Forum dla wszystkich fascynatów pióra
FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Rejestracja Zaloguj

Rozdział I - Spotkanie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.forumpisarzy.fora.pl Strona Główna -> RPG
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pandora
kurwy



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 300
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Nibylandii. :3

PostWysłany: Pią 21:18, 04 Maj 2012 
Temat postu:

[Targ niedaleko Wick, północna Szkocja, ok. 14.20]


Powietrze zgęstniało od krwi. Wciągnęłam głęboko w płuca jej zapach.
- Jak za dawnych, dobrych czasów – mruknęłam, odcinając głowę przeciwnikowi. Złapałam ją za włosy umazane we krwi i zwaliłam z nóg mężczyznę wymachującego mieczem jak szaleniec. Ze zdziwieniem zobaczyłam kolejne tabuny odzianych w czarne płaszcze zabójców.
Do głowy przyszła mi smutna myśl, że jak zginę, to stado zostanie bez przywódcy.
Przywódca, pomyślałam z goryczą, wbijając nóż w pierś natępnego.
Powinnam ich teraz prowadzić oby dalej stąd.
A tkwię tutaj.
Sapnęłam gniewnie, zła na siebie. Ojciec w Raju pewnie strzela z łuku w moją podobiznę.
Uśmiechnęłam się szeroko i skoczyłam na mężczyznę bez broni. Nie zachwiał się nawet, więc oplotłam go w pasie nogami i szybkim ruchem skręciłam kark.
Zeskoczyłam zwinnie i zaatakowali mnie następni.
Walka nie miała końca. Zaczęłam się wycofywać, czując, że moje siły słabną. Nie byłam z Klanu wojowników, niestety. Kiedy skryły mnie drzewa, wdrapałam się na sosnę i zaczęłam przeżuwać suche owoce z woreczka ukrytego w płaszczu.
W głowie mi huczało.
Chciałabym iść, ale coś kazało mi tu zostać. Instynkt?
Potrząsnęłam ze złością głową. Czarny ptak wylądował z impetem na moim ramieniu i zakrakał z zadowoleniem. Spojrzałam na niego krzywo, choć czułam to samo, co on.
Też chciałam się wyrwać. Pogrążyłam się w myślach.
Kiedy kruk zaczął mnie dziobać, zauważyłam przywiązany do jego nóżki kawałek papieru. Rozwinęłam go szybko i przeczytałam liścik kilka razy, nim dotarła do mnie jego treść.
Schodzimy.
To oznaczało, że kręcą się niedaleko stada obcych i są od nas silniejsi. Powinnam z nimi być. Nabazgrałam kawałkiem ołówka odpowiedź z tyłu o następującej treści:
Muszę zostać.
Walcząc sama ze sobą, przywiązałam karteczkę do nóżki ptaka, który dreptał niecierpliwie w miejscu.
Kiedy zniknął między drzewami, przeskoczyłam na drzewa bliżej granicy lasu i usiłowałam odnaleźć wzrokiem znajome postacie.

Nic nie wnoszący post, wiem. -.-'

G.
Gnar, może zaznaczaj kolorem, co poprawiasz. Spoko, Coola.
N.

Nie widzę sensu w wytykaniu literówek jaskrawym kolorem. Moim zdaniem, jeśli ktoś przypadkowo popełni błąd, wystarczy go poprawić i nikt nie musi o tym wiedzieć. Po co przynosić wstyd użytkownikowi.
G.

Jaki tam wstyd. Błąd to błąd, każdemu się zdarza.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pandora dnia Nie 20:10, 06 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gaia
kurwy



Dołączył: 01 Lut 2012
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 0:26, 06 Maj 2012 
Temat postu:

[Hotel Norseman w Wick, północna Szkocja, 9.45]


Zawędrowałam tu o świcie i kręciłam się po parkingu przez dobre dwie godziny, zaglądając przez szyby samochodów i wyobrażając sobie, jak pachną te śmieszne choinki kołyszące się przy lusterkach. Mogłabym zawiesić sobie taką na ogonie.
Kolejną godzinę spędziłam na drzewie, trzymając się konara nogami i zwisając głową w dół. Sprawdzałam, czy umiem dotknąć językiem ucha. Nie umiem. Ale niewiele mi brakuje.
Plotłam właśnie wianek z liści i nudziło mi się bardziej niż zwykle, gdy moją uwagę zwrócił podjeżdżający pod hotel samochód. Był żółty i różniący się od innych. Po chwili odnalazłam właściwe słowo.
Taksówka!
Mężczyzna, który z niej wysiadł, był ciekawszy niż wszystko, co zobaczyłam dzisiejszego ranka. Miał na sobie długie czarne szaty, a na jego czole widniał krzyż. I on jednak stał się tylko tłem, gdy do moich uszu dobiegł głuchy trzask zamykanej książki. Natychmiast skierowałam wzrok na jego dłonie, ale zdążyłam zauważyć jedynie, jak chowa ją do przymocowanego w pasie pokrowca.
Książka! oszalały moje myśli. On ma książkę, książkę!
Lubię książki. Można je czytać, gdy nie ma się żadnego zajęcia. Można je palić, jak jest zimno, albo rwać kartki na kawałki, jak już naprawdę nie ma się zajęcia.
Zeskoczyłam na ziemię i podążyłam za mężczyzną. Obserwowałam przez szybę jego rozmowę z recepcjonistą i zaśmiałam się cicho, gdy zakręcił na palcu kluczyk z numerem pokoju.
Wbiłam pazury w porośniętą bluszczem ścianę hotelu i prędko odnalazłam okno wychodzące z pomieszczenia, które wynajął ksiądz. Upewniłam się, że jestem niewidoczna i usadowiłam się na zewnętrznym parapecie.

Godzinę później wśliznęłam się do środka i na palcach zbliżyłam do śpiącego. Delikatnie odpięłam zamek pokrowca i wydobyłam to, co mnie interesowało. Puste miejsce zastąpiłam grubym plikiem leżących na szafce ulotek.
Książka! uśmiechnęłam się tryumfalnie i wymknęłam z powrotem na dwór.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gaia dnia Nie 0:29, 06 Maj 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gnar
kurwy



Dołączył: 29 Kwi 2012
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczyrk

PostWysłany: Pon 16:29, 07 Maj 2012 
Temat postu:

[Północna Szkocja, lotnisko w Wick. 8:01]

Wreszcie mogłem opuścić pokład tego zapchlonego samolotu. Tylko fakt, że i ja nim leciałem, powstrzymywał mnie przed odstrzeleniem łba pilotowi. Czułem ich smród, ich pot przesiąknięty zepsuciem. Lecieli uśmiechnięci i zadowoleni, a tak naprawdę w głębi duszy obawiali się o swoje nędzne życia. Bali się je stracić, a wraz z nim wszystko co posiadali tu na ziemi. Pewnie umierając, myśleli by tylko o tym, co tu po sobie zostawią.

Nabrałem w nozdrza świeżego powietrza. Tutejsze było o wiele lepsze niż w Niemczech. Chyba mi się tu spodoba. Bez zbędnego oglądania się na innych, przeszedłem przez poczekalnię. Zgubiłem się jednak w tłumie, kiedy próbowałem przedrzeć się przez turystów, stojących przy drzwiach wyjściowych. Nie używając przy tym łokci, moja odziana w czerń sylwetka wydostała się na zewnątrz. Na ulicy panował mały ruch. Rozglądałem się za taryfą, kiedy nagle przed moim nosem zatrzymała się specyficzna taksówka. Była jaskrawo żółta i wyjątkowo krótka. Kierowca wyjrzał przez okno, schylając czoło w moją stronę. Spojrzałem jeszcze raz na prawo i lewo, po czym skorzystałem z okazji.

- Niech będzie pochwalony – powiedział starszy mężczyzna za kierownicą.

- Na wieki wieków – odpowiedziałem, zamykając za sobą drzwi.

