Forum dla wszystkich fascynatów pióra
FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Rejestracja Zaloguj

Rozdział I - Spotkanie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.forumpisarzy.fora.pl Strona Główna -> RPG
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pandora
kurwy



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 300
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Nibylandii. :3

PostWysłany: Czw 21:40, 09 Lut 2012 
Temat postu:

[ Okolice targu niedaleko Wick, północna Szkocja. Około 13.00 ]


Kiedy reszta, nieco zszokowana podążyła posłusznie za mężczyzną imieniem Lyar, ja nadal patrzyłam na zmasakrowanego elfa. Coś mi tu bardzo nie pasowało.
Wpatrywałam się w nóż w piersi elfa. Mężczyźni, znający Lyara, patrzyli na siebie niepewnie.
W końcu jeden z nich, Joe zebrał się na odwagę.
- Mogę w czymś ci pomóc?
Z ociąganiem zwróciłam na niego oczy. Drgnął, zauważając ich rubinowy odcień.
- Mogę zabrać ten nóż? Chyba wiem, do kogo należy. Będzie znacznie lepiej wyglądał w jego sercu.
W oku mężczyzny pojawił się złowieszczy błysk. Powoli i ostrożnie wyjął sztylet z piersi martwego elfa i podał mi.
Spojrzałam na nóż, a potem na człowieka.
- Dziękuję – rzekłam prosto i bez emocji.
Przeniosłam wzrok na puste, szeroko otwarte oczy wisielca. Niepewnie, włożyłam palec do skórzanej sakiewki przy moim pasku i nabrałam trochę maści. Była czerwona, zawarta w niej była moja krew, krew mojego Opiekuna i sproszkowane zioła. Nakreśliłam koło na czole zmarłego i wyszeptałam pożegnanie.
Otarłam palec o trawę i bez słowa pobiegłam za oddalającą się grupą.
Ukryłam zakrwawiony sztylet w bawełnianym materiale i schowałam do torby.
Kiedy do nich dołączyłam, krasnolud obejrzał się na mnie, nijak jednak nie skomentował mojego zniknięcia.
Szłam powoli na końcu, wycierając pieczołowicie plamy po krwi asasynów.
Praktycznie rzecz biorąc, skłamałam, że wiem czyj jest ten nóż. Widziałam jednak kiedyś taki.
Wbity w serce poprzedniego dowódcy stada, mojego ojca. Zacisnęłam zęby w złości.
Diable pomioty, magowie.
Nienawidziliśmy ich i tępiliśmy, z wzajemnością, zresztą. Sztylet nie dawał mi spokoju. Mój medalion wibrował i był gorący. Coś takiego działo się, kiedy w pobliżu był mag, lub magiczny przedmiot.
A więc magowie mieli coś wspólnego ze śmiercią elfa.
Moje przemyślenia przerwał cichy głos elfa. Spojrzałam na niego, zdumiona. Śpiewał.
Na skraju lasu zobaczyłam kruka siedzącego na gałęzi. Nie jestem jednak tak sama.
Elfka też zerknęła w tamtą stronę.
- Czemu za tobą podążają kruki? – zapytała, jej brązowe oczy nie zdradzały żadnych emocji.
Zastanawiałam się przez chwilę nad odpowiedzią.
Dlaczego mam im nie powiedzieć? No i tak już za daleko zaszłam w to bagno, by milczeć.
Odwróciłam się i zaczęłam iść tyłem, odsłaniając kark, na którym widniał czarny tatuaż klanowy przedstawiający łepek kruka. Po chwili znów się odwróciłam.
- Ładny. Ale co ma z tym wspólnego?
Uśmiechnęłam się lekko.
- Wszystko. Jestem z klanu Kruka, więc moim Opiekunem jest kruk. Symbolizuje mądrość i rozwagę, kotołaki z tego klanu są przywódcami.
Krasnolud odezwał się niskim głosem:
- A więc jesteś przywódcą, Kruku?
Skinęłam głową.
- Owszem. Teoretycznie jestem za młoda na bycie przywódcą, ale ja jestem ostatnia z mojego klanu.
Po tych słowach zapadła nieco niezręczna cisza. Zagwizdałam. Czarny kruk, kracząc donośnie, wylądował na moim ramieniu i przez chwilę machał skrzydłami, by utrzymać równowagę. Odwróciłam ku niemu twarz, czując na sobie spojrzenia innych, a ptak otarł się o mój policzek, wydając z siebie cichy pomruk. Uśmiechnęłam się, po czym szepnęłam do niego:
- Sprowadź mi pomoc. Stado potrzebuje jak najszybciej ziół.
Kruk, jakby odpowiadając, zakrakał i wzbił się w powietrze, kierując się w stronę gór.
Odprowadziłam go smutnym wzrokiem. Wiele się zmieniało. Czuli to wszyscy.
Oby były to dobre zmiany.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pandora dnia Czw 21:49, 09 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Thomas
kurwy



Dołączył: 14 Sty 2012
Posty: 732
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 22:12, 09 Lut 2012 
Temat postu:

[ Okolice targu niedaleko Wick, północna Szkocja. Około 13.10 ]

