Forum dla wszystkich fascynatów pióra
FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Rejestracja Zaloguj

Ostatnia Pieśń [R][T]
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.forumpisarzy.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania / Projekty porzucone
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nike
kurwy



Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 409
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Świętokrzyskie

PostWysłany: Pon 22:02, 19 Mar 2012 
Temat postu:

Rexus, weź się w garść! Skąd kompleksy? Piszesz genialnie, człowieku! No napisz, czemu to się przekonałeś, że nie należy pisać dalej? Mało osób ma taki talent jak ty.
Kurczę, Yap, ratuj! Wezwij swoją mamę! Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yap98
kurwy



Dołączył: 24 Sty 2012
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zakopane

PostWysłany: Pon 23:32, 19 Mar 2012 
Temat postu:

Tam ta dam! Jutro po południu nadejdzie pomoc!
Super Mama!
Rexus, bądź gotowy na komentarz... Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
kurwy



Dołączył: 18 Lut 2012
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hubinek

PostWysłany: Wto 21:23, 20 Mar 2012 
Temat postu:

Dobra. Jak chcecie. Ale nie oczekujcie fajerwerków.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
kurwy



Dołączył: 18 Lut 2012
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hubinek

PostWysłany: Wto 22:07, 20 Mar 2012 
Temat postu:

Rozdział IV

Stanąłem przed przegniłą bramą koszar. Zakląłem cicho, słysząc odgłos deszczu, uderzającego o stare drewno. Ulewa.
„Nie wysuszę się przy połykaczu ognia” - pomyślałem i powoli zacząłem się przeciskać w wąskiej, przerdzewiałej furtce odźwiernego.
Deszcz okazał się jeszcze bardziej rzęsisty niż spodziewał się jeszcze pod dachem. Strugi deszczu zakrywały świat a potoki brudnej, śmierdzącej wody przelewały się po bruku.
Nałożyłem brązowy kaptur. Gdy tylko zrobiłem jeden krok, woda wlała mi się do buta. Potem oczywiście do drugiego. Z każdą chwilą obuwie stawało się coraz cięższe i cięższe.
Z góry chlusnął na mnie strumień ciepłej wody. Radosny dreszcz przeszedł mi po plecach. Dopiero po chwili zorientowałem się, że to nie była woda, tylko śmierdząca, żółta ciecz.
Uniosłem twarz ku chmurom.
- Poważnie?!
W oddali przetoczył się silny grzmot.
Promienna Brama była dużym i zawalającym się łukiem z czerwonej cegły. Miriady drobin pyłu osiadły pod nią, a w połączeniu z kroplami deszczu tworzyły niemiłe błocko, klejące się do butów.
Krata w bramie była zardzewiała, lina, służąca do jej podnoszenia, przegniła, a z belek wyzierały dziury po sękach.
Westchnąłem, trzymając się z dala od wielkiego zbiornika pełnego błota.
Woda ściekała po naramiennikach i pochwie od nowego miecza. Na razie nie nadałem mu imienia, ciągle będąc pogrążony w żałobie po Rdzewiaku. Broń była prosta i niezbyt wyszukana – ostrze, rękojeść, sztych. Jedyną ozdobą była mała głowa kruka na rączce, zamiast kuli. Długi dziób był mocno zaostrzony, dodając dodatkowy atut orężu. Na ostrzu wyryte były dwie, ozdobne litery: MH, co oznaczało tylko to, że miecz pochodzi z kuźni dalekiego Moonhall, fortecy broniącej zachodnie krainy przed atakami z Pustyni. Osiem wielkich wież wyrastało nagle z pustej, bezleśnej równiny.
Cyklopowe mury grubości dwudziestu metrów zrobione dumnie pięły się w górę, a blanki pokryte srebrem odbijały światło księżyca. Moonhall było bliźniaczą twierdzą Sunhall, identycznego zamczyska z blankami obitymi złotą blachą, chroniącego kraj przed atakami piratów z Trickstorm i dzikusów z Wysp Siedmiu.
Dziwicie się skąd tyle wiem? Drogi Pan Kronikarz szepce mi do ucha wszelkie informacje. Do tego napluł mi do niego. Nie, Panie Kronikarzu, nie wycieraj mi ucha paluchem. Dziękuję.
Ekhem... Na czym ja to... A, tak.
Stanąłem pod Promienną Bramą. Słoneczny Trakt zaczynał się zaraz za nią i prowadził aż do Srebrnego Miasta, siedziby jaśnie panującego nam króla. W tamtej chwili oczywiście nie był zbyt słoneczny – kamienie milowe były ledwo widoczne w strugach deszczu, kałuża leżała dosłownie na kałuży. Jakiś samotny jeździec na karym koniu jechał na południe, a głośne ssanie kopyt wyciąganych z błota było słyszalne aż za murem.
Rozejrzałem się niecierpliwie i zerknąłem znowu w niebo. Promienie słońca zaczęły nieśmiało przebijać się przez zwały chmur, jednak zostały natychmiast przez nie stłumione.
Znowu zakląłem, tym razem trochę głośniej. Jakiś zgorszony staruszek, siedzący za mną w altance prychnął głośno i rzucił we mnie małym kamyczkiem, mrucząc o niewychowanej młodzieży. Po minucie wstał i wszedł do domu. Po następnej z komina buchnął dym.
Westchnąłem jeszcze głośniej. Wieczór powoli zmieniał się w noc, ostatnie promienie jednak nie docierały do miasteczka.
Prychnąłem głośno, widząc zaczerwienionego barda, machającego na pożegnanie jakiejś dziewce, wychylającej się z okna i posyłającej mu buziaka. Minstrel ubrany był w szkarłatny płaszcz, zieloną koszulę, błękitne spodnie, żółtą kamizelę, czarne buty, na głowie zaś miał ogromny, fioletowy kapelusz z wetkniętym weń piórem koloru...
Grajek uśmiechnął się szeroko, widząc mnie. Wskazał na kapelusz i krzyknął:
- Krwistoczerwone, prawda?
Zmarszczyłem czoło. Przychodziło mi to o wiele łatwiej niż mojemu ojcu.
- Ceglaste. Brudnoczerwone. Bordowe. Ciemnoróżowe.
Bard tupnął nogą, opryskując się błotem.
- Krwistoczerwone!
Pokręciłem głową.
- Ceglaste.
Silny wicher zerwał piórko z kapelusza rybałta. Pacnęło ono o ścianę jakiegoś budynku i osunęło się na ziemię.
Grajek ryknął przeraźliwie i ruszył na pomoc piórku. Gdy ponownie zatknął je w nakryciu głowy, było w połowie złamane, a do tego...
Wzruszyłem ramionami.
- Brudnoceglaste.
Minstrel zazgrzytał zębami. Zdjął kapelusz razem z piórkiem i podbiegł do pary koni, przywiązane przy bramie. Szybko wsadził czapkę do jednej z toreb. Wszedł na konia i uderzył w niego piętami. Zwierzę stanęło dęba.
Bard pokazał kciukiem na drugiego wierzchowca.
- Wskakuj.
Potarłem dłonie, jedna o drugą. Nigdy nie jeździłem. Oj, oczywiście, widziałem setki razy jak inni to robią. Jechałem też raz na ośle. Ale nigdy na koniu.
Zwierzę miało kasztanowatą sierść i długą, czarną grzywę. Szybko odwróciłem wzrok od niepokojąco głębokich oczu i wpatrzyłem się w kopyta, nerwowo stukające po bruku.
Przełknąłem ślinę i włożyłem nogę w jedno strzemię. Koń nagle zamarł. Nie poruszył się ani razu, przynajmniej do czasu, kiedy włożyłem drugą stopę w strzemię. Wtedy odtańczył dziwny taniec i wstrząsnął grzywą parę razy.