- A pasterz nie ma ze sobą żadnego bagażu? – odwrócił się w moją stronę, spoglądając niedyskretnie na mój tatuaż. Owy człowiek miał dużą, okrągłą twarz. Jego szeroko rozstawione, małe, piwne oczy prezentowały się komicznie. Mężczyzna był prawie łysy, jedynie jego bujny wąsik zachował się mimo upływu lat.

- Wszystko czego potrzebuję, mam przy sobie. – Spodobało mi się jak mnie nazwał. Spojrzałem w jego oczy, to co z nich wyczytałem dało mi niejaki opis jego osoby. Był to człowiek stateczny, ciężko pracujący na rodzinę. Nieskory do zbereźnych rozrywek, jednak mający problem z alkoholem. Jego dusza wciąż może być zbawiona.

- A więc, dokąd jedziemy?

- Najpierw do najbliższego banku, a później tutaj – wyjąłem małą, pogiętą kartkę z kieszeni i podałem ją kierowcy.

- Jak sobie pasterz życzy, proszę zapiąć pasy i rozkoszować się przejażdżką. Pierwszy raz tutaj?

- Pierwszy i nie ostatni. Może podczas podróży opowiesz mi o tutejszej okolicy?

- Z przyjemnością, sir.


[Północna Szkocja, Wick, Oldwick Road. 8:37]

- To tutaj – rzekł z zadowoleniem kierowca.

- Nie sądziłem, że to będzie po drugiej stronie miasta.

- Pasterza znajomy wybrał sobie idealne do życia miejsce. Kontakt z naturą, świeże powietrze i te sprawy.

- Proszę, tyle się chyba należy – powiedziałem, wciskając mu do ręki cienki plik funtów.

- Proszę pasterza, to nawet za dużo – burzył się mężczyzna, próbując oddać mi część pieniędzy.

- Spraw dzisiaj prezent swoim dzieciom.

- Dziękuję. Z pasterza to naprawdę dobry człowiek. – Uśmiechnąłem się tylko nieznacznie na te słowa. Następnie wyszedłem z taksówki, po czym oparłem się o opuszczone okno w drzwiach kierowcy.

- I pamiętaj, każdy nałóg można pokonać, wystarczy, że poprosisz Boga o pomoc.

- Zapamiętam. Udanego urlopu. Z Bogiem. – Odsunąłem się trochę od pojazdu. Starszy człowiek jeszcze raz schylił czoło w moją stronę, tym razem ja też odwzajemniłem gest.

- Z Bogiem… - powiedziałem sam do siebie, kiedy taksówka odjechała.

Rozejrzałem się wkoło. Było tu mnóstwo wolnej przestrzeni, łąk i upraw rolnych. To miejsce jakoś na mnie wpływało, jakby emanowało spokojem. Stałem właśnie przed niepozornym budynkiem. To ponoć tutaj mieszkał mój stary przyjaciel. Bez ociągania podszedłem do drzwi i zapukałem. Przekręciłem klamkę zaraz po tym, jak usłyszałem ciche „Wejść”.

W środku panował półmrok. Poza tym, temperatura była tu znacznie niższa. Mieszkanie wyglądało na dosyć stare. Wszystko co tu się znajdowało, meble, ozdoby, obrazy, przypominało o minionych dziejach tych okolic. Intuicyjnie ruszyłem w stronę jednego z pokoi. Sufit w nim był na tyle niski, iż musiałem schylać głowę, by nią nie zawadzić. Pomieszczenie miało gołe ściany, z odpadającą już farbą. Znajdowało się tu niewielkie łóżko, na którym spoczywał starszy mężczyzna, okryty połatanym kocem. Jedynie przez małe okienko pod sufitem nieśmiało wpadały promienie słoneczne.

- Theseus, stary druhu – rzekła leżąca osoba. Był to mężczyzna bardzo podeszłego już wieku. Twarz miał przeoraną licznymi zmarszczkami i bliznami, a wyblakłe, zielone oczy patrzyły na mnie z nadzieją.

- Markus, nic się nie zmieniłeś od naszego ostatniego spotkania – powiedziałem, siadając na skraju łóżka. Staruszek bacznie mi się przyglądał.

- Ciebie to chyba czas już nie dotyczy – mężczyzna złożył zniszczone wargi w uśmiech.

- Jak zdrowie, przyjacielu?

- Oh, czuję, że Pan powoli wzywa mnie już do swojego królestwa.

- A więc zajmij mi tam miejsce – odwzajemniłem uśmiech.

- Życie jest takie krótkie. Tak mało mieliśmy okazji ze sobą rozmawiać. – zamyślił się na chwilę – A jak tam twój klasztor? Kiedy ostatnim razem cię odwiedzałem, pamiętam, że łatałeś dach w kaplicy.

- Markus, to było osiem lat temu.

- Aż osiem? Ha, jak to mówią, szczęśliwi czasu nie liczą.

- Zdaje się, że wzywałeś mnie tu w jakiejś sprawie. Chyba nie chodziło o wspominanie starych dziejów? – Starszy człowiek na moment zamilknął i posępniał.

- Gdyby tylko. Pamiętasz brata Alberta?

- Jakbym mógł go zapomnieć. W końcu to on pomógł mi zdobyć akt własności klasztoru.

- Niestety nasz stary znajomy wpadł w tarapaty.

- Coś mu się stało? – spojrzałem na Markusa uważnie, skupiając się na jego słowach.

- O tak wielu rzeczach nie wiesz… Brat Albert mieszkał tu ze mną, razem udzielaliśmy się społecznie. Wspomagaliśmy potrzebujących i bezdomnych. Jednak tydzień temu to wszystko się stało. Odziani w czerń, dzierżąc miecze, zaatakowali nas. Brat Albert jest jeszcze w kwiecie wieku, więc próbował się bronić. Obezwładnili go jednak i zabrali ze sobą. Mnie zostawili ze złamaną nogą.

- Kim oni byli?

- Ostatnio słyszy się o działającej na tych terenach tajnej organizacji. Nikt nie wie czym się zajmuje.

- Co jeszcze o nich wiesz?

- Znałem tu w Wick pewnego krasnoluda. Nazywał się Jake. Raz od czasu dostarczał mi prowiant dla biednych. Jednak dwa tygodnie temu ślad po nim zaginął. Sądzę, że ci assasyni mieli z tym coś wspólnego.

- Dobrze, ale co ja mam zrobić?

- Ja jestem już stary i inwalida, ale ty wciąż jesteś na siłach. Musisz dowiedzieć się kim oni są i uwolnić brata Alberta. Nie mam pewności czy jeszcze żyje.

- W takim razie natychmiast wyruszę do centrum miasta. Nie spocznę dopóki go nie odnajdę.

- Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć. Udaj się do Hotelu Norseman, tam mój znajomy wynajmie ci pokój. Po podróży musisz być strasznie zmęczony, prześpij się najpierw.

- Dziękuję, że to mnie wezwałeś – wstałem z łóżka kierując się do drzwi – Potrzeba ci jeszcze czegoś?

- Mnie, staremu człowiekowi nic już do szczęścia nie potrzebne.

- W takim razie wyruszam do hotelu – stanąłem w progu.

- Theseus, jeszcze jedno.

- Tak? – Markus popatrzał na mnie tak, jakby chciał mi coś przekazać. W jego spojrzeniu dostrzegłem troskę, niemalże ojcowską.

- Proszę, uważaj na siebie. Wiem jak bardzo nienawidzisz odmieńców, ale takie zachowanie nie ma tu prawa bytu. Dlatego proszę cię, przysięgnij, że nie podniesiesz na żadnego ręki.

- Nie mogę ci tego obiecać… Ale przyrzekam, jeśli któryś odmieniec pomoże mi w rozpracowaniu tej organizacji, nie zabiję go.