Ból przepełniał mi serce, kiedy ruszyliśmy dalej. Strata przyjaciela – to nie mogło pozostać bez odzewu. Obiecałem sobie w duchu, że kiedyś zemszczę się za śmierć Fina. W geście frustracji zacisnąłem pieści, nawet o tym nie myśląc.
Polanka była już niedaleko. Trzeba było tylko przekroczyć linię drzew i…
Z za zakrętu wyszedł mężczyzna. Na oko był trochę młodszy ode mnie. Ubrany w prostą, szarą koszulę i ciemne spodnie sprawiał wrażenie niechlujnego.
- Hej! – rzucił, kiedy się zbliżył. – Widzieliście tamtego elfa na drzewie?
Spojrzałem na niego spode łba.
- Taa – odparłem. – I co?
- Kawał dobrej roboty! Pokładałem się ze śmiechu, kiedy zawiesili go na tej gałęzi. Cholerne elfy! Nienawidzę ich! A nawet…
Nie dałem mu skończyć. Rzuciłem się na niego i przewróciłem go na ziemię.
- Draniu! – wysyczałem. – Patrzyłeś jak go katują?! I nic nie zrobiłeś?!
- Co miałem zrobić? – warknął. – Dobrze zrobili! A jak on jęczał i się wyrywał… szkoda, że tego nie nagrałem!
Nie wytrzymałem. Cała złość i frustracja spowodowana śmiercią Fina wzięła górę. Musiała znaleźć ujście i to był ten moment.
Szybkim ruchem zsunąłem łuk z ramienia i rzuciłem się na mężczyznę. Moja pięść trafiła w jego podbródek. Słychać było cichy zgrzyt, a następnie popchnąłem go i razem potoczyliśmy się na ziemię.
- To był mój przyjaciel! – wycharczałem unosząc pięść. – Mój cholerny przyjaciel!
Grad ciosów spadł na mężczyznę. Później żałowałem, że dałem się ponieść emocją, ale w tamtej chwili nie myślałem o tym. Liczył się tylko gniew i żal. Fin nie żyje! Nie żyje!
Poczułem, że czyjeś silne ręce chwytają mnie za ramie. Ktoś próbował mnie oderwać od mężczyzny. Po chwili szarpania oprzytomniałem i odsunąłem się od ofiary.
Okazało się, że uratował go Thoran, ponieważ, gdyby mnie nie odciągnął, nie wiem jakby się to skończyło.
- Wystarczy – rzekł do mnie z powagą krasnolud. – Dostał nauczkę.
Pobity mężczyzna wstał z niemałym trudem i otarł wierzchem dłoni krew lecącą z nosa.
- Zjeżdżaj stąd! – warknął na niego Thoran. – Już bydlaku!
Mężczyzna uciekł w stronę targu ze strachem w oczach. Ani razu nie odwrócił ode mnie wzroku.
- Dziękuję – zwróciłem się do krasnoluda. – Śmierć Fina to był cios. A teraz ten bachor szydził z tego… To wykroczyło poza moje siły…
- Dobrze – odparł tylko Thoran. A ja wiedziałem, że będę mógł na nim polegać. Może nie zastąpi mi Fina, ale na pewno będzie dobrym przyjacielem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Thomas dnia Czw 22:12, 09 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yap98
kurwy



Dołączył: 24 Sty 2012
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zakopane

PostWysłany: Czw 22:43, 09 Lut 2012 
Temat postu:

[ Okolice targu niedaleko Wick, północna Szkocja. Około 13.20 ]

Może byłam z reguły oschła i niezbyt wrażliwa. Może. Ale teraz naprawdę było mi żal Lyana. Sama przeżyłam wiele w życiu, ale jeszcze nigdy nie straciłam nikogo bliskiego. Może dlatego, że do niedawna nie miałam nikogo takiego? Ale wiem jak dotkliwie sama przeżyłabym śmierć Martine’a, lub Jase’a. Teraz byłam po części przerażona, że następną ofiarą może być jeden z nich Szczególnie narażony był Martine, który nie przyszedł o umówionej porze. Co się z nim stało- nie wiadomo. Po części byłam też smutna. Widać ktoś tu lubi zabijać Elfy... No i ten parszywy człowiek. Szkoda, że się nie zemściłam. Gdyby go nie odgonili, wbiłabym mu strzałę prosto w siedzenie. A może nawet z drugiej strony?
Na chwilę zostawiłam Jase’a z tyłu i szybkim krokiem przybliżyłam się do Lyana. Był taki smutny i milczący... A przecież widać było, że ma dobre serce. Te uczucia robiły go bardziej ludzkim. Nie wiedziałam jak go pocieszyć. Nigdy tego nie robiłam. Bałam się, że popełnię jakąś gafę. Ale przecież do odważnych świat należy!
-Przykro mi z powodu Twojego przyjaciela. Miał przed sobą całe życie- powiedziałam patrząc na drogę, po której szłam.
-Wiem. Dzięki za miłe słowa- odrzekł ponuro Lyan również wlepiając oczy w ziemię.
Przez dłuższą chwilę szliśmy w milczeniu ze spuszczonym wzrokiem. Potem wróciłam z powrotem do Jase’a.
-Co robiłaś tam, z przodu?- spytał Elf podejrzliwie. Czyżby był zazdrosny?
-Starałam się kogoś pocieszyć...- szepnęłam
Jase nie powiedział nic, tylko pocałował mnie w policzek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Catalunya
kurwy



Dołączył: 31 Sty 2012
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 14:31, 10 Lut 2012 
Temat postu:

