz kolejny dzisiaj, zdałem sobie sprawę, jak bardzo uciążliwe są takie miejsca. Ludzie pchali się i krzyczeli, co nie ułatwiało pogoni zabójców. Raz, po raz traciłem ich z oczu, a za chwilę pojawiali się w zupełnie innym miejscu.
Zakląłem pod nosem i skupiłem się na ich nie zgubieniu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Thomas dnia Wto 21:14, 07 Lut 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Midnight
kurwy



Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 173
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Północ

PostWysłany: Wto 21:25, 07 Lut 2012 
Temat postu:

Trochę się to wszystko mi wymknęło spod kontroli, ale widzę, że się rozkręcacie. To dobrze. Dobrze.

Teraz, uwaga! Nagły zwrot akcji.

W pewnym momencie słychać strzał i krzyk.
Zabójcy, którzy do tej pory trochę narozrabiali nagle się wycofali. Tak po prostu. Uciekli, jakby nagle otrzymali jakiś dziwny sygnał, czy coś w tym stylu.

Oczywiście, wszyscy jesteście ciekawi, co takiego się stało i zawracacie na targowisko, na którego skraju wszyscy spotykacie się nad ciałem elfa nieznanego żadnemu z was.

Domyślacie, się, że kroi się coś poważnego. Że to nie robota żadnej z ras magicznych, a ludzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nike
kurwy



Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 409
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Świętokrzyskie

PostWysłany: Śro 14:56, 08 Lut 2012 
Temat postu:

Północna Szkocja. Targ niedaleko Wick. Około 12. 35

Nagle zaatakowali zabójcy.
Kątem oka uchwyciłam gwałtowny ruch po mojej lewej, po czym ciężka szabla przemknęła koło mnie, mijając może o cal. Wojownik najwidoczniej dał się ponieść adrenalinie. Szybko cofnęłam się i zaatakowałam go sztyletem wyjętym z pochwy, paskudnie rozcinając mu tors. W tym czasie drugi z nich naparł na mnie, unosząc wysoko broń, ale zanim zdążył ją opuścić, kopnęłam go z całej siły, tak że słychać było trzask kości. Człowiek jęknął, podczas gdy ja wbiłam mu puginał pod żebra tak mocno, że wszedł aż po rękojeść.
Szybko wyciągnęłam sztylet z ciała napastnika i obróciłam w kierunku walczących. Lyar podbiegł do krasnoluda, który ni stąd, ni zowąd pojawił się na placu boju. Obaj ruszyli w kierunku domów, gdzie kilku ludzi ciągnęło szamoczącą się kotołaczkę.
Koło mnie zostały tylko dwa elfy, wystrzeliwując z łuków napastników. Jeden z nich niebezpiecznie zbliżył się do dziewczyny, która za późno obróciła się w jego stronę.
Zamachnęłam się mocno i rzuciłam puginałem przez plac, trafiając mężczyznę w sam środek pleców. Elfka spojrzała na mnie wielkimi oczami, zanim ponownie naciągnęła cięciwę. Zapewne ją zaskoczyłam.
W tej samej chwili poczułam mocne dłonie łapiące mnie za gardło i unoszące ponad bruk. Wielki osiłek zacisnął jeszcze mocniej palce na mojej szyi, próbując udaremnić mi dopływ tlenu. Trzymał mnie na odległość wyciągniętej ręki i szczerzył głupio, najwidoczniej zadowolony z uzyskanej przewagi.
Ja ci dam.
Nie mógł tego zobaczyć nikt oprócz elfów, a nie byłam nawet pewna, czy zwrócą na to uwagę, zajęci przez zabójców. To była wyjątkowa sytuacja.
Rzuciłam mu się do gardła. Dosłownie.
Nie piłam krwi, starałam się tylko rozwalić mu główną arterię. Uśmiech na gębie osiłka zmienił się w grymas przerażenia.
Gdy tylko skończyłam, wstałam z bruku, wycierając usta rękawem. Kolejne świetne zastosowanie tej skóry: gatunek nie wchłaniający krwi. Super.
Nagle usłyszałam strzał.
Rzuciłam się w kierunku gwałtownego dźwięku. Wszyscy zabójcy znikli, zagarnięci przez tłum ludzi.
Na granicy placu leżało nieruchome ciało. Ciało elfa.
- Hej, chodźcie tu wszyscy! - krzyknęłam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sherry
kurwy



Dołączył: 15 Sty 2012
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: A przyjedziesz?