Kiedy już jako tako uspokoiłem zwierzę, spytałem:
- Jak się nazywa?
Bard westchnął, uśmiechając się lekko.
- Jeśli pytasz o imię zwierzęcia najpierw, a nie o to, jak wołają na mnie, źle z tobą, chłopcze.
Zarumieniłem się, zakłopotany.
- Przepraszam. Więc, jak się nazywa?
Wyjechaliśmy już za bramę. Na szczęście mój wierzchowiec podążał za tym drugim.
Grajek zaśmiał się głośno.
- Nazywa się Żongler.
Koń odtańczył swój dziwny taniec, rżąc do rytmu kroków.
Odczekałem parę chwil, udając, że oglądam krajobraz. Potem uderzyłem się w czoło.
- A jak wołają na ciebie, bardzie?
Minstrel natychmiast zatrzymał konia i zrobił fikołka do tyłu, zeskakując z grzbietu.
Ukłonił się głęboko.
- Erian Jasnostruny, do usług.
Wskoczył znowu na wierzchowca.
Poważnie pochyliłem głowę, mimo że ledwo tłumiłem wybuch śmiechu.
- Rusty Cancer, sługa twój i twojej rodziny, panie.
Wytrzymaliśmy jakieś dwadzieścia metrów. Potem nie daliśmy rady. Śmieliśmy się przez następne pięć minut. W końcu grajek wykrztusił:
- Imię godne nazwiska, nie ma co.
Ocierając łzy z oczu, mruknąłem do siebie, ale wystarczająco głośno, by usłyszał mnie bard:
- I kto tu się nazywa Jasnostruny...
Spiął konia i zbliżył się do mnie. Wychylił się i trzepnął mnie w głowę.
- To mój przydomek, ignorancie.
Prychnąłem i poprawiłem kaptur.
- Wolałbym przydomek Jasny Wychodek niż Jasnostruny, drogi przyjacielu.
Erian ryknął, w udawanym szale i schylił się, by znowu mnie lekko uderzyć. Uchyliłem się, a bard zamachał rękami, wrzasnął i stracił równowagę. Zarył nosem w sam środek wielkiej kałuży błota.
Koń pociągnął go jeszcze parę kroków, jako że jedna z jego stóp ciągle została w strzemieniu. Prędko uwolnił jednak nogę i stanął na nogi. Westchnął głośno. Jego jaskrawy ubiór był w opłakanym stanie. Nie można było odróżnić czerwieni od zieleni ani żółci od czerni. Wszystko przybrało nudny kolor błota i tylko płaszcz był lekko nakrapiany dawnym kolorem.
Nie miałem siły już się śmiać. Wychyliłem się za to do innego biednego podróżnika, wędrującego na południe.
- Oto Erian Nurkujący W Błocie, bard znany we wszystkich krainach od Tańczących Szkieletów po Cytadelę Odkrywców!
Podróżnik zaśmiał się rubasznie. Był grubym, łysym mężczyzną z rudą, kręconą brodą.
„Kowal” - pomyślałem, widząc jego gruby, skórzany fartuch.
Erian prychnął gniewnie i wskoczył na konia. Mój koń znowu odtańczył swój dziwny taniec, by potem ruszyć stępa za wierzchowcem minstrela.
Przez parę minut panowała cisza. Potem spytałem:
- Jak wygląda życie w Mieczu?
Grajek wzruszył ramionami.
- Nic specjalnego. Dzikusy łamią sobie zęby na naszych murach praktycznie co tydzień. Strzelają w nas z łuków, ale zwykle uciekają zaraz po tym, kiedy wytoczymy na mury balisty i skorpiony. Onagry zawsze stoją na wieżach, ale ich nawet nie uruchamiamy. Zmarnowalibyśmy tylko gruz.
- Onagry?
- Onagier to maszyna bojowa. - tłumaczył bard – To taka katapulta, tylko, że o wiele mniejsza. Ma też krótszy zasięg. Ciskają też nie pojedynczym kamieniem tylko wieloma mniejszymi naraz.
Kiwnąłem głową. Miałem mniej więcej taką maszynę przed oczyma.
Znudzony grajek pokazał dłonią na lewo.
- Tam stoi parę spalonych.
Odwróciłem głową. Lewą stronę miałem zakrytą kapturem, w ochronie przed podmuchami wiatru.
Nabrałem głośno powietrza w płuca.
Rzeczywiście, parę maszyn, identycznych jak te opisane mi przez Eriana, stały, osmalone, mokre i przegniłe za wielkimi kopcami ziemi. Dookoła walały się połamane włócznie i popękane miecze. Groty strzał walały się wszędzie dookoła.
Zauważyłem jednak także inne śmieci. Dziwne, ząbkowane ostrza, powykrzywiane miecze, proce. Zobaczyłem także bardzo dziwaczną machinę – olbrzymią deskę z powbijanymi w nią włóczniami, grotami na zewnątrz. Rzeczywiście, tkwiło na nich kilka napierśników, ale widocznie nie sprawdziła się – była przełamana na pół.
Podobny krajobraz ciągnął się jeszcze jakieś dwa kilometry. Potem nagle znowu pojawiły się pola uprawne i sady.
- Dlaczego nikt tego nie sprzątnie? Nie mów mi, że ci bogacze od Srebrnego nie mają pieniędzy - spytałem, lekko poruszony.
Erian podrapał się po szyi.
- To pozostałość Drugiej Bitwy. Rozstrzygnęła ona spór Czternastu Włóczni. Siedem dzikich Wysp przeciw naszym siedmiu największym rodom. Ironcow nam o tym opowiadał. Bitwa trwała dzień, noc i jeszcze jeden dzień. Pikinierzy, jazda, piechota, łucznicy, machiny bojowe. Nasza dawna żelazna dyscyplina przeciwko ich odwadze, lojalności. I podobno ich ychnag był okropny.
- Y... co?
- Ychnag. Szał bojowy dzikusów. Rzucają się w sam środek bitewnej jatki, nie zwracają uwagi nawet na odcięte kończyny. Sieką bronią na wszystkie strony. Oczy błyszczą im, a wokół ramion błyska pomarańczowa poświata ich barbarzyńskich bóstw.
Wzdrygnąłem się lekko.
Po kilku przejechanych milach deszcz przestał padać. Chmury rozwiał wiatr a księżyc jasno błyszczał na nieboskłonie.
Erian klasnął w ręce.
- Brawo. Połowa drogi za nami. Teraz pora na odpoczynek, do jutra! Każdy sam rozkłada swój namiot!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pandora
kurwy