Północna Szkocja, targ niedaleko Wick, około 13.20


Spacerowałam spokojnie po targu, niby leniwie przeglądając, co sprzedawcy poszczególnych stoisk mają mi do zaoferowania. Oczywiście kręciłam się tylko przy tych straganach z jedzeniem i czekałam na nadarzającą się okazję, by coś zwinąć. Przeszło od kilku dni nie miałam nic w ustach, a moje zielsko, które nadawałoby się do spożycia, skończyło się jakieś trzy dni temu. Dlatego też starając się nie wyglądać na zestresowaną/podnieconą/niepewną, uśmiechałam się do sprzedawców, pytając o ceny produktów, ich świeżość, udając zainteresowaną. Mimo wszystko, musiałam wydawać się podejrzana, wciąż ukrywając twarz w cieniu kaptura. Było to dość trudne, z racji tego, że słońce świeciło dość mocno.
Dzisiejszego dnia zamordowano dwójkę elfów. Było o tym dość głośno, nie musiałam z nikim rozmawiać, żeby wszystko wiedzieć. Pierwsze zabójstwo nawet słyszałam - ktoś wcale się nie krył, strzelając z broni palnej do swej ofiary. Drugi umarł trochę ciszej, chociaż pewnie boleśniej. Ktoś poluje na elfy. A może też na inne magiczne stworzenia. Dlatego właśnie miałam kaptur na głowie, bo ci, którzy choć raz widzieli driadę, rozpoznają ją wszędzie. No dobra, kryłam się też dlatego, że już kilka razy zdarzyło mi się coś ukraść i co poniektórzy już mnie tutaj kojarzyli.
Zatrzymałam się przy stoisku piekarza, uśmiechnęłam się do niego uprzejmie, wcale nie mając zamiaru zsunąć kaptura z oczu, jak wypadałoby zrobić.
- Przepraszam, czy są bułeczki maślane? - spytałam, nie ścierając z twarzy uśmiechu. Oczywiście widziałam, że na straganie ich nie ma, ale była szansa, że piekarz pójdzie i sprawdzi, czy są.
- Zaraz sprawdzę, panienko. - bingo! Zaraz po wypowiedzeniu tych słów odwrócił się, a ja skorzystałam z okazji, chwyciłam pierwszy lepszy bochenek chleba i zaczęłam przeciskać się przez tłum, z nadzieją, że nikt nie zauważył, co zrobiłam. Niestety nie miałam tyle szczęścia. Poczułam, jak ktoś mocno łapie mnie za ramię, krzycząc: "złodziejka! złodziejka!". Spanikowana zaczęłam się wyrywać, co trochę bolało, bo ta osoba miała dość mocny uścisk. W końcu popędziłam przez siebie, jednak było to trudne, bo ludzie torowali mi drogę, wykrzykując w moją stronę obelżywe słowa i chwytając za ciuchyc. Mimo, że kaptur spadł mi z głowy, nie podniosłam go i przez to miałam świadomość, że w najbliższym czasie nie będę mogła pokazywać się na tym targu.
Sama nie wiem, ile czasu biegłam - zdawało mi się, że całe godziny, chociaż musiały to być jedynie minuty. W każdym razie wszystko mnie bolało i miałam już dość, a nadal byłam ścigana przez najbardziej zawziętych ludzi. No właśnie - ludzi. Gdybym sama była jednym z nich, pewnie by mi odpuścili, albo napiętnowali później. Ale fakt, że jestem driadą, dodatkowo ich rozjuszył. Albo, że mam zielonkawą skórę.
Chleb wypuściłam z rąk już dawno temu, nie mogłam jednocześnie przebijać się przez wściekły tłum i trzymać go w rękach, a w torbie by mi się nie zmieścił. Chleb. Chleb. Wszystko przez głupi chleb.
Przyspieszyłam, co wymagało ode mni sporo energii. Dawno nie jadłam, a to mnie osłabiało. Dlatego, choć byłam szybsza, niż mężczyźni, którzy za mną biegli, mogłam polec. Bardzo szybko się do mnie zbliżali.
Nie patrzyłam, gdzie biegnę, ważniejsze było dla mnie znaleźć teraz miejsce, w którym mogłabym się ukryć. Wolałam nie myśleć, co zrobiliby ze mną ci ludzie. W końcu magiczne stworzenia to zło, tak?
Częściowe wyłączenie zmysłu wzroku mnie zawiodło. Wpadłam na grupkę ludzi. Chyba ludzi, przyjrzałam się tylko jednej postaci, która stuprocentowo człowiekiem była, chociaż widziałam tylko jej (a w zasadzie to jego, bo to był mężczyzna) czarne, zimne i jakby smutne oczy. Opadłam bezwładnie na kolana, a z mojego gardła wydarł się cichy szloch. Byłam skończona.
Czwórka mężczyzn, która mnie goniła, zatrzymała się tuż za mną. Poczułam uderzenie czymś w plecy, chyba jakąś gałęzią, i upadłam do przodu. Moje długie, białe włosy wyplątały się z warkocza i opadły na twarz, niemal całą ją przysłaniając.
- To złodziejka! Zielona! Niegodna życia, przebywania wśród nas! - wrzasnął jeden z mężczyzn do grupy, na którą wpadłam.
- I morderczyni! Zabiła dzisiaj dwa stworzenia! Dwa elfy! Nie ma honoru, obraca się przeciwko swoim! - dodał tubalnym głosem drugi z mężczyzn.
Podniosłam się, z trudem, co prawda, ale zawsze. Jednak nadal klęczałam na kolanach, co ułatwiało napastnikom atak, bo nie miałam się jak obronić. Dodatkowo byli z tyłu, a ja wcale nie miałam zamiaru się odwracać.
Patrzyłam tylko w te czarne oczy, czekając na wyrok.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Catalunya dnia Pon 15:15, 13 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pandora
kurwy



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 300
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Nibylandii. :3

PostWysłany: Pią 22:18, 17 Lut 2012 
Temat postu:

[ Okolice targu niedaleko Wick, północna Szkocja. Około 13.20 ]



Wbijałam wzrok w drogę. Czułam się dziwacznie.
Jakby coś mnie obserwowało. Odwróciłam się, niespokojna. Kruki latały nad targiem.
Mój medalion drżał. Podobnie ostrze w torbie. Zaczęłam się wycofywać powoli w stronę targu. Pozostali tego nie zauważyli. Szybkim krokiem zawracałam tą samą drogą. Czułam jakiś dziwny zapach w powietrzu.
Zmarszczyłam brwi. Coś... stęchłego.
Pociągnęłam mocniej nosem. Przez ową dziwaczną woń przebijał się olejek.
Tak, olejek. Nie jestem w stanie tego określić konkretniej. Jakiś roślinny olej.
Przyśpieszyłam niemal do truchtu. Ptaki nerwowo krążyły po niebie. Po niedługiej chwili wpadłam na targowisko.
I przeżyłam głęboki szok.
Kilku mężczyzn biło driadę. Krew we mnie zawrzała, jedynie medalion powstrzymywał mnie przed przemianą.
Te leśne stworzenia były niemalże naszą rodziną, kotołaki i wszelkie nimfy żyły ze sobą w zgodzie od zawsze.
Wyszarpnęłam sztylet z cholewy buta i rzuciłam. Jednemu z nich wbił się w gardło. Mężczyzna z kwikiem upadł na ziemię.
Obnażyłam zęby, które przekształciły się w długie kocie kły. Rzuciłam się na resztę. Oni, zaskoczeni, rozpierzchli się. Złapałam jednego i w szale rozgryzłam mu gardło.
Poczułam gorącą krew w moich ustach. Zadrżałam i zaczęłam ją łapczywie pić.
Jęknęłam. Przymknęłam oczy i całą siłą woli odepchnęłam człowieka od siebie. Szybkim ruchem wytarłam usta. Wyciągnęłam drżącymi rękoma sztylet z ciała.
Odwróciłam się. Driada wpatrywała się we mnie ze zdumieniem.
Skłoniłam się szybko.
- Mam na imię Nealla. Chodźże stąd, byle prędzej.
Ponagliłam ją niecierpliwym gestem, rozglądając się, czy ktoś zobaczył ów incydent.
Tamta ruszyła drętwo przed siebie. Prychnęłam.
- Szybciej!
Popchnęłam ją i zaczęła iść żwawiej. Wyglądała na wyczerpaną.
Popatrzyłam na nią z uwagą i podałam bułkę z torby. Driada westchnęła i zaczęła jeść w zamyśleniu. Starałam się patrzeć w innym kierunku. Słyszałam za sobą jakby prześmiewcze krakanie.
Znów widziałam ogorzałą od słońca twarz ojca. Jego słowa rozgrzewały echem w mojej głowie.
Nigdy się od tego nie uwolnisz. Jesteś tym, kim jesteś, nikim więcej i nikim mniej.
Jesteś córką krwi.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nike
kurwy



Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 409
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Świętokrzyskie

PostWysłany: Pią 19:47, 09 Mar 2012 
Temat postu:

Hello everybody.
Jak zapewne zauważyliście, zacna szlachto, Midnight nie ma już długo. W związku z powyższym oficjalnie ją zastępuję.
Myślę, że powinniśmy dalej korzystać ze wstępnego scenariusza Mid. Jest dobry, tak więc nic nie ulega wiekszej zmianie.
Po drugie, jako że Mid zabrała wszystkie sekrety do grobu, że się tak wyrażę, uważam, że powinniście te swoje tajemnice przesłać mnie. Ma to zrobić obowiązkowo każdy, kto bierze udział w rpg. Co do nowych, których Karty Postaci nie zostały jeszcze zaakceptowane, robicie to samo, a ja wam je zlegalizuję.
Jeśli wszystko jasne, muszę jeszcze dodać, że możecie zwracać się do mnie ze wszystkimi problemami i pomysłami dotyczącymi gry. Bo, jak powiadają, the show must go on.
Amen.
Nike


Jak zapewne zauważyłaś Nike, kolor niebieski jest Jr. Admina. Zmieniam na błękitny, czyli taki, jaki ma twoja ranga.

T.


Ok, Mid tym pisała, a ja nie skojarzyłam, że to twój kolorek.

N.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nike dnia Pią 20:35, 09 Mar 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nike
kurwy



Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 409
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Świętokrzyskie

PostWysłany: Czw 21:23, 15 Mar 2012 
Temat postu:

Okej, sorry, że post pod postem, ale chcę, by wszyscy go zauważyli.
Ruszamy z akcją! Próbujecie znaleść wyjście z targu. Niedaleko znajdujecie podejrzanego kolesia, który obiecuje was wyprowadzić. Ma być wysoki i chudy, ze srebrzystymi oczami. Ustalam, żeby niezgodności nie było.
Idziecie za nim, w każdym razie. Później napiszę, co dalej. The show must go on Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yap98
kurwy



Dołączył: 24 Sty 2012
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zakopane

PostWysłany: Wto 17:11, 27 Mar 2012 
Temat postu:

[ Okolice targu niedaleko Wick, północna Szkocja. Około 13.25 ]
To było co najmniej dziwne. Najpierw leśna driada, którą ścigano, potem kotołaczka zabija wszystkich, zabiera driadę i fru! Już ich nie ma. A my stoimy sobie i patrzymy. Normalnie kino relaks.
Kiedy obie postacie się ulotniły, Jase wysunął pewien jakże genialny pomysł:
-A może by tak posprzątać?- rzekł wskazując na trupy.
-Dobry pomysł- przytaknęłam zimno. Nie lubiłam zabijania. Nie dość, że cała trzęsłam się w strachu o Martine’a, to jeszcze widziałam dziś już tyle trupów. Niektóre stworzenia zginęły z naszej ręki. Bo człowiek to przecież też stworzenie...
Niestety, nawet nie zdążyliśmy podejść do zwłok oprawców ofiary.
Powietrze przeszył pocisk. Gdybym w porę się nie uchyliła, trafiłby mnie prosto w serce.
On tymczasem rozprysnął się o drzewo. Wtedy nastąpiła ogłuszająca eksplozja. Odrzuciło nas kilka metrów do tyłu. Zanim straciłam przytomność usłyszałam tylko perfidny śmiech, a głos w mojej głowie powiedział:
Będziesz następna!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yap98 dnia Wto 17:12, 27 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nike
kurwy



Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 409
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Świętokrzyskie

PostWysłany: Czw 17:39, 12 Kwi 2012 
Temat postu:

Okolice targu niedaleko Wick, północna Szkocja. Około 13.30

Przez ten natłok wrażeń wszystko docierało do mnie wolniej. Szybko złapałam za sztylet, myśląc jednocześnie, że muszę załatwić sobie jakąś lepszą broń, i krzyknęłam:
- Kto strzelił?!
Nikt się nie odezwał. Zapanowało niepotrzebne zamieszanie. Elfka wyglądała, jakby zaraz miała dostać zawału serca. Kotołaczka prychnęła, odsłaniając kocie uzębienie.
No pięknie.
Wtem poczułam pociągnięcie w tył. Obróciłam się szybko. Za mną stał wysoki, srebrnooki mężczyzna, trzymający mnie za płaszcz.
- Musimy ich stąd w miarę szybko wyprowadzić, paniusiu - warknął. Nie byłam w stanie odpowiedzieć z wrażenia. Co on sobie wyobraża?
Otrząsnęłam się jednak i zmrużyłam oczy.
- Czyżbyś wiedział przypadkiem, jak wydostać się z tego przeklętego miejsca?
Ani trochę mu nie ufałam, ale nawet instynkt drapieżcy, pomocny w polowaniu na dużych terytoriach, za nic nie chciał usłuchać i wskazać właściwego kierunku.
Kiwnął głową.
- Ej, słuchajcie. Musimy stąd jakoś wyjść. Chodźcie. - Skinęłam ręką. Kilka nieufnych par oczu patrzyło na mnie ze zdziwieniem.
- Wiesz, gdzie w Wick ma domek letni Carlos Varez?
Nieznajomy wyszczerzył się w uśmiechu.
- No jasne.
Postarałam się wzrokiem przekazać moim towarzyszom, że jemu nie można ufać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eldarion
kurwy



Dołączył: 17 Sty 2012
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 21:49, 12 Kwi 2012 
Temat postu:

[Na targu]
Napotkałem tego dnia wiele dziwnych rzeczy, które o dziwo zainteresowały mnie bardzo. Mignęła mi przed oczyma kotołaczka. Nigdy wcześniej, nie widziałem żadnej jej podobnej.
I jeszcze ten czarny kruk. - przypomniałem sobie w myślach.
Nagle, moje zmysły wyczuły lecącą ku niemu strzałę. Zatrzymałem ją magią i strzała nie robiąc nikomu krzywdy spadła na ziemię.