PostWysłany: Śro 17:17, 08 Lut 2012 
Temat postu:

Około 12.35, targ niedaleko Wick, północna Szkocja

Ze swojego wygodnego miejsca na drzewie, na które znów się wdrapałem, obserwowałem przebieg wydarzeń.
W krótkim czasie towarzystwo niespodziewanie się powiększyło. Nie narażając się na jakikolwiek uszczerbek na zdrowiu, mogłem swobodnie patrzeć, jak grupa uzbrojonych ludzi atakuje ,,dziwolągów”, do grona których dołączył wampir (więc jednak mi się nie przywidziało), krasnolud i jakiś z pozoru całkowicie normalny mężczyzna.
Walka rozgorzała na dobre, jednak ani myślałem, żeby interweniować. Ktoś taki jak ja tylko przeszkodziłby broniącym się.
Może i byłem tchórzem, ale przynajmniej nie musiałem lękać się o swoje życie.
I nagle, kiedy zaczęły już dopadać mnie wyrzuty sumienia, wydarzyło się coś dziwnego. A właściwie dwie dziwne rzeczy, jedna po drugiej.
Atakujący wycofali się pospiesznie. Zwykli ludzie ustępowali im z drogi, bladzi ze strachu.
Dostrzegłem też ciało elfa leżące na ziemi, nad którym pochylało się kilka osób. Jeszcze zanim usłyszałem czyjeś stanowcze orzeczenie: ,,Jest martwy”, wiedziałem, że płomień jego życia wygasł. Otaczała go ciemna plama krwi.
Szybko zeskoczyłem z drzewa, postanowiwszy, że muszę jak najprędzej stąd uciec.
I wtedy wydarzyła się ta druga dziwna rzecz.
Poczułem coś takiego, jakby niewidzialna pętla zacisnęła się na mojej piersi, pozbawiając mnie tchu. Im dalej odchodziłem, tym większy czułem ucisk, a w każdy kolejny krok musiałem włożyć więcej wysiłku. Aż wreszcie zatrzymałem się, czując, że nie jestem w stanie postąpić już ani kroku naprzód.
Jakaś siła, której nie potrafiłem i nie potrafię opisać, zaczęła ciągnąc mnie z powrotem w stronę targu, coraz szybciej i szybciej. Byłem jak bezwolny pies na smyczy.
Zniewolony po raz kolejny.
Zacząłem przeciskać się przez tłum ludzi, którzy rozstępowali się na mój widok z krzykiem, niekiedy pokazując mnie sobie palcami. Widziałem jak przez mgłę obrzydzenie na ich przerażonych twarzach.
Zatrzymałem się dopiero przy tej dziwnie dobranej grupie niezwykłych istot: dwóch elfach, kotołaczce, krasnoludzie, wampirze i tajemniczej istocie, która nadal zdawała mi się być człowiekiem.
Wszyscy patrzyli tylko na mnie, osłupiali. Wydawało się, że na chwilę zapomnieli o martwym elfie. Z pewnością czegoś ode mnie oczekiwali. Tylko czego?
Powiedz im, kim jesteś, przemknęło mi przez głowę. W tych upiornych czasach nawet istoty magiczne zapomniały już o istnieniu zmorów, czy to ognistych, czy jakiegokolwiek innego gatunku.
Tylko czy mogłem im zaufać?
Odpowiedź była bardzo prosta. Nie musiałem się nawet zastanawiać.
Nie.
Mimo wszystko musiałem coś powiedzieć. Dlatego postanowiłem zrobić to, o czym zawsze marzyłem, lecz nigdy nie miałem ku temu okazji.
Postanowiłem zgrywać bohatera.
- Wygląda na to, że ktoś usilnie stara się skomplikować nam życie. Pytanie tylko, kto jest za to odpowiedzialny – odparłem, na pozór beztrosko.
Tymczasem w duszy drżałem ze strachu. A jeśli się pomyliłem? Jeśli właśnie tymi słowami dałem się wpędzić w pułapkę?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yap98
kurwy