- W takim razie uspokoiłeś mojego ducha. I żebym nie zapomniał… Nie wypuszczaj tu swojego demona na wolność, to tylko przykuje uwagę tych ludzi.

- Postaram się nad nim zapanować. Teraz ruszam, nie ma czasu do stracenia. Uważaj na siebie przyjacielu.

- Niech Bóg ma cię w swej opiece, Theseus.


[Północna Szkocja, Wick, Hotel Norseman. 9:50]

Kolejny raz wysiadłem z taksówki. Nie trafiłem jednak na tego kierowcę co poprzednio. Był to skraj miasta, więc zieleni tu nie brakowało. Szedłem w stronę drzwi hotelu, kiedy nagle to poczułem. Mógł to być zapach, albo czyjaś obecność. Zaniepokoiło mnie to, jednak sen mnie już nużył. Postanowiłem przełożyć to na później. Tymczasem stałem już w recepcji. Młody człowiek, który wydał mi klucz miał na imię Adam. Był dla mnie bardzo uprzejmy, po tym jak wyjawiłem mu od kogo przychodzę. Markus musiał kiedyś mu pomóc, więc młodzieniec teraz spłacał długi. Nie zastanawiając się nad nim dłużej, udałem się do mojego pokoju. Wchodząc do pomieszczenia, padłem od razu na kolana, opierając się o łóżko. Położyłem mój krzyż na pościeli i wyjąłem Pismo Święte. Modliłem się.

Oczy same mi się kleiły. Uznałem, że nie mogę się już dłużej opierać, w końcu od dwóch dni nie spałem. Ucałowałem więc krzyż, a następnie Biblię i położyłem się na miękkim posłaniu. Nawet nie zdjąłem butów. Sen dopadł mnie prawie natychmiast.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gnar dnia Pon 16:31, 07 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gnar
kurwy



Dołączył: 29 Kwi 2012
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczyrk

PostWysłany: Śro 20:59, 16 Maj 2012 
Temat postu:

Dobra, długo wyczekiwany post od pomocnika pani GM. Każdy ma obowiązkowo przeczytać ten fragment, w którym widnieje imię jego postaci. Drugim obowiązkiem jest odpis. Jesteście graczami, a co za tym idzie, piszecie posty. Więc jeśli komuś już się znudziło, niech nas (mnie lub Nike) o tym poinformuje. Nie potrzebni nam są nieaktywni bohaterowie.
Nie jestem zadowolony z poziomu tego posta. Pisałem na siłę, a jest Was sporo do ogarnięcia, więc proszę wybaczyć mi wszelakie błędy.

________________________

To był długi dzień. Niepodobny do innych. Był to zaledwie początek wspólnej historii stworzeń, której do tej pory się nie znały. Aby przetrwać muszą współpracować. Czy porzucą na bok swoje przekonania i zaczną działać jak drużyna? Każdy błąd może ich kosztować nawet życie. Nadeszły dni próby.


//Wszyscy

Z pewnością nie zapomnicie tego dnia. Większa część z Was tego ranka odwiedziła targ położony w okolicach Wick. To tu połączyły się Wasze wspólne losy. Niektórzy mieli okazję się trochę poznać. Choć widzieliście się po raz pierwszy, musieliście połączyć siły, by pokonać tajemniczych napastników. Niektórzy działali w grupie, inni trzymają się na uboczu, wszyscy jednak zostaliście zaplątani w wspólną sieć historii.


//Arya de Lae Rrozz

Przywiedziona pustym żołądkiem trafiłaś na targ pełen ludzi. Dzięki zamaskowaniu nikt nie odkrył Twojej prawdziwej natury. Niestety, po nieudanej kradzieży musiałaś zbiec z miejsca zbrodni. Wszystko szło nie po Twojej myśli. Najpierw Cię nakryli, potem straciłaś łup, a na końcu dorobiłaś się pościgu. Walcząc o przetrwanie, biegłaś przed siebie. Wyczerpana, głodna, pragnęłaś tylko schronienia, bezpiecznego miejsca. Jednak jak na przekór wpakowałaś się w zasadzkę. Nie mogłaś walczyć, nie miałaś szans. Twoje życie zależało od grupy ludzi, którzy w dodatku nie życzyli Ci dobrze. Ubliżali, bili, pluli. Klęczałaś bezbronna. Czyżby to miał być Twój koniec? Zginąć, i to w dodatku z ręki człowieka? Otoczyli Cię. Jeden z nich szarpnął Twoje wyjątkowo białe włosy. Patrzył Ci prosto w oczy i mówił:

- I w dodatku jaka brzydka. Najokropniejsza istota jaką w życiu widziałem.

Musiałaś to znosić. Coraz bardziej docierało do Ciebie, że śmierć ułatwiła by tylko sprawę. Nie tym razem.
Upadłaś na ziemię po tym, jak uścisk mężczyzny się poluzował. Usłyszałaś tylko głuche jęknięcie, później człowiek, który przed chwilą ubliżał Twojej urodzie, upadł zaraz obok Ciebie, z wbitym w gardło sztyletem.
Zmusiłaś się podnieść wzrok. To co zobaczyłaś Cię zaskoczyło. Jakaś nieznana Ci osoba rzuciła się na Twoich niedoszłych morderców. Działała błyskawicznie, napastnicy stali tylko w osłupieniu. W momencie było po wszystkim. Zaciekawiło Cię to, że owa tajemnicza postać (która po bliższych oględzinach okazała się co najmniej kobietą), wypijała krew prosto z gardła jednego z mężczyzn. Kim ona była?


//Alyson Hanningan

Twój krótki pobyt na targu nie skończył się dobrze. Zostałaś zaatakowana przez nieznanego Ci człowieka. Choć spostrzegłaś, że nie potrafił zbyt dobrze posługiwać się trzymaną w dłoni bronią, uciekłaś. Miałaś zgubną nadzieję, że drzewo Cię ocali. Niestety to napastnik Ciebie przechytrzył, ucinając gałąź, która służyła Ci za kryjówkę. Nie poddałaś się jednak i przepychając się przez jeszcze większą liczbę podobnych mu ludzi, biegłaś jak najszybciej mogłaś. Nawet podczas dużego wysiłku nie zapomniałaś o myśleniu. Oszukując pościg upadłaś, udając nieżywą. Plan był ryzykowny, ale się powiódł. Jeden z nich nie spostrzegł Twojej sylwetki wtopionej w bujną trawę i Cię ominął. Wykorzystałaś najlepszy moment by go zaatakować. Dzięki elementowi zaskoczenia przebiłaś jego wątłe ciało. I kiedy cieszyłaś się z udanej akcji, ku Twojemu zdziwieniu przybyło ich znacznie więcej. Już i tak zmęczona, rzuciłaś się do dalszej ucieczki. Zdeterminowani, z każdym krokiem Cię doganiali.
Poczułaś tylko przeszywający ból w tylniej części głowy, a potem już nic.


//Elizabeth von Lersen

Wilkołak – to intrygowało Cię najbardziej. Teoretycznie byliście wrogami. Praktycznie tylko on był w stanie, wyprowadzić Cię z tej śmiercionośnej pułapki. Mimo woli musiałaś mu zaufać. Przestałaś już oglądać się na resztę. Nie straciłaś jednak czujności. Przeciwnik. Ty jednak sama dałaś mu rady. Nie mogłaś zapomnieć o krwi, obficie zalewającej chodnik. Byłaś na niej tak skupione, że nie dostrzegłaś zagrożenia nadbiegającego z flanki. Nim Cię dopadł, zauważyłaś go, a nawet miałaś zamiar się bronić. Krew jednak wywołała na Tobie zbyt duże wrażenie i nie byłaś w stanie nic zrobić. Wtem wybawienie. Przeciwnik jak przed chwilą stał, tak teraz leżał. Znów ratuje Cię ten wilkołak.