Rozejrzałem się wokoło, szukając napastników, lecz nikogo nie dostrzegłem.
Pewnie zaraz po wystrzeleniu strzały, dali nogę. W sumie, nie było im zapewne trudno się schować w tym tłumie nic nierozumiejących ludzi
Wzruszyłem ramionami i szedłem dalej, z zamiarem opuszczenia targu, powolnym krokiem. Spostrzegłem po chwili zwartą grupkę, a przynajmniej wydawało mi się, że ci podróżują razem. Wśród nich, spostrzegłem między innymi ową kotołaczkę, którą już wcześniej widziałem, krasnoluda, a także łucznika, który stąpał cicho. Coś w nim było podobnego do mnie, choć sam nie wiedziałem za bardzo co. Podążali za podejrzanym kolesiem... Wpadłem na genialny i zarazem głupi pomysł. Wyciągnąłem swoją czarną laskę, zamieniłem ją szybko w łuk, przywołałem strzałę w chwili dotknięcia cięciwy, wycelowałem i wystrzeliłem w górę. Czarna strzała, napędzana magią, poszybowała w górę, a następnie w dół by wbić się w ziemię dokładnie krok przed owym podejrzanym kolesiem.

Następnie obserwowałem ich reakcję z ukrycia zaciekawiony.

N.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Eldarion dnia Czw 21:56, 12 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pandora
kurwy



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 300
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Nibylandii. :3

PostWysłany: Sob 20:38, 14 Kwi 2012 
Temat postu:

[Targ niedaleko Wick, północna Szkocja. Około 13.40]

Kiedy strzała wbiła się niemal bezszelestnie w ziemię, zadrżałam lekko. Mój wzrok od razu zaczął przeczesywać teren w poszukiwaniu zagrożenia.
Ujrzałam jedynie kruka niecierpliwie kołującego nad lasem, cofnęłam się o krok i mruknęłam do pozostałych:
- Wybaczcie.
Odwróciłam się na pięcie i pomaszerowałam do lasu za targiem. Dopiero gdy skryły mnie drzewa, odetchnęłam z ulgą. Jednak słysząc trzask niedaleko od miejsca mojego pobytu, znów się spięłam, gotowa do walki. Powoli wykonałam obrót, przypatrując się uważnie zaroślom. Znienacka z krzaków wyłonił się duży koń. Uśmiechnęłam się i zawiesiłam mu pustym siodle torbę z ziołami. Zwierzę zarżało i pogalopowało z powrotem ku górom.
A więc kruk dotarł do gór i powiedział Żmijom, że nie mogę wrócić.
Intensywnie myśląc, wyjrzałam zza drzew na targ, jednak jedyną ciekawą rzeczą była postać odziana na czarno.
Coś we mnie drgnęło, wspomnienia napłynęły wartkim strumieniem, rozbijając moje skupienie.
Mężczyzna w czarnej szacie z zasłoniętą twarzą i złotym nożem w ręce, wbijający ową broń w serce mojego ojca. Moja walka z nim... nieświadomie wystawiłam kły.
Gwałtownie potrząsnęłam głową, odganiając ponure obrazki z przeszłości.
To nie może być on. Ale... warto dowiedzieć się, kim jest, prawda?
Wyprostowałam się i ruszyłam raźnym krokiem, by go okrążyć. Wiedziałam, że robię źle, że z każdym pokonanym metrem zmniejszam swoją reputację w stadzie i szanse na przeżycie. Przecież byłam potworem, którego należy zabić, a on zrobiłby to. Skradając się, podeszłam do niego i rzekłam:
- Witaj, nieznajomy.
Tamten obrócił się szybko i zmierzył mnie chłodnym spojrzeniem błękitnych oczu.
Napięta jak struna czekałam na reakcję.


*Żmije to uzdrowiciele i zielarze w społeczności kotołaków. "Żmije", ponieważ oni są z Klanu Żmii.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pandora dnia Wto 19:56, 17 Kwi 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nobody
kurwy



Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 22:45, 18 Kwi 2012 
Temat postu:

[Targ niedaleko Wick, północna Szkocja. Około 13.41]

Podszedłem do straganu na którym sprzedawano strzały. Jak zwykle chciałem kupić ilość, którą mogłem z łatwością przenieść. Normalnie zapłaciłem handlarzowi jednak gdy już odchodziłem usłyszałem, że kogoś woła. Pewnie chodzi o mnie. Wróciłem do straganu, a staruch zaczął wrzeszczeć, że próbowałem go oszukać dając mu jakąś fałszywą monetę. Powiedziałem mu ze spokojem:
-Proszę pana to nie jest żadna fałszywa moneta. Po prostu się trochę zakrzywiła.
-Tak tak! Zakrzywiła ! Dawaj mi tu nową oszuście !
Miałem wielką ochotę walnąć go pięścią w łeb. Może by się uspokoił. Jednak zwróciłoby to na mnie niepotrzebną uwagę co aktualnie jest mi najmniej potrzebne. Wyjąłem nową monetę, którą podałem starcowi i odebrałem “podrobioną”.
Irytują mnie tacy ludzie. Robi człowiek aferę bo jest trochę skrzywiona moneta. Niech się cieszy, że mu gęby nie wykrzywiłem. Z resztą nieważne. Kupiłem co chciałem teraz tylko muszę go znaleźć. Chodziłem po targu szukając mojego towarzysza, sprawdzając na każdym straganie na którym było coś co mogłoby przyciągnąć jego uwagę. Po chwili spostrzegłem go. Był na czymś skupiony. Szybko aczkolwiek nie biegiem aby nie zwrócić na siebie niepotrzebnej uwagi podszedłem do niego i powiedziałem:
-Cóż porabiasz przyjacielu ?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nobody dnia Śro 22:47, 18 Kwi 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eldarion
kurwy



Dołączył: 17 Sty 2012
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 23:37, 19 Kwi 2012 
Temat postu:

[Targ niedaleko Wick, północna Szkocja]

Po prostu musiał, musiał w tej chwili.
- Witaj Amrodzie... Jak zawsze, w jak najbardziej odpowiedniej chwili... - powiedziałem i mą uwagę znowu przeznaczyłem dla obserwowania tamtej grupki. Zauważyłem, że ... KOTOŁACZKA ZNIKNĘłA. Mruknąłem do Amroda krótkie: Potem się dowiesz i pobiegłem w kierunku, do którego mogła się udać kotołaczka.