Dołączył: 24 Sty 2012
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zakopane

PostWysłany: Śro 18:00, 08 Lut 2012 
Temat postu:

[Około 12.35, targ niedaleko Wick, północna Szkocja]

Odgarnęłam niesforny kosmyk włosów, który wyślizgnął mi się z warkocza. Czemu on zawsze musi się rozplatać?
Tak, po prostu świetne. Za mną leży Elf w kałuży krwi. Przede mną stoi dziwaczny, jasnozielony, mały ludzik z czułkami, a ja myślę o warkoczu! Pogratulować inteligencji, panno Waterlife.
Spojrzałam na ludzika. Nie powiedział kim jest. Widać nie chciał. Ale skoro nie chciał zdradzać swojej tożsamości, to po co się tu w ogóle pojawiał?
No i ten cały Krasnolud. Nie budził we mnie pozytywnych uczuć. Podobnie jak człowiek, Wampirzyca i Kotołaczka. Nie ufałam im. Życie nauczyło mnie tego, że jedynymi osobami godnymi zaufania są Jase i Martine. Słyszałam już niejednokrotnie, że jestem osobą trudną w kontaktach. Nie obchodziło mnie to. Wolę być taka, niż przymilać się do kogoś, kogo widzę pierwszy raz.
-Kim jesteś?- Wampirzyca skierowała to pytanie do ludzika.
Trzeba było przyznać, że pomimo tego, iż nie ufałam nikomu, Wampirzyca budziła we mnie podziw. Jej walka z asasynami była fenomenalna. W końcu uratowała mi życie. Byłam jej dłużna. Spłacę swój dług, pomyślałam. Ale póki co zachowam do niej dystans.
Ludzik nie odpowiadał na pytanie Wampirzycy. Zamiast tego nerwowo wskazał palcem martwego Elfa. Wszyscy obrócili się w kierunku ciała. Moje oczy przybrały zapewne kształt talarów, ale nie zwracałam na to uwagi. Wiedziałam teraz, że pocisk, którym Elf został trafiony był na pewno magiczny. Wiedziałam też, że nie była to dobra magia.
Skąd ten wniosek?
Ponieważ kałuża krwi wyparowała spod martwego ciała i wisząc metr nad nim uformowała się w napis:
WSZYSCY ZGINIECIE


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yap98 dnia Śro 18:00, 08 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Thomas
kurwy



Dołączył: 14 Sty 2012
Posty: 732
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 18:01, 08 Lut 2012 
Temat postu:

[Około 12.35, targ niedaleko Wick, północna Szkocja]

Zabójcy pokazywali mi się na chwilę, a zaraz znowu znikali w tłumie przerażonych ludzi. Zakląłem odpychając grubego mężczyznę, który postanowił zatrzymać mnie z niewiadomych przyczyn. Czyżby tak bardzo przejmował się moim zdrowiem? Czy też współpracował z zabójcami? Drugą opcję odrzuciłem od razu, ponieważ po chwili uciekł zdezorientowany. To, że się o mnie martwił też było mało prawdopodobne. Postanowiłem nie zaprzątać sobie tymi myślami głowy i skupić się na zabójcach.
W chwili, kiedy kolejny raz wyłonili się z tłumu, dostrzegłem, że jak na komendę uciekają! Co to miało znaczyć?! Nie miałem zielonego pojęcia. Zniknęli, a w ich miejscu pojawiły się zakrwawione zwłoki jakiegoś elfa. Wiedziałem, że nie żyje. Stracił zbyt dużo krwi.
Krasnolud zatrzymał się za mną i również wpatrywał się w ciało trupa. Podbiegła również dziewczyna, której wcześniej uratowałem życie. Chwila, jak ona się nazywała? Elizabeth! Tak, na pewno Elizabeth. To ta dziewczyna, która wedle moich przemyśleń była wampirem. Wzdrygnąłem się i odwróciłem, w samą porę, żeby dostrzec zielonego stwora, który stał przed nami z głupim wyrazem twarzy. Po chwili przyjął obojętną minę i zaczął coś mamrotać, ale nie usłyszałem co. Był niski i wyglądał nie groźnie, dlatego też nie poświęciłem mu większej uwagi, mimo, że zdawał się być… interesujący.
- Jak myślisz, co gdzie oni zniknęli? - zwróciłem się do krasnoluda. Wyglądał na porządną istotę. Dobrą w walce, odważną i lojalną. Jednak czasem pozory mylą. Miałem nadzieję, że nie tym razem, ponieważ przydałby się mi ktoś taki podczas dni, które miały niedługo nastąpić.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Thomas dnia Śro 18:02, 08 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Goltar
kurwy