//Lyar Odedjian

Tobie tym bardziej ten dzień zapadnie pamięć. Bliska osoba. Znałeś ją tyle lat. Zamordowana w bestialski sposób. W dodatku ten człowiek. Nic gorszego Cię już chyba spotkać nie mogło. Zadziałałeś gwałtownie, pod wpływem impulsu. Tak jakbyś na chwilę stracił nad sobą kontrolę. Czułeś ulgę kiedy kolejne ciosy pięścią lądowały na jego szyderskiej buźce. Tak nakazywał Ci pierwotny instynkt. Tak nakazywał gniew i złość przelewająca się w Twoim sercu. Już miałeś zamiar pozbawić bydlaka życia, kiedy zainterweniował – Twój nowy znajomy. Czułeś z nim jakąś więź, zaraz po pierwszej wspólnej potyczce. Oboje potrafiliście walczyć, to Was wyróżniało. Ty świetnie władałeś łukiem i wspierałeś walecznego krasnoluda, który nie gorzej posługiwał się toporem. Zgrany duet.


//Thoran Kamienna Pięść

Nawet nie żałowałeś, że Twoje beztroskie degustowanie piwa, skończyło się jatką. Ba. Byłeś za to wdzięczny. To Twój żywioł, tylko na tym znasz się najlepiej i nie szczędzisz przeciwnikom, pokazu Twoich sztuczek. Poczułeś się jednak dziwnie w grupie nieznajomych. Wyróżniałeś się jedynie wzrostem, jednak tak naprawdę łączyło Cię z nimi coś więcej. Odmieniec.
Szybko znalazła się osoba, która Ci zaimponowała. Jedyny człowiek w drużynie. Miał w sobie coś, co Ci się spodobało. Odwagę. Nie uciekł z miejsca boju. Korzystając ze swojej broni (którą Ty posługiwać się nie potrafisz), zapewniał Ci wsparcie i osłaniał plecy. Poza tym dogadywaliście się. Znaleźliście wspólny język.

Polubiłeś go, toteż nie mogłeś patrzeć na to jak cierpi. Część jego bólu nawet Tobie się udzieliła. Zachowałeś jednak głos rozsądku i powstrzymałeś go przed popełnieniem głupstwa. Zrobiłeś to tak, jakbyś był jego najlepszym przyjacielem.


//Bartolomeo Bartolini

Jednak to właśnie Ty byłeś osobą, która na pozór nie pasowała tu absolutnie. Chociaż to nie był Twój wybór. Bo gdyby to od Ciebie zależało, już by Cię tu nie było. Co mogłeś jednak zrobić? Skoro siła wyższa tak chce. Jedynie co potrafiłeś uczynić, to wyjść jak najlepiej.

Przestałeś być atrakcją zaraz po tym, jak rozegrało się więcej akcji. Kiedy grupa ruszyła naprzód, próbowałeś zostać tam gdzie stałeś. Wciąż jednak coś Cię za nimi ciągło. Było to o tyle frustrujące, że nie mogłeś dopatrzyć się w tym wszystkim sensu. Mimo to nieśmiale człapałeś za nimi.


//Nealla Novissima

Wiedziałaś, że postępujesz słusznie. Tak dyktowało Ci serce. Nie stanowili dla Ciebie problemu. Twoja kocia zwinność okazała się w tej potyczce nieoceniona. Kiedy napastnicy zrozumieli, że nie mają z Tobą szans, uciekli gdzie pieprz rośnie. Coś Cię podkusiło by rzucić się jeszcze na jednego z nich. Nieczęsto zdawało Ci się to robić. Pić krew? Czy to było normalne? Dla człowieka na pewno nie, ale Ty nim nie jesteś.


//Jaghodis Waterlife

Starałaś się nabrać dystansu. Miałaś już własne sprawy na głowie. Trzymałaś się grupy, ale tak naprawdę patrzyłaś na wszystko z boku. Nie wdawałaś się w głębsze relacje z nieznanymi Ci odmieńcami. Każdego jednak mierzyłaś swym wzrokiem, oceniałaś. Ciągle martwiłaś się o swojego przyjaciela. Gdzie mógł się podziewać? A jeśli zniknięcie miało coś wspólnego z tajemniczymi napastnikami? Jedno było pewne, nie poddasz się dopóki nie doprowadzisz sprawy do końca.


//Arya de Lae Rrozz, Elizabeth von Lersen, Lyar Odedjian, Thoran Kamienna Pięść, Bartolomeo Bartolini, Nealla Novissima, Jaghodis Waterlife

Czy tego chcieliście czy też nie, teraz stanowiliście drużynę. Dzisiejsze wspólne losy Was połączyły. Każdy działał na swój sposób, jednak na końcu wszyscy podążyliście za Xavierem, tajemniczym agentem-wilkołakiem. Driada, dwóch elfów (razem z przyjacielem panny Jaghodis), wampir, kotołak, krasnolud, ognisty zmór i człowiek. Jedni szli za nim ponieważ ufali, że zaprowadzi ich w bezpieczne miejsce, drudzy z kolei trzymali się reszty.

Zatrzymaliście się dopiero kilometr za targiem. Na polnej drodze stał biały Ford Transit. Wilkołak wskazał ręką byście do niego wsiedli, a sam usadowił się za kierownicą. Nie mieliście większego wyboru, tym razem postanowiliście zaryzykować.


//Sekaishin Fanre, Amrod Minyatur

Tego dnia nie mieliście okazji współpracować z grupą. Oboje znaliście się i byliście jedynymi osobami, na których mogliście polegać. Interesował Was los pozostałych. Tak jak oni, też chcieliście poznać, kim byli odziani w czerń napastnicy. Po dniu wrażeń nie mogliście wrócić do domu. Postanowiliście, że będziecie śledzić drużynę odmieńców, a jako elfy potrafiliście się poruszać niemal bezszelestnie.

Kiedy zaczęli wsiadać do samochodu, uznaliście, że musicie coś zrobić, inaczej Wam uciekną. Stanęliście przed pojazdem i oznajmiliście, że również nie jesteście ludźmi. O dziwo kierowca wskazał tylko tylnie siedzenia i nie wdawał się w większe dyskusje.


//Arya de Lae Rrozz, Elizabeth von Lersen, Lyar Odedjian, Thoran Kamienna Pięść, Bartolomeo Bartolini, Nealla Novissima, Jaghodis Waterlife, Sekaishin Fanre, Amrod Minyatur

Podróż w furgonetce minęła Wam w milczeniu. Spoglądaliście po sobie, do końca nie rozumiejąc o co w tym wszystkim chodzi. Jednak jakiś wewnętrzny głos mówił Wam, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. A kierunek był Wam nieznany.

Xavier zatrzymał pojazd i oznajmił Wam, że jesteście na miejscu. Wszyscy bez ociągania opuściliście furgonetkę. Słońce znajdowało się już daleko na zachodzie, choć wciąż było bardzo jasno. Znowu staliście na jakiejś polanie, z tymże jednak tu znajdował się dom. Budynek nie był duży. Drewniana konstrukcja przypominała o tym, że stała tam już wiele lat. Agent wytłumaczył Wam, że jesteście na obrzeżach Wick i musieliście jechać dłuższą, okrężną drogą by zgubić napastników. Wskazał dłonią, byście podążyli za nim. Wprowadził Was do ciemnego pomieszczenia, a właściwie korytarza. Strop był bardzo niski, a gdzieniegdzie wyglądał, jakby się miał wkrótce zawalić. Na końcu korytarza były nie pasujące do otoczenia metalowe drzwi. Metal pokryty rdzą. Wilkołak wyjął z kieszeni klucz i włożył go do zamka w drzwiach. Musiał użyć trochę siły, by go przekręcić. Następnie otworzył drzwi. To co znajdowało się za nimi, wydawało się Wam jeszcze dziwniejsze. Winda.