Po chwili biegu, ujrzałem cel. Kotołaczkę. Lecz ona nie była sama. Był też jakiś facet, odziany w czerń. Mógłbym ją po cichu obserwować, ale ... wiedziałem że zaraz pojawi się Androd, a wtedy plany legną w gruzach. Dlatego wyszedłem z kryjówki podchodząc do nich czujnie.
- Witajcie nieznajomi. Co za dziwny dzień, nie prawdaż? - przywitałem się i postanowiłem, jak najszybciej się czegoś dowiedzieć.
- Tyle dziwnych osób, jednego dnia. Co za zbieg okoliczności, czyż nie, Kotołaczko?
Teraz wystarczyło mi, czekać na jej reakcję, lecz jednocześnie zerkałem na tego towarzyszącego jej typa.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Eldarion dnia Czw 23:37, 19 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pandora
kurwy



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 300
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Nibylandii. :3

PostWysłany: Pią 21:50, 20 Kwi 2012 
Temat postu:

[Targ niedaleko Wick, północna Szkocja, ok. 13.50]


Ledwo opanowałam syk, jednak poczułam, że cała się najeżam. Medalion niepokojąco się rozgrzał, mordowałam wzrokiem nowoprzybyłego.
Szkoda, że nie wykrzyczał całemu targowi, kim jestem.
Rozpoznał mnie z daleka, więc nie jest zwykłym człowiekiem. O ile był człowiekiem, bo zerknęłam tylko na niego i spojrzałam przed siebie.
A ten przede mną o niebieskich oczach był dziwny.
Naprawdę dziwny.
Jego wąskie usta wygięły się w cierpkim uśmiechu, po czym obrócił się na pięcie i zniknął w tłumie. Zaniepokojona, zagwizdałam przeciągle. Czarny kruk zawirował nade mną i poleciał nad tamtym osobnikiem.
Spojrzałam ponownie na mężczyznę, który najwyraźniej odstraszył tamtego.
Był raczej średniego wzrostu, miał długie, czarne włosy i skupione, niebieskie oczy. Z przykrością doszłam do wniosku, że nie byłby słabym przeciwnikiem w walce, a ja jestem już nieco zmęczona.
Choć zawsze mogę zaryzykować przemianę.
- Raczej nie sądzę, żeby był to zbieg okoliczności – odparłam nieco sucho. To napięcie zaczęło mnie osłabiać psychicznie.
Po chwili dodałam:
- Choć jeśli chodzi o mnie, to nie planowałam żadnego spotkania – przeczesałam palcami włosy, czując się nieco dziwnie.

Sorry, Coola. Nie konsultowałaś rozmowy z Jacobem i musiałam skasować rozmowę. Może on odpowie.
Przypominam: NIGDY nie wolno kierować cudzymi postaciami. Amen.
N.


Spoko, choć dla mnie to trochę dziwne, bo wtedy RPG jest z góry zaplanowane i w pełni kontrolowane. Jak widowisko teatralne. O.o

No, co ci poradzę. We wszystkich RPG jest taka zasada. Możesz skonsultować rozmowę z osobą, z którą chcesz gadać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pandora dnia Sob 13:16, 21 Kwi 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nike
kurwy



Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 409
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Świętokrzyskie

PostWysłany: Pią 22:18, 20 Kwi 2012 
Temat postu:

[Targ niedaleko Wick, północna Szkocja, ok. 14.00]

Idąc za naszym przewodnikiem, obejrzałam się nerwowo. Kotołaczka gdzieś znikła. Krasnolud rozmiawiał z łucznikiem.
Oni się pewnie rozlezą, zanim dojdziemy do wyjścia z tego okropnego miejsca.
Już dawno zgubiłam książki, co bardzo mnie dręczyło. Bardzo chciałam dowiedzieć się więcej o historii Ameryki Północnej.
Szybko ruszyłam dalej, prawie wyprzedzając nieznajomego.
Mam nadzieję, że to nie kolejny zabójca.
W tej chwili lekko obrócił się w moją stronę i odezwał się:
- To, że nagonka wydarzyła się akurat dzisiaj, gdy przybyło nas aż tyle, jest wielce niefortunne.
- Czyli wiesz, że nie jesteśmy ludźmi, prawda?
Spojrzał na mnie z rozbawieniem w srebrnych oczach.
- Oczywiście, że nie. Ja też nie jestem człowiekiem. Jestem wilkołakiem.
Wzdrygnęłam się. Nie lubiłam szczególnie wilkołaków.
- Jestem też prawnikiem i agentem.
Wzmianka o agencie przykuła moją uwagę.
- Agentem jakiej organizacji?
Zastanowił się chwilę nad odpowiedzią.
- Pewnego stowarzyszenia, zrzeszającego istoty walczące z tym. - Wskazał na cały targ. Najwyraźniej mówił o dzisiejszej masakrze.
- Czemu chcesz nas wyprowadzić?
Wiedziałam, że to głupie pytanie, ale wolałam poznać jego odpowiedź.
Zawahał się, gdy usłyszeliśmy krzyk.

Ok, everybody. Przeczytajcie to uważnie.
Domagacie się ciągle jakiejś jatki, to macie.
Nagle okrążają nas zabójcy. Wiecie co robić.
A, i noszą na czarnych płaszczach srebrną salamandrę.
Miłej zabawy!
N.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eldarion
kurwy



Dołączył: 17 Sty 2012
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 16:00, 21 Kwi 2012 
Temat postu:

[Targ niedaleko Wick, północna Szkocja, ok. 13.55]
Kiwnąłem głową.
Ciekawe, bardzo ciekawe.
Zauważyłem, że w pobliżu zaczęło się kręcić coraz więcej dziwnych typów. Wyglądali oni jak...
Wyciągnąłem szybkim ruchem swą czarną laskę.
- Jak bardzo chcesz wiedzieć, jestem Łucznikiem Śmierci. Podejrzewam, że to ci niewiele mówi...
Czarna laska, zamieniła się w łuk, a już po chwili, poszybowała pierwsza strzała, w kierunku najbliższego zabójcy. Oczywiście, nie chybiłem.
Szybko policzyłem, ilu ich jest. Zaczęli się przemieszczać, typowo do nich atakować, dzięki czemu, trudno mi szło ich liczenie, więc oszacowałem, ze mają dużą przewagę.
Dam sobie z nimi radę. - pomyślałem.
- Ciekawe. - powiedziałem z lekkim uśmiechem. - Nigdy nie sądziłem, że przyjdzie mi walczyć w towarzystwie kotołaczki.
Odwróciłem się nagle strzelając do stojącego już naprawdę blisko zabójcy.
Następnie zamieniłem łuk z powrotem w laskę i podniosłem ją ku niebu. Czarne światło poszybowało ku niebu. Zabójcy stanęli zdziwieni patrząc w niebo.
Z nieba coś spadało i ja dobrze wiedziałem co. Czarne strzały. Dużo czarnych strzał. Strzały wbijały się w ciała zabójców, a ci martwi padali na ziemię. Po chwili przerwałem zaklęcie. I tak za długo je trzymałem.
Poczułem wyczerpanie. Opadłem na kolana, oddychałem ciężko.
Przesadziłem. Moja moc, nadal jest osłabiona. - pomyślałem, zanim zemdlałem.
Wokoło leżało pełno martwych. Przyszli nowi.