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 300
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Nibylandii. :3

PostWysłany: Wto 22:35, 20 Mar 2012 
Temat postu:

Nie rozumiem, czemu chciałeś to porzucić, Rex.
Opowiadanie jest świetne, lekko się czyta i jest ciekawe, więc nie wciskaj kitu, że to nudny rozdział. xd
Nie robisz błędów, masz fajne opisy, każda postać jest oryginalna i jedyna w swoim rodzaju.
Czego jeszcze chcieć można?
Cóż, ja chcę więcej. C:
Pisz i nie strasz nas tak więcej! :<


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nike
kurwy



Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 409
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Świętokrzyskie

PostWysłany: Śro 9:00, 21 Mar 2012 
Temat postu:

No właśnie, zgadzam się z Coolą. Jak zrobisz taką aferę jeszcze raz, to ja wymyślę coś, by uprzykrzyć ci życie Razz
Oczywiście jest świetnie. Śmiesznie i równie dobrze jak poprzednie części. Ciekawe, dokąd bard zabiera Rusty'ego... A zresztą, jak wymyślasz imiona i nazwiska? Przy Tłumaczu Google czy przy słowniku? Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yap98
kurwy



Dołączył: 24 Sty 2012
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zakopane

PostWysłany: Śro 11:29, 21 Mar 2012 
Temat postu:

Rex, jak jeszcze raz spróbujesz rzucić pisanie, to będziesz miał do czynienia z rozeźloną Yap, a wierz mi, że nie chciałbyś tego...
No więc: Rusty jest świetny! Bardzo wyrazisty bohater, pomimo tego, że główny bohater zazwyczaj jest bezpłciowy. Ty tą zasadę, że tak powiem zatopiłeś w błocie Wink . Fabuła cudna, błędów nie ma, a wypruwanie flaków dla zaawansowanych i ta "ciepła woda" świadczą o rozwalającym wręcz humorze. Od dziś Yap awansuje na Twoją stałą czytelniczkę.
Pozdrawiam! Chcę więcej ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Thomas
kurwy



Dołączył: 14 Sty 2012
Posty: 732
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 12:15, 21 Mar 2012 
Temat postu:

Fajnie, że wróciłeś Mistrzu. :]
Yap ma rację. Rusty jest świetny. Kojarzy mi się trochę z Percy'm z PJ, ale to pewnie dlatego, że narracja pierwszoosobowa i dużo humoru. Właśnie, humor cenię, a tu nie da się nie wspomnieć o Kronikarzu. Padłem, jak to czytałem. ^^
A i imię Erian - cudowne. Wink
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.forumpisarzy.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania / Projekty porzucone Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
MSHandwriting Theme Š Matt Sims 2004
phpBB  © 2001, 2004 phpBB Group
Regulamin