Z ledwością zmieściła się do niej Wasza cała jedenastka. Na panelu znajdowały się tylko dwa przyciski oznaczone strzałkami. Jedna w górę, druga w dół. Xavier nacisnął tą położoną niżej, po czym drzwi windy się zamknęły. Ciężko Wam było tam oddychać. Czuliście poza tym jakiś smród. Być może to był ktoś z Was?
Zjazd trwał Waszym zdaniem o wiele za długo. Odetchnęliście z ulgą, kiedy drzwi znowu były otwarte. W przenośni i dosłownie wypadliście z windy. Każdy na szybko rozejrzał się po otoczeniu.

Znajdowaliście się chyba w jakimś bunkrze, tak mogliście wywnioskować z murowanej podłogi, ścian i sufitu, na którym wisiały gołe żarówki. Był to kolejny korytarz. Poza tym, na prawej ścianie widniał duży, biały napis „B1”.

- Trzymajcie się blisko mnie – odezwał się Xavier.

Panował tu chłód, toteż niektórym wyskoczyła gęsia skórka. Dotrzymywaliście wilkołakowi tempa, spoglądając co raz po sobie. „Gdzie ja jestem i co ja tu robię?” – to pytanie ciągle zajmowały Wam umysły.

Korytarz się skończył, a czekały Was kolejne drzwi. Byliście ciekawi co też się za nimi kryje. Tym razem to nie była winda, a… biblioteka. Tak to przynajmniej wyglądało na pierwszy rzut oka. Pomieszczenie było ogromne, na polu kwadratu. Wszystko obite tam było drewnem. Pod bocznymi ścianami formował się szereg wysokich regałów, po brzegi wypełnionymi książkami. Pod sufitem natomiast wisiały dwa duże, kryształowe żyrandole, które oświetlały całe pomieszczenie. W centrum stały ławy, a na każdej z nich charakterystyczna lampka. Poza tym, w powietrzu unosił się zapach, specyficzny dla książek.
Dlatego mogliście się poczuć jak w bibliotece. Z tymże jednak tu nie było okien.

Xavier wyszedł na środek i uścisnął dłoń starszemu mężczyźnie w garniturze. Poza Wami nikogo tu nie było. Starszy pan odwzajemnił uścisk i uśmiechnął się do agenta. Elegancki jegomość wyróżniał się długimi, śnieżno białymi włosami. Oczy miał wyblakłe, a skórę pomarszczoną. Xavier zamienił z nim kilka słów, których wy nie dosłyszeliście, a następnie odwrócił się w Waszą stronę. Staliście mniej więcej w szeregu, jedynie Thoran i Bartolomeo plątali się pod nogami.

- Witajcie przybysze – odezwał się do Was starszy pan – Nazywam się Elon Bet-Szemesz. Nie muszę być obdarzony specjalnymi zdolnościami, by dostrzec zagubienie na Waszych twarzyczkach. Nim Wam wszystko wyjaśnię, proszę, usiądźcie. – Po tych słowach każdy bez zastanowienia wybrał sobie dogodne miejsce przy ławie. Ze wspięciem się na krzesła problem mieli Ci najniżsi. Z pomocą kompanów nawet i oni usadowili się wygodnie. Kiedy część zastygła w bezruchu, a reszta wierciła się na siedzeniach, Elon przemówił dalej.

- Aby rozwiać Wasze wątpliwości. Jestem Mistrzem Ligii Nieśmiertelnych. Znajdujecie się właśnie na jednym z poziomów naszej rozległej tajnej placówki. Pewnie zastanawiacie się teraz, czym jest Liga Nieśmiertelnych? Zostaliście wybrani, więc teraz Was uświadomię. Jesteśmy rozbudowaną organizacją, działającą na całym globie. Jednak to właśnie tu, sto metrów pod zabudowaniami Wick mieści się nasza główna placówka. To właśnie my dbamy o istoty magiczne, takie jak większość z Was – rozglądnął się po zebranych, zatrzymując wzrok na Lyar’u – Zrzeszamy wszystkich, których życie jest w niebezpieczeństwie. Tu żyją, tu się uczą. Uczą opanować swoje moce. Działamy już od bardzo dawna. Nigdy informacja o naszym istnieniu nie wyszła na światło dzienne, i nigdy nie wyjdzie – zamyślił się na chwilę.

- A więc – wtrącił się Xavier – może przejdziemy do rzeczy, Mistrzu?

- Tak, masz rację. Może to Ty chcesz ich wprowadzić?

- Z przyjemnością, Mistrzu – stanął na środku. – Dzisiaj byliście świadkami niecodziennych wydarzeń. Niecodziennych to nawet mało powiedziane. Jeszcze się nie zdarzyło, by Wybawiciele tak jawnie zaatakowali. Wybawiciele… To właśnie do tej organizacji należeli zamaskowani zabójcy. Ich stowarzyszenie jest równie stare, co nasze. Jednak mają o wiele inne zdanie na temat postrzegania świata. Dla nich na Ziemi istoty ponadludzkie nie mają miejsca bytu. Nie zasługują na życie i powinni zginąć… Wszyscy. Tak oto od wieków nasze organizacje toczą ze sobą niekończącą się wojnę. My staramy się chronić istoty magiczne, oni na nie polują. Na czele tej złowrogiej bandy stoi Grande Maestro. Jeszcze nie mieliśmy okazji go zdemaskować i wątpię czy w najbliższym czasie to się stanie.

- Faktem jest – zabrał głos Elon – że szykuje się coś większego. Wybawiciele działają w cieniu, potajemnie eliminując nazywanych przez nich odmieńców. Skoro jednak odważyli się zaatakować w biały dzień, i na dodatek w miejscu zatłoczonym, to znaczy, że mają w tym jakiś niecny cel. – ucichł – Xavier, kontynuuj.

- Dobrze, teraz przejdę do sedna. Równie niepokojące są wydarzenia, mające miejsce już od kilku tygodni. Ciągle dostajemy informacje o zaginionych osobach. W prawie całości są to istoty magiczne. Zaczęło się miesiąc temu. Wtedy to zaginęła pierwsza osoba, wampir. Przepadł jak kamień w wodę. Potem znikali następni. Tą zagadkę powiązaliśmy z Wybawicielami dopiero tydzień temu. Zamaskowani zabójcy napadli na dwójkę ludzi. Jednego zabrali ze sobą, a drugie zostawili rannego. Ocalałego człowieka znalazłem ja. Zabrał rannego do jego domu, a w międzyczasie świadek wszystko mi opisał. Najwidoczniej Wybawiciele zmienili taktykę.

- Musimy się dowiedzieć, jaki los spotkał porwane istoty – przerwał mu Elon.

- Oraz jaki związek mają z tym Wybawiciele – dokończył agent.

- Do tego potrzebujemy Was. Ale dlaczego? Bo posiadacie ponad ludzkie zdolności, które pomogą Wam w tym zadaniu. Kiedyś w Wick żyło wiele istot podobnym Wam. Teraz została już tylko garstka. Część ukrywa się w miejskim zgiełku, reszta mieszka tutaj, na niższych poziomach.

- Widziałem Wasze poczynania. Tylko Wy się do tego nadajecie. Tworzycie niejaką drużynę, która razem pokona wszelkie przeciwności.

- Wick Was potrzebuje. Cały świat Was potrzebuje i wszystkie istoty magiczne. Wiem, że to co teraz mówimy może być dla Was przytłaczające. Sprawa jest wielkiej wagi i nie powinniście podejmować pochopnych decyzji. Dlatego odpowiedź dacie nam jutro. Xavier zaprowadzi Was do kwater. Odpocznijcie. Był to dzień pełen wrażeń... Nigdy nie zapominajcie kim jesteście. – Po tych słowach uśmiechnął się do Was i opuścił bibliotekę.

- Chodźcie, oprowadzę Was po placówce! – zakrzyknął żwawo wilkołak.