Pamiętaj, że piszesz w pierwszej osobie.
N.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Eldarion dnia Sob 16:10, 21 Kwi 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nobody
kurwy



Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 21:58, 21 Kwi 2012 
Temat postu:

[Targ niedaleko Wick, północna Szkocja, ok. 14.00]
No oczywiście. Nie mogło się obejść bez zignorowania mnie. Gdy odbiegał jeszcze przez chwilę stałem i patrzałem na niego jak na idiotę.Znowu gdzieś ucieka...
Zrobiłem to co najlepiej potrafię. Zacząłem go śledzić. Skierowałem się w przeciwną stronę i chwilę później skoczyłem w bok i wspiąłem się na niski budynek stojący obok. Miałem jak na tacy całą jego drogę. Po chwili zauważyłem drugą postać. Kto to może być ? Rozmyślając nad pochodzeniem tajemniczej postaci kątem oka zauważyłem niedaleko nich jakiś ruch.
Nagle ich zauważyłem. Nie potrafiłem określić ich liczby ale wiedziałem, że jest ich dużo. Poruszali się bardzo szybko i zwinnie. Po chwili odprowadzania wzrokiem biegnącego zabójcy zauważyłem srebrną salamandrę na płaszczu.Wiem kim oni są! Już raz miałem z nimi do czynienia. W jednej chwili Sekaishin użył swojego łuku do wyeliminowania dwóch z nich a następnie wyzwolił większą część swojej mocy aby spuścić na przeciwników grad strzał.
W następnej chwili upadł na ziemie. Wiedziałem co się stało i dobrze wiedziałem co musze zrobić. Nigdy jeszcze nie oddawałem takiego skoku. Kiedyś musi być ten pierwszy raz. Po tym jak powiedziałem te słowa wyznaczyłem sobie najbliżej stojącego przeciwnika i skoczyłem na niego. Podczas lotu czułem na sobie wiatr. Leciałem w dół i nic innego w tej chwili się nie liczyło. Mam nadzieję, że dobrze skoczyłem. Nagle usłyszałem zgrzyt łamanych kości.
Udało się! Z obolałymi nogami szybko wstałem a następnie rzuciłem się w stronę Łucznika Śmierci oraz tajemniczej osoby. Aby uniknąć złego toku wydarzeń szybko krzyknąłem:
- Jestem tu aby pomóc !
Kotołaczka spojrzała na mnie gniewnie i zawachała się. Po chwili jednak odwróciła wzrok i przeczesywała teren w poszukiwaniu nadchodzącego zagrożenia. Nagle dwóch z nich skoczyło na mnie oraz kotołaczkę. Zrobiłem unik aby nie dostać pchnięciem broni przeciwnika.
Szybko wyjąłem swój miecz i zadałem nim cios, który został sparowany przez broń przeciwnika. Cofnąłem się szybko aby nie dać przeciwnikowi szansy na wyszukanie błędu w mojej obronie. Drugą ręką szybko wyjąłem sztylet i trzymałem go tak by był niewidoczny. Przeciwnik zaatakował ponownie. Uniknąłem ataku rzucając się w lewo a następnie w przód i szybkim ruchem wbiłem mu sztylet w serce. Następnie spoglądnąłem na tajemniczą osobę i zauważyłem, że także rozprawiła się ze swym przeciwnikiem.

Jeśli kierowanie postacią innego gracza nawet w takim stopniu jest niedozwolone to bardzo przepraszam i proszę o usunięcie tej części posta. Mam jednak nadzieję iż Cool(a) wybaczy mi lekkie pokierowanie jej postacią, a Nike zostawi to bez usuwania. Smile

Cool(a) zastrzeżeń nie ma. Ja (chyba) też nie Smile
N.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sender1
kurwy



Dołączył: 10 Sty 2012
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Białogard

PostWysłany: Wto 8:03, 24 Kwi 2012 
Temat postu:

[Targ niedaleko Wick, północna Szkocja, ok. 14.10]
Myślałam, że będę mogła pozałatwiać swoje sprawy! - pomyślałam.
Zobaczyłam ogrom martwych ludzi na ziemi. Pomiędzy nimi wyróżniała się jedna osoba. Wszyscy byli martwi, a on tylko zemdlał. Wyglądał jak łucznik śmierci... Czekałam aż się obudzi ale jednak nic to nie dało. Przeszłam obok niego obojętnie. Nagle za mną pojawił się głos człowieka nie starszego niż ja. Niestety nie rozszyfrowałam co powiedział. Odwróciłam się, a on spojrzał na mnie. W ręku trzymał nóż. To był jakiś słaby zabójca. Poznałam to po jego stylu trzymania broni. Nim się obejrzałam podbiegł do mnie i zaczął mnie atakować. Na szczęście zawsze noszę przy sobie krótki mieczyk. Odepchnęłam go i pobiegłam pod najbliższe drzewo. Niestety zabójców było więcej. Byli słabi, ale atakowali razem. Jeden właśnie zaczął na mnie szarżować z mieczem w dłoni. Nie wiedziałam co robić bo z osobą z mieczem nigdy nie walczyłam. Wskoczyłam na drzewo człowiek ten nie wiedział co się dzieje. Zrobiłam najgłupszą rzecz jaką mogłam teraz zrobić.
-Haha, i co? - krzyknęłam, a ten człowiek odciął gałąź na której siedziałam i spadłam.
Biegłam z całych sił przed siebie przepychając się przez bandę pobratymców osoby, która mnie teraz goniła. Wpadłam na dziwny, aczkolwiek mądry pomysł.
Pobiegłam najszybciej jak mogłam by zgubić zabójce. Gdy mnie nie widział upadłam na ziemię i udawałam martwą. Dalej myślałam, że mnie nie zobaczy i tak się stało. Gdy odszedł trochę dalej podbiegłam do niego i wbiłam mu mój miecz w serce tak, że przebił go na wylot. Upadł. Teraz, stało się coś gorszego. Przyszło około 20 takich samych ludzi. Na dodatek ci słabsi byli najwidoczniej mocno zdenerwowani tą śmiercią i zaczęli za mną biec z podwojoną prędkością człowieka.
Dostałam płazem w głowę i zemdlałam. Upadłam obok tej osoby, którą widziałam na początku.

To moje pierwsze rpg w życiu więc nie miejcie mi za złe, że coś jest źle Smile.