Dołączył: 14 Sty 2012
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:41, 08 Lut 2012 
Temat postu:

Północna Szkocja. Targ niedaleko Wick. Około 12:45.

- Jak myślisz, gdzie oni zniknęli? - zwrócił się do mnie człowiek, razem z którym pobiegłem ratować kotołaczkę. Zaimponował mi. Dobrze radził sobie z bronią, a to cecha bardzo doceniana przez mój lud. Poza tym, nie uciekał przed walką, jak większość jego braci.
- Nie mam pojęcia i szczerze, na Wulkaniczną Kuźnię, nie obchodzi mnie to. Dobrze, że zdążyli uciec, zanim użyliśmy naszych cacuszek. - wskazałem najpierw na mój topór, a potem na łuk, nadal znajdujący się w dłoni mojego towarzysza. - Jestem Thoran z klanu Kamiennej Pięści. - wyciągnąłem dłoń w grubej rękawicy ku nieznajomemu.
- Mówią na mnie Lyar, Lyar Odedjian. – Łucznik uścisnął moją rękę i odwrócił się reszty gromady.
Nad ciałem martwego elfa unosił się powstały z krwi nieszczęśnika napis: „WSZYSCY ZGINIECIE” Magia pomyślałem i splunąłem na ziemię. Jeśli ktoś chce mnie zabić, niech tu podejdzie i spróbuje szczęścia, a nie chowa się w cieniu jak szczur jaskiniowy.
Z tłumu przecisnął się mały, zielony ludzik i stanął niezdecydowany koło całej naszej dziwnej gromady. Swoim wyglądem przypominał mi stworzenia występujące w niektórych opowieściach mojej babki, gdy w dzieciństwie sadzała mnie na kolanach i zabawiała mnie legendami oraz pieśniami o wielkich bohaterach krasnoludów.
- Wygląda na to, że ktoś usilnie stara się skomplikować nam życie. Pytanie tylko, kto jest za to odpowiedzialny – spytał po chwili beztrosko, ale na tyle cicho, że jego głos zanikł prawie całkowicie zanim doleciał do moich uszu.
- Kim jesteś? - zapytała wampirzyca w czarnym płaszczu. Niestety ze strony zielonego stworka nie doczekaliśmy się odpowiedzi.
- Ej, ludziska, jeśli chcemy dorwać tych, którzy urządzili na nas zasadzkę i rzucili nam wyzwanie musimy stworzyć zgraną drużynę. Ale jak mamy być kompanią, jeśli nie znamy swoich imion? - podniosłem głos tak, aby wszyscy uczestnicy bitwy mnie słyszeli, ale nadal mówiłem na tyle cicho, by ludzie ukryci w okolicznych sklepikach nie rozumieli mych słów. Zrobiłem krok wprzód. - Nazywam się Thoran Kamienna Pięść i nie pozwolę, aby banda jakichś tchórzy napadała na mnie z ukrycia. - Z grupy przede mną nie usłyszałem nadal żadnego głosu. Patrzyło na mnie pięć różnych twarzy z nieufnością w oczach. Będzie trudno. Obejrzałem się za siebie.
- Lyar, znasz jakieś miejsce, gdzie moglibyśmy spokojnie porozmawiać? To miejsce raczej nie sprzyja towarzyskim pogawędkom. - kiwnąłem znacząco głową w kierunku martwego elfa oraz karczmy, z której raz po raz wychylali się ciekawscy wieśniacy.
- Jasne, chodźcie za mną. - powiedział łucznik i ruszył w stronę wyjścia z targowiska. Spojrzałem na resztę drużyny. Przez chwilę patrzyli na nas niechętnie, choć widocznie uznali, że nie mają lepszego wyboru i ruszyli powoli za nami uważając na każdy cień i wzdrygając się nerwowo na każdy dźwięk. Tak, będzie trudno.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Goltar dnia Śro 22:37, 08 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Thomas
kurwy