Jako, że jestem beznadziejny w opisywaniu otoczenia, dlatego będziecie się posiłkować tą o to mapą mojego autorstwa. Zamieściłem na niej poziom placówki, na którym się znajdujecie. Możecie przemieszczać się po nim dowoli, nie wolno Wam jednak korzystać z wind.

[link widoczny dla zalogowanych]


Xavier pokazał Wam miejsce, w którym możecie odpocząć. Były to cztery kwatery, w trzech z nich mieściły się po cztery prycze, w czwartej natomiast tylko trzy. Poza tym w każdym pokoju znajdowała się jakaś szafka i stolik, nic wielkiego. Przypomniał również, że w każdej chwili możecie wybrać się do kantyny, by za darmo zjeść coś ciepłego. Wartę w niej pełnił gruby człowiek, który wyróżniał się uprzejmością i dobrym żartem. Po tym jak życzył Wam dobrej nocy, Xavier udał się windą na niższy poziom. Zostaliście sami.


Czego od Was oczekuję?
Każdy obowiązkowo ma opisać jak spędził tę noc. Co robił, jakie miał przemyślania na temat tego, co do tej pory się wydarzyło. Wybierzcie również, w której kwaterze się ulokujecie. Oprócz jedzenia, spania i rozmowy między sobą, mogliście się też udać do biblioteki, by przejrzeć bogaty zbiór ksiąg.
Post dlatego taki ważny, gdyż sprawdzę kto jeszcze w ogóle tu gra. Poczekam z odpisem dość długo. Jeśli ktoś nie będzie aktywny, uznam, że jego postać nie chciała się podjąć zadania i została w tajnej placówce.



//Alyson Hanningan

Przeszywający ból głowy wyrwał Cię z ciemnej otchłani. Przez chwilę za nic świecie nie mogłaś sobie przypomnieć co się stało. Potem niewyraźne obrazy tylko migały przed Twymi oczami. Ludzie w czerni... Miecze... Sztylet zanurzony w ciele przeciwnika… Uciekałaś… Pustka.

Przetarłaś oczy i spróbowałaś powstać. Jednak byłaś jeszcze za słaba, więc zostałaś w pozycji siedzącej. Rozejrzałaś się niepewnie. Bardzo się zaniepokoiłaś na widok czterech ścian obitych białym materiałem. Pokój miał może pięć na pięć metrów. Sufit zwisał dosyć nisko. Podłoga wydawała się jakby była szklana. Właściwie to była ona jedynym źródłem światła, gdyż jej kwadratowe płyty pełniły również rolę lamp. Pod przeciwległą do drzwi (które co dziwne nie miały klamki) ścianą stała prycz. Tuż obok znajdowały się umywalka i muszla klozetowa. Nic więcej. Żadnych okien. Z trudem doczłapałaś się do łóżka i usiadłaś na nim. Dopiero teraz sobie uświadomiłaś, że nie masz na sobie swoich ubrań. Zamiast tego odziana byłaś w biały kitel. Nie miałaś nawet bielizny.

„Gdzie ja jestem i co ja tu robię?”


Co masz pisać?
Głównie Twoje odczucia i przemyślenia. Możesz skorzystać z niewielkiego wachlarza przedmiotów tam się znajdujących. Możesz również zbadać dokładnie pomieszczenie. Sprawdzić dziwne drzwi, lub poszukać czegoś pod łóżkiem.



//Livienne Drai

Nuda? Na pewno tylko ona Cię nie opuszczała. Akurat znajdowałaś się pod Hotelem Norseman, kiedy to najbardziej Cię dopadła. Widocznie los miał inne zamiary, gdyż nadarzyła się okazja zabicia tej nieustępliwej istoty.
Nie sama postać, a to co przy sobie miała, bardzo Cię zainteresowało. Postanowiłaś działać. Wszystko oczywiście z jak największą ostrożnością. Wolałaś jednak aby nikt Cię nie zobaczył. Na pewno nie Ciebie.

Wszystko poszło jak po maśle. Twardy sen mężczyzny ułatwiał sprawę. Zwinności Tobie nie brakowało, toteż bez wszczynania „alarmu”, uciekłaś tą samą drogą, którą tu się wkradłaś.

Ucieszona z nowego trofeum biegłaś jeszcze trochę bez celu. Miałaś teraz ogromną chęć zapoznania się bliżej z dziwną książką. Do tego potrzebowałaś ustronnego miejsca. Z dala od ciekawskich spojrzeń ludzi.


//Theseus Ensign (jak wszyscy to wszyscy)

Czy stary przyjaciel był jedynym powodem, dla którego tu przybyłeś? Jeśli byś się tylko głębiej zastanowił, zaprzeczyłbyś. Miałeś już dość klasztoru. Choć kochałeś to miejsce jak swój dom, to Bóg przeznaczył Cię do innych celów. Ty miałeś cel.

Podróż do Wick trochę trwała. Najpierw dostałeś się do Niemiec. Tam zatrzymałeś się na dwa dni, przy okazji zwiedzając stolicę (i zabijając kilku niewinnych odmieńców). Dopiero z Berlina dotarłeś do Szkocji. Jako, że stęskniłeś się za znajomym, cieszyłeś się z odwiedzin. Jednak to, o czym powiedział Ci Markus, do końca zajęło Twój umysł. Nowy cel, to Ci się podobało. Ocalić brata Alberta. Byłeś jemu to winny.

Teraz jednak spałeś. Sen nie przyniósł Tobie ukojenia. Coś jeszcze zaprzątało Twój umysł. Coś, na co natrafiłeś się przed hotelem. Tylko co to było?

Jako ostatni nie byłeś świadom, co Twój Bóg przygotował. Czy nienawiść do odmieńców zwycięży? Czy i Ty będziesz na nich polował? A może to ktoś będzie polował na Ciebie?
Spałeś.




Jeszcze jedno. Na koniec mały bonusik. Mam nadzieję, że pobudzi to Waszą wenę.

KLIK

Miłej gry,
Pomocnik GM’a.



Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Gnar dnia Czw 21:41, 17 Maj 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pandora
kurwy



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 300
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Nibylandii. :3

PostWysłany: Czw 21:32, 17 Maj 2012 
Temat postu:

[Tajna placówka Ligii Nieśmiertelnych, poziom B1]


Kiedy tylko wilkołak zniknął, rzuciłam szybkie spojrzenie na resztę i pomknęłam do toalet, żeby ogarnąć swoją sfatygowaną cielesną powłokę. Kiedy byłam jako-tako zadowolona, wyszłam z pomieszczenia na ciemny korytarz. Wzdrygnęłam się, bowiem przebywanie pod ziemią jest czymś, czego nienawidzę.
Chciałam uciec z tego przeklętego miejsca.
Problem w tym, że nie mogłam. Nie wiedziałam, kogo spotkam na górze, a co ważniejsze, co czeka na mnie na zewnątrz.
Z ciężkim sercem przeszłam do biblioteki, i zaszyłam się w najciemniejszym kącie. Usiadłam na zimnej podłodze i podciągnęłam kolana pod brodę, tak jak w dzieciństwie nad rzeką, patrząc na śmigające w wodzie ryby.
Świeże powietrze. Tu jest jak w grobie.
Przeczesałam z furią włosy. Byłam zmęczona, ale wciąż miałam wrażenie, że ktoś lub coś mnie obserwuje. Czeka, aż zasnę, żeby mnie dopaść. Dlatego też usiadłam w kącie, aby wszystko widzieć.
Chwyciłam pierwszą z brzegu książkę i zaczęłam bezmyślnie przewracać kartki.
Po chwili, zirytowana, odłożyłam ją na miejsce.
- Porwane istoty – mruknęłam. – Jaki los je spotkał.
To było dla mnie oczywiste, tak samo jak i to, że słońce wstaje na wschodzie.
Zamordowani, jak mój ojciec. Może czarnoksiężnicy wyssali z nich moc. Może owe „istoty” służą im, z wyczyszczoną pamięcią. W gruncie rzeczy mój ojciec nie skończył aż tak źle.
W zamyśleniu zaczęłam gładzić kciukiem rubin w moim pierścieniu. Miałam wyrzuty sumienia, że zostawiłam moją rodzinę.
Ale przecież nie mogłam zostawić tych ludzi!
Skuliłam się jeszcze bardziej.
Walczyłam sama ze sobą, kiedy przed oczami stanął mi obraz masakry na targowisku. Martwych kobiet, może nawet dzieci.
I już byłam pewna, że zostaję, nawet jeśli mam siedzieć w tym parszywym podziemiu nawet przez miesiąc.
Zdjęłam medalion i schowałam do kieszeni, po czym z krótkim, nagłym dreszczem zmieniłam się w czarną kotkę. Zwinąwszy się w kłębek, zasnęłam.