Jest szpoko Very Happy
N.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sender1 dnia Wto 8:05, 24 Kwi 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nike
kurwy



Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 409
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Świętokrzyskie

PostWysłany: Śro 20:03, 25 Kwi 2012 
Temat postu:

[Targ niedaleko Wick, północna Szkocja, ok. 14.10]

Wciąż miałam w uszach wrzask, gdy wilkołak pociągnął mnie za rękę w lewo. W tej samej chwili koło nas przeleciał człowiek w czarnym płaszczu z salamandrą, wpadając na budkę z owocami.
Szybko obróciłam się w prawo, mrużąc lekko oczy. Za mną stał drugi wojownik, wywijający młynki sztyletem.
Co za nierozsądny ruch, pomyślałam.
Wyciągnęłam nóż i zaczęłam wirować w tę i z powrotem, byle tylko zaburzyć jego równowagę. Nie spodziewał się najwidoczniej czegoś takiego, bo szybko zgubił rytm. Rzuciłam się do przodu i rozorałam mu gardło ostrzem. Na bruk polała się krew.
W polu widzenia zaczęły mi latać czarne plamki. Przeklęłam się za to, że po niedawnym skosztowaniu krwi czuję jeszcze większy głód.
Korzystając z mojej nieuwagi koleś niedaleko wyjął wielki miecz. Nie mogłam się ruszyć, muliło mnie.
W tej samej chwili huk wystrzału rozdarł powietrze. Morderca poleciał do tyłu, a na jego płaszczu wykwitła czerwona plama.
Spojrzałam na wybawcę. Prawnik i agent w jednym miał zadowoloną minę. Ściskał rewolwer w jednej ręce.
- Fajna zabawka - skomentowałam.
Uśmiech na jego ustach poszerzył się jeszcze bardziej, a oczy posrebrzały.
- Mogę ci taką załatwić.
- Chętnie. Ale dobry model.
Skoczyłam na nogi. Wszyscy się rozleźli; zrobił się straszny bałagan. Ciała leżały po kątach. Na szczęście były to same Salamandry, jak ich w myślach nazwałam.
- Dobra. Zgarniamy towarzystwo i wiejemy - powiedział wilkołak. Spojrzał na mnie i dodał:
- A, i nazywam się Xavier.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nike dnia Śro 20:04, 25 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gnar
kurwy



Dołączył: 29 Kwi 2012
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczyrk

PostWysłany: Wto 18:12, 01 Maj 2012 
Temat postu:

[Niemcy, zaułki Berlina. Północ.]

Tylko jedna latarnia rzucała blade światło na zabrudzony chodnik i zniszczone mury kamienic. Była to jedna z uliczek, którą żaden roztropny człowiek nie wybrałby na nocną przechadzkę. Mimo iż policja w stolicy Niemiec zdawała się czuwać na każdym kroku, wciąż istniały takie miejsca, które nie odwiedzała nawet ona. Okryta płaszczem postać szybkim krokiem pokonywała kolejne metry budzącej niepokój uliczki. Głowa spod kaptura nerwowo spoglądała za siebie. W pewnym momencie postać przyśpieszyła. Szybki krok przeszedł w trucht. Biegła przed siebie, by nieoczekiwanie odskoczyć w prawo. Jednak wciąż towarzyszył jej cień…

Zakapturzona osoba wydała z siebie krzyk. Panował tu niemalże kompletny mrok. Tylko ekranik komórki dawał nieco światła. Krzyk zamienił się miejscem z przekleństwami. Drobne dłonie tłukły po grubym murze szukając wyjścia. Na próżno. Ślepa uliczka…
Uderzenia były tak mocne, iż skóra popękała i popłynęła z niej krew. Nagle pobliska lampa zaświeciła się, ujawniając wszystko co czyhało w cieniu. Kiedy kaptur opadł, okazało się, że skrywał pod sobą twarz młodej kobiety. Delikatne rysy twarzy, długie, proste blond włosy i duże, wyłupiaste, w odcieniu morza oczy. Kobieta – a właściwie elfka, gdyż spod gęstych włosów wystawała para szpiczastych uszu – oparła się plecami o ścianę i z łzami na policzkach krzyknęła:

- Czego ode mnie chcesz?! Zostaw mnie!

Wtedy ja wyszedłem, ukryty za rogiem. Stanąłem naprzeciwko niej, przewiercając ją wzrokiem. Patrzyła na mnie błagalnie. Nie wiedziała kim jestem. Choć nic by to nie zmieniło.

- Jesteś elfem – stwierdziłem bez ogródek. Następnie postąpiłem krok w przód.

- Taa-k… Kim jesteś? - szlochała.

- Ojcze nasz, któryś jest w niebie…

- Zostaw mnie… Ja nikomu nie zrobiłam krzywdy…

- …święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje. Bądź wola Twoja…

- Proszę… Weź moje pieniądze i komórkę – roztrzęsiona, szybko wyjęła z torebki portfel i rzuciła mi pod nogi.

- …jako w niebie tak i na ziemi. - kontynuowałem. Nie zwalniając kroku przeszedłem po portfelu.

- Dlaczego to robisz?

- Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj…

- BŁAGAM CIĘ! – zrozpaczona elfka padła na kolana – Noszę w mym łonie dziecko…

- … i odpuść nam nasze winy – przystanąłem i wyjąłem Colta – jako i my… - wymierzyłem - … odpuszczamy naszym winowajcom. – Strzał zagłuszył oddalone uliczne dźwięki. Na moment zapadła głucha cisza. Z brzemiennego brzucha elfki wypłynęła strużka krwi. Niedoszła matka osunęła się na ziemię i próbując zatamować rękami krwawienie, płakała.

- Panie, weź to dziecko do Twojego królestwa, bowiem nie zasłużyło na życie pośród śmiertelników – przykucnąłem obok ofiary. Objąłem jej twarz w mych dłoniach. Patrzyła na mnie pusto swymi oczami, które zatracały już swój blask. Próbowała coś do mnie powiedzieć. Ja natomiast wykonałem znak krzyża na jej czole i powtórzyłem – zabierz te dusze do siebie… - kolejny strzał.

Odchodząc nawet nie odwróciłem wzroku. Zostawiłem ją tam. Martwą - z martwym dzieckiem.

O piątej mam samolot do Szkocji. Jest kilka spraw do załatwienia.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Gnar dnia Wto 18:20, 01 Maj 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.forumpisarzy.fora.pl Strona Główna -> RPG Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
MSHandwriting Theme Š Matt Sims 2004
phpBB  © 2001, 2004 phpBB Group
Regulamin