Dołączył: 14 Sty 2012
Posty: 732
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 21:40, 08 Lut 2012 
Temat postu:

[Około 12.50, targ niedaleko Wick, północna Szkocja]

Czy znałem jakieś miejsce, gdzie można było spokojnie porozmawiać? Tak, chyba znałem. Polana w małym lasku nieopodal targu.
- Jasne, chodźcie za mną – odparłem i udałem się w stronę wyjścia. Ludzie byli cały czas roztrzęsieni po ostatnich wydarzeniach. Właściwie, to trudno im się dziwić. Raz, po raz ktoś podchodził do mnie i poklepywał mnie po ramionach. Nie lubiłem być w centrum uwagi. To po prostu nie dla mnie.
Idąc rozmyślałem o Thoranie. Zdecydowanie się nie pomyliłem. Lubiłem takie istoty – konkretne, bezpośrednie i umiejące walczyć. Na pierwszy rzut oka krasnolud miał wszystkie te cechy.
Poprawiłem łuk na ramieniu i przepchnąłem się przez zbitą grupkę ludzi, którzy zaciekle dyskutowali. Jeden uderzył mnie w twarz gestykulując.
- Uważaj! – warknąłem i odepchnąłem go, żeby móc przejść.
Wyjście z targu było już niedaleko. Cieszyła mnie ta myśl, ponieważ nie lubiłem tłumów. Jedyny z nich pożytek jest taki, że można posłuchać plotek.
- Widziałeś tamtego zamordowanego elfa? – spytała jakaś przekupa przechodzącego mężczyzny. – Nieźle go pokiereszowali, nie ma co.
Nie była to żadna nowa informacja. Na własne oczy widzieliśmy ów zamordowanego elfa. Szkoda go. Miał jeszcze przed sobą trochę życia.
Odwróciłem się, żeby sprawdzić, czy reszta naszej grupki za mną podąża. Całe szczęście trzymali się za mną w niewielkiej odległości. Zastanawiałem się, czy mały, zielony ludzik też idzie. Prędzej, czy później się przekonam.
Wyszliśmy z targu i udałem się w stronę małego lasku. Linia drzew była już stąd widoczna. Gdzie, niegdzie rosły pojedyncze drzewa, a na jednym z nich wisiało coś dużego. Poszedłem tamtędy, żeby sprawdzić co to takiego.
Z odległości kilku metrów można było rozpoznać, że to ludzka postać. Chociaż nie. Raczej był to elf. Podszedłem bliżej i zamarłem. Ludzie na targu nie mówili o tamtym elfie, tylko o tym!
Na drzewie wisiał Fin – mój przyjaciel. Gruba lina oplatała jego szyję, a jej koniec przywiązany był do gałęzi drzewa. Pozbawiony koszuli i pobity wyglądał żałośnie.
Podbiegłem do niego, żeby sprawdzić czy żyje.
Niestety.
Żadnych oznak życia. Choćby iskierki.
Miał podcięte gardło. Twarzy i szyja były pokaleczone. Na włosach miał zaschniętą krew. Nóż wbity w klatkę piersiową nie pozostawiał złudzeń. Fin nie żył.
Poczułem, jak po wyschniętym policzku popłynęła mi ciepła łza. Potem następna i jeszcze jedna. Ale to w końcu zrozumiałe, biorąc pod uwagę, że stałem przed skatowanym ciałem najlepszego przyjaciela.
Dość.
Zwróciłem się do towarzyszy i powiedziałem cicho:
- Poczekacie tu chwilę? Sprowadzę kogoś, kto zajmie się jego ciałem.
Pobiegłem na targ i torując sobie drogę łokciami dotarłem do stoiska z piwem. Stary Joe właśnie sprzedawał komuś kolejny kufel, kiedy złapałem go za koszulę i mocno potrząsnąłem.
- Fin nie żyje! – wycharczałem. – Trzeba coś zrobić z jego ciałem!
Puściłem go wreszcie.
- Dobra – westchnął i zwiesił głowę. – Był z niego dobry chłopak.
Wziął kilku chłopaków i ruszyli za mną. Po drodze wszystko mu opowiedziałem.
Kiedy dotarliśmy na miejsce Joe zaklął widząc pokiereszowane ciało przyjaciela.
- Zajmiemy się nim – obiecał. – Słyszałem o przepowiedni. Idź i rób co masz robić.
Skinąłem w geście podziękowania, po czym podszedłem do ciała Fina i pocałowałem go w pogruchotane czoło.
- Spoczywaj w spokoju – rzuciłem i zwróciłem się do towarzyszy: - Chodźmy!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Thomas dnia Śro 22:02, 08 Lut 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nike
kurwy



Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 409
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Świętokrzyskie

PostWysłany: Czw 16:09, 09 Lut 2012 
Temat postu:

Północna Szkocja. Targ niedaleko Wick. Około 12.45

Klęczałam nad martwym ciałem elfa. Łatwo było ustalić, że zginął przed chwilą, podczas wystrzału. Poczułam, że od nadmiaru ludzkiej krwi na bruku boli mnie głowa. Nie lubię walczyć, bo potem przez wiele dni chodzi mi ślinka, a to już trochę przerażające.
Krew elfa lekko parowała, kształtując powoli w powietrzu napis: WSZYSCY ZGINIECIE. Może i dla wampira nie było to takie przerażające - to te same klimaty, w których obracamy się na co dzień, ale miny pozostałych były... cóż, interesujące.
Zauważyłam, że Lyar rozmawia z krasnoludem. Ciekawe, jaką kwestię omawiali z dzisiejszych wydarzeń - walkę, mordy czy piwo w karczmie.
Nagle pośród ludzi zapanował popłoch, co - po ataku asasynów - było chyba niemożliwe, ale właśnie się działo.Przez tłum przeciskało się coś małego i zielonego.
Moje zdziwienie nie miało granic. To coś ma antenki! Czyżby kosmita?
Niepewnie spytałam:
- kim jesteś?
Jednak dziwny stworek nie zamierzał zaszczycić mnie odpowiedzią. Wyjąkał coś niedosłyszalnie i stłamsił się w sobie. Najwyraźniej nastał historyczny moment przyłączenia się do nas małego, zielonego kosmity.
Wyobraziłam sobie mojego ojca. Zapewne w tej sytuacji zaśmiewałby się do łez.
Może trzeba jednak było zostać w Pensylwanii.
Lyar wygłosił krótką przemowę, a krasnolud się przedstawił. Właściwie całkiem lubię krasnoludy ze względu na wyjątkowe poczucie humoru. Może poznam jakiś nowy dowcip o trzech krasnoludach i skale?
Okazało się, że jak na razie szukamy dobrego miejsca na pogawędkę. Wstałam i ruszyłam za elfką, modląc się w duchu, by nie spodkać już dzisiaj żadnych martwych ciał na drodze.
I co?
Ciało elfa wisiało na drzewie za rogiem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.forumpisarzy.fora.pl Strona Główna -> RPG Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
MSHandwriting Theme Š Matt Sims 2004
phpBB  © 2001, 2004 phpBB Group
Regulamin