Pewnie jest sporo błędów, bo pisane naprędce. ;]

Moje zaspane oko nic nie wychwyciło. Jednak pewnie znajdą się tacy, co to paru błędzików się doszukają.
G.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nike
kurwy



Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 409
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Świętokrzyskie

PostWysłany: Pią 20:08, 18 Maj 2012 
Temat postu:

[Tajna placówka Ligii Nieśmiertelnych, poziom B1]

I co ja mam robić w supertajnej piwnicy nieznanego stowarzyszenia?
Bingo. Nie pośpię sobie zbytnio.

Tatko ma wielką bibliotekę pełną manuskryptów sprzed kilku tysięcy lat, ale ta tutaj mogła zawierać szczegółowe opisy różnych nieznanych mi rytuałów. Postanowiłam się więc udać na małą wycieczkę.
W czytelni spała zwinięta w kłębek kotołaczka. Przez chwilę poczułam irytację i wyrzuty sumienia. Nie powinnam tak tracić nad sobą kontroli. Nie jestem młodą pijawą, która tylko marzy o kolejnym drinku. Jednak całe zajście wprawiło mnie w co najmniej ponury nastrój. Ile będę się musiała od tego odzwyczajać? Znowu.
Znalazłam regał z historią i złapałam jakąś rozprawę o Cesarstwu Rzymskim. Książka była w sumie ciekawa, ale wszystko, co było już w niej opisane, znałam. Zirytowana odłożyłam ją na miejsce i polazłam dalej.
Gdzie ukrywa się zawsze największe sekrety?
Najciemniej zawsze pod latarnią.

Ruszyłam ku książkom kucharskim i wybrałam najgrubszą, najnudniejszą z nich. Oczywiście, wetknięty za okładkę był malutki, cienki tomik, najwyraźniej poplamiony winem.
Stary trick.
Otworzyłam go na pierwszej, tytułowej stronie. Napisana była czerwonym atramentem.
Hmmm.
Zapiski z Salem? No ładnie.

Podeszłam do fotela, usiadłam i kontynuowałam czytanie. Machinalnie pogładziłam futerko kota.
Znieruchomiałam. Czy ja właśnie obudziłam kotołaka?
Ładnie. Czy ja nic nie myślę?!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nike dnia Pią 20:09, 18 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pandora
kurwy



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 300
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Nibylandii. :3

PostWysłany: Pią 21:36, 18 Maj 2012 
Temat postu:

[Tajna placówka Ligii Nieśmiertelnych, poziom B1]

Akurat miałam przeskakiwać przez potok i rzucić się w ramiona ojca, kiedy poczułam na sobie rękę, wędrującą od głowy po ogon.
Co mnie, mówiąc krótko, zirytowało.
Zerwałam się na równe nogi prychając i sycząc.
Niech to szlag trafi, spanie na podłodze jak jakiś zwierzak! Odskoczyłam od fotela i zadarłam lekko głowę, by zobaczyć, kto mnie obudził. Przede mną siedziała wampirzyca. Miałam straszną ochotę odwrócić się i odmaszerować z dumnie wyprostowanym ogonem, grając napuszone kocisko, ale odbiłam się na przednich łapach na tylne i po chwili już stałam przed wampirzycą w ludzkiej postaci, patrząc na nią z nieskrywanym niezadowoleniem.
Skinęłam jej sztywno głową, uśmiechając się równie niemrawo.
- Dobry wieczór – rzekłam zdawkowo.
Czekając na odpowiedź, zaczęłam bawić się pierścieniem, nie spuszczając jednak oka ze sprawczyni mojej nagłej pobudki.

Przepraszam, że tak krótko. ._.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nike
kurwy



Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 409
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Świętokrzyskie

PostWysłany: Pią 23:26, 18 Maj 2012 
Temat postu:

[Tajna placówka Ligii Nieśmiertelnych, poziom B1]

- Cześć - powiedziałam, patrząc na nachmurzoną kotołaczkę. - Nealla, tak? Bardzo cię przepraszam, zapomniałam się. Czytałam ciekawą książkę. -
Wskazałam niezręcznie na tomik.
- Salem. Niezłe rzeczy tu trzymają. Jak chcesz, znajdę ci coś ciekawego. Mam nosa do takich spraw. Mam nadzieję, że mnie nie pożresz w całości?
Zachichotałam, odwracając się tyłem do dziewczyny i przechodząc dalej, w stronę okien.
- Coś o kotołakach? Nieeee, pewnie już wszystko wiesz. Zaklęcia, eliksiry, trucizny... Nie no, przesadziłam. Nie bądźmy znowu tacy drastyczni. Albo odtrutki. Senniki? Chiromancja? Seanse spirycystyczne? Duchy? Słaba jestem w propozycjach. Sama coś wybierz. Chyba, że nie chcesz. Wiem dużo o historii, tu się polecam.
Pociągnęłam palcem po grzbietach obitych w skórę. Westchnęłam.
- Sorry. W czym mogę ci pomóc?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pandora
kurwy



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 300
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Nibylandii. :3

PostWysłany: Nie 21:32, 20 Maj 2012 
Temat postu:

[Tajna placówka Ligii Nieśmiertelnych, poziom B1]


Z rozbawieniem słuchałam monologu wampirzycy, a kiedy skończyła mówić, nie mogłam powstrzymać lekkiego uśmiechu. Kręciła się przy półkach jak wściekły bąk.
- No cóż, wampirzyco, na razie nie jestem głodna, więc cię nie pożrę... – zawiesiłam na chwilę głos. – Ale i tak nie preferuję surowego mięsa. Wolę łososie, wybacz. Oczywiście nie twierdzę, że nie jesteś smaczna. Jednak nie zamierzam tego sprawdzać.
Jakby na dowód tego wyjęłam ze skórzanej sakiewki kilka wysuszonych owoców żurawiny i zaczęłam je powoli żuć.
Przebiegłam wzrokiem po półkach, obracając na palcu pierścień.
- Przydałby mi sposób, by zwabić tu kruka, ale obawiam się, że tego tu nie znajdziemy, co?
Nie odpowiedziała.
Przeczesałam palcami włosy i uśmiechnęłam się.
- A może umiałabyś znaleźć coś na temat starożytnego Egiptu, hmm? Chodzi mi tu głównie o wilkołaki. Widzisz, w Egipcie kotołaki były czczone jako wysłańcy bogów. My zbytnio wilków nie lubimy... ciekawa jestem, jak to się odbywało. Ach, i jeszcze jedno. Jak masz na imię? Zwracając się do ciebie „wampirzyco” czuję się... dziwnie. Chyba, że tak lubisz, kwestia gustu. Każdy lubi inne potrawy, otoczenie, wino... – tu spojrzałam na nią znacząco.
Usiadłam na krześle i przeżułam jeszcze kilka żurawin, ciekawa, co powie mi wampirzyca.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pandora dnia Nie 21:34, 20 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eldarion
kurwy



Dołączył: 17 Sty 2012
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 10:58, 12 Cze 2012 
Temat postu:

[Tajna placówka Ligii Nieśmiertelnych, poziom B1]

Co by tu porobić... - pomyślałem. W końcu zdecydowałem, że udam się do biblioteki. Może znajdę coś na temat magii ciekawego, choć wątpię...
I tam się udałem.
W bibliotece ujrzałem dwie osoby znane mi. Były to oczywiście jedne z tych odmieńczyń czy jak się tam one nazywały.
Postanowiłem zagadać, bo może czegoś ciekawego się dowiem.
Jak zwykle bezszelestnie podszedłem do nich i zapytałem:
- Kim tak na prawdę jesteście? - zapytałem bez żadnych przywitań czy innych nie potrzebnych skrupułów.
Miałem aktualnie kaptur na głowie, który rzucał cień i nie było widać mojej twarzy.

N.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nike
kurwy



Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 409
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Świętokrzyskie

PostWysłany: Czw 14:28, 21 Cze 2012 
Temat postu:

[Tajna placówka Ligii Nieśmiertelnych, poziom B1]

- Egipt! Jestem ekspertem - pochwaliłam się. - Neallo, zaraz coś dla ciebie znajdę. Nazywam się Elizabeth, ale wszyscy mówią raczej Liz.
Chwyciłam dłoń kotołaczki i uścisnęłam mocno. Wyglądała na zaskoczoną moją otwartością.
- To pewnie będzie gdzieś koło Bastet - zastanowiłam się, kołysząc się mimowolnie na palcach stóp. - To chcesz w końcu o kotołakach, wilkołakach czy obu?
Podeszłam do najbliższej półki i odłorzyłam na miejsce esej o Rzymie.
W tej samej chwili znikąd zmaterializował się mężczyzna w czarnym płaszczu. Z zaskoczenia podskoczyłam, zakrywając dłonią kły, które wyskoczyły błyskawicznie z moich dziąseł, a Nealla prychnęła gniewnie, jeżąc włosy na głowie.
- Kim tak na prawdę jesteście? - spytał nieznajomy.
Poczułam, jak kły się cofają i założyłam ręce na piersi.
- Ooooo, ale takt. Może najpierw się przedstawisz, co? Ja jestem Elizabeth, a to Nealla. Może później dowiesz się reszty.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eldarion
kurwy



Dołączył: 17 Sty 2012
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 11:28, 30 Sie 2012 
Temat postu:

[Tajna placówka Ligii Nieśmiertelnych, poziom B1]
Każą mi się przedstawiać... No w sumie co mi szkodzi... - pomyślał Sekaishin.
- Zwą mnie Sekaishin... - powiedział tym samym nic nie wskazującym głosem.
Przyjrzałem im się. Kogoś mi przypominały.
- A teraz, może powiecie mi skąd jesteście, KIM jesteście? - zapytał Łucznik Śmierci, nadal nie okazując żadnych emocji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pandora
kurwy



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 300
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Nibylandii. :3

PostWysłany: Sob 20:06, 01 Wrz 2012 
Temat postu:

[Tajna placówka Ligii Nieśmiertelnych, poziom B1]

Prychnęłam gniewnie. Czy on myśli, że zaraz mu wyśpiewam wszystko o sobie?!
Czułam, że złość bulgocze we mnie niczym magma w wulkanie przed wybuchem.
- Jestem z daleka, a to, KIM jestem, nie powinno cię interesować - warknęłam. Gość strasznie działał mi na nerwy. Obróciłam się na pięcie i wymaszerowałam z pomieszczenia, pozostawiając za sobą pełne zdumienia milczenie. Sama nie wiem, jaki diabeł we mnie wstąpił, jednak aura wokół tego Sekaishina wyjątkowo mi nie odpowiadała. Czułam się jak zwierzak w klatce, myślałam, że zwariuję w tej piekielnej piwnicy. Wcisnęłam się w ciemny kąt korytarza, cała dygocąc.
Miałam ochotę wejść do tej piekielnej windy i... w sumie, czemu nie?
Zerwałam się na równe nogi i pognałam do najbliższej. Niecierpliwiąc się, nacisnęłam przycisk kilkakrotnie. W końcu drzwi otworzyły się.
Wchodząc, usłyszałam jeszcze czyjś głos:
- Kotołaku, nie!
A winda ruszyła w dół.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gnar
kurwy



Dołączył: 29 Kwi 2012
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczyrk

PostWysłany: Sob 23:48, 01 Wrz 2012 
Temat postu:

Godziny w podziemnym bunkrze płyną bardzo ospale. Wszystkie indywidua, które z różnych powodów tu się ukrywają, czują wszechogarniającą nudę i bezradność. O ile co poniektórzy udali się już do łóżek, aby przywitać w tej „piwnicy” kolejny poranek, pozostali jednak smętnie włóczą się po korytarzach, próbując zabić czas.


//Elizabeth von Lersen

Żeński osobnik gatunku wampirów przechadzał się ciemnym korytarzem prowadzącym do wielkiej biblioteki…

Tam to, myszkując między regałami, natrafiłaś na śpiącego kota, a przynajmniej na jedną z form kotołaczki. Po przeprowadzeniu niezbyt ekscytującego dialogu z Nellą, miałaś okazję stanąć oko w oko z elfem, który najwidoczniej Cię zirytował.


//Nealla Novissima

Zamknięta niczym konserwa w puszce, dziesiątki metrów pod ziemią, z dala od świata zewnętrznego. Czułaś się osaczona. Bezbronna. To miejsce miało na Ciebie wpływ. Jedno wiedziałaś na pewno: dłużej już w jednym miejscu nie wytrzymasz. Działałaś więc spontanicznie, dając się porwać emocjom, nutce ciekawości. Nawet nie spostrzegłaś, kiedy drzwi windy zamknęły się, a Ty poczułaś działanie grawitacji. Oświetlenie w windzie zapewniała tylko mała lampka, przyczepiona do sufitu, dająca mdłe światło. Po swojej lewej stronie miałaś panel przycisków. Właściwie to dwa przyciski. Z kolei nad drzwiami zamontowana została konsola, na której wyświetlały się czerwone napisy.

Konsola zamrugała i wyświetliła napis „B2”, po czym rozległo się charakterystyczne piknięcie. Winda umożliwiła Ci przejście dalej. Od razu co Cię zaniepokoiło, to, to, że zewsząd otulała Twoje kobiece ciało kompletna ciemność. Jednak nadal z windy dobiegało nikłe światło. Poza tym, panowała tu głucha cisza. Okropna cisza. Z tego co zrozumiałaś, wszystkie poziomy są do siebie podobne, a to by znaczyło, że i ten jest równie obszerny jak poprzedni. Do Twojej głowy wdarł się niepokój. Nerwowo spoglądałaś za siebie, w stronę ciągle otwartej windy, która wydawała się niczym droga ucieczki.

Jakieś postukiwania, jakby z rur. Szuranie, dość nieopodal. Wciąż słyszałaś bicie swego serca. Co zrobić? Może gdybyś wytężyła swoje kocie zmysły… Ta widna wygląda na taką bezpieczną…


Opisz swoje emocje, odczucia, a następnie podejmij decyzję. Post może być krótki.


//Elizabeth von Lersen

Trudno ukryć, że spodobała Ci się obecność kotołaczki. Może po prostu brakowało Ci kogoś, z kim można pogadać.

Byłaś zaskoczona, kiedy Twoja nowa znajoma wybiegła z biblioteki. Bezmyślnie podążyłaś za nią, czy to z ciekawości czy jakiś innych pobudek. Zdążyłaś tylko krzyknąć: „Kotołaku, nie!”, ale już było za późno. Zbliżyłaś się do windy. Czy warto ją przyzwać z powrotem?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.forumpisarzy.fora.pl Strona Główna -> RPG Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
MSHandwriting Theme Š Matt Sims 2004
phpBB  © 2001, 2004 phpBB Group
Regulamin