Forum dla wszystkich fascynatów pióra
FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Rejestracja Zaloguj

Skarby Mrocznego Pana

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.forumpisarzy.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gnar
kurwy



Dołączył: 29 Kwi 2012
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczyrk

PostWysłany: Wto 0:30, 21 Sie 2012 
Temat postu: Skarby Mrocznego Pana

Przychodzi taki moment, kiedy ci, którzy odpowiadają za ład i porządek, robią rzeczy przeznaczone innym użytkownikom - pisanie. Tak teraz ja mam przyjemność, przedstawić Wam moje pierwsze opowiadanie na tym forum. Nie uważałem tego jako obowiązek. Jestem z Wami już jakiś czas i mam okazję zajmować tu takie a nie inne stanowisko. Po co to wszystko? Po co mam być Jr. Adminem forum, które przeznaczone jest na zbiór prozy i poezji? Jaki w tym cel, skoro nawet sam nie mam się czym pochwalić? Jesteśmy tu dla jakiegoś celu, a moim jest wystawienie opowiadania spod własnego pióra (a właściwie klawiatury) na opinię publiczną. Publiczność, którą szanuję i cieszę się, że mogę być z nią. Kończąc mój wywód chciałbym tylko przypomnieć Wam, że każde doświadczenie zdobyte przy pisaniu od najmłodszych lat, owocować będzie na przyszłość.

______________________________



1. Życie w Mrocznej Twierdzy

Mój Pan, mój Pan, mój Pan. Kim jest mój Pan? Może mam Wam o nim nieco opowiedzieć? Naprawdę chcecie usłyszeć słowa ucznia mego Pana? Dobrze, opowiem Wam o nim. Pan – a właściwie Mroczny Pan - to bardzo szanowana osoba w całym Bhurdul; a mówiąc „całe Bhurdul” mam na myśli obszar od Wybrzeża Trupiej Czaszki przez Kocioł Trzech Królestw, Karłowatą Równinę aż po same Morskie Szpony – najwyższe i najostrzejsze pasma gór jakiekolwiek człowiek mógłby na tym padole zobaczyć, a których nie byłby w stanie przebyć. Wszyscy respektują Mrocznego Pana; jego słowo jest rozkazem; jego spojrzenie jest wyrokiem; jego dłoń jest karą. Nikt nie sprzeciwia się Mrocznemu Panu, bo i po co ktoś miałbym się sprzeciwiać MROCZNEMU PANU? A więc jest sobie taki bardzo mądry, przebiegły i potężny Mroczny Pan, a ten Mroczny Pan ma swojego ucznia… też mądrego, przebiegłego i potężnego… ale tak… dużo mniej… no może, trochę mniej… tak właściwie to trochę mniej mądrego, trochę mniej przebiegłego i w końcu trochę mniej potężnego. Ale uczeń Mrocznego Pana jest za to lojalny oraz posłuszny, i to bardzo! Tak więc żyje ten Mroczny Pan, a jego siedziba mieści w odmętnych, głęboko zakopanych lochach – ekhm – podziemnym mieście, ukrytym u podnóży Morskich Szponów. Tam to mieszka Mroczny Pan, a nikt o jego siedlisku nie ma pojęcia, tylko jego słudzy no i oczywiście uczeń Mrocznego Pana.

W tym podziemnym świecie wiją się niekończące tunele, których budowniczowie musieli wymrzeć bardzo dawno temu. Tunele te są bardzo mroczne, tak mroczne jak mroczny jest Mroczny Pan – czyli bardzo. Nie ma tam żadnego światła, bo światła Mroczny Pan nie lubi. Nie ma też mapy tuneli, więc teoretycznie podróż tymi nićmi pajęczej sieci musi skończyć się powolną i nieprzyjemną śmiercią. Choć czasem śmierć powolną nie jest, gdyż w każdej odnodze mrok może ukrywać w sobie najbardziej nieprzyjemne kreatury, ogromne owady, pajęczaki i inne bestie, o których samo wspomnienie wywołuje gęsią skórkę. Potwory te są oczywiście na usługach Mrocznego Pana i nawet one okazują mu należyty szacunek. Mówi się, że tymi tunelami można wyjść w każdym miejscu Bhurdul, a znaleźć tunel nie jest trudno. Jak mawia Mroczny Pan: „Wejść jest wiele, wyjścia ani jednego”. Ktokolwiek ośmielił się zapuścić swe nędzne kroki w królestwo Mrocznego Pana, nigdy więcej już go nie opuszczał.

Mroczny Pan ma swoją Mroczną Twierdzę, do której prowadzą wszystkie mroczne korytarze. W Mrocznej Twierdzy mieszka Mroczny Pan ze swoim uczniem. Tam śpi, tam jada, tam studiuje mroczne księgi i odprawia mroczne rytuały; tam też – co jest bardzo ciekawe – gromadzi swoje ogromne skarby, które oddają mu jego słudzy. Nikt jeszcze nie zdołał i raczej już nie zdoła przeliczyć jego skarbów. Skarbiec Mrocznej Twierdzy, w którym Mroczny Pan trzyma swoje skarby, zajmuje trzy ogromne sale, w której każdej z nich zmieściła by się miniaturowa Mroczna Twierdza. Nikt nie pilnuje skarbca, gdyż nikt nie chciałby go okraść, a nawet gdyby ktoś chciał, rozsądniej już by było rzucić się na pożarcie ogromnemu żukowi niż zaryzykować podróż na ten koniec świata. Tylko raz jeden zdołałem zobaczyć skarbiec z bliska. Opisanie tych wszystkich diamentów, brylantów, kryształów, złotych i srebrnych naczyń, monet, tych wszystkich kufrów z biżuterią, tych stosów tak bardzo zdobionej broni (która rzeczywiście nadaje się tylko do skarbca a nie do posługiwania się nią podczas walki), słowami jest po prostu niemożliwe. Tylko raz jeden widziałem to z bliska. Oczywiście, mógłbym zrobić to i jeszcze raz, a po tym razie raz jeszcze. Nie zrobię tego jednak, ponieważ nie lubię się tam zapuszczać i nie dlatego, że ktoś mi to zabronił. Chcąc nie chcąc, skarbiec Mrocznej Twierdzy upodobały sobie najgroźniejsze monstra podziemi Morskich Szponów – a mianowicie mowa o smokach. Te nieśmiertelne bestie wprost uwielbiają takie bogate klimaty i mogą tysiącleciami wylegiwać się na złotych kopcach. W Trzech Królestwach mówią: „Dobry smok to martwy smok”. Nic dziwnego, że nie przepadają za smokami, zwłaszcza jeśli wspomni się pewnych przedstawicieli tego gatunku, którzy swego czasu nieźle napsuli ludziom i krasnoludom krwi.

Mroczny Pan wspominał kiedyś o tym, że smoków od zawsze w Mrocznej Twierdzy nie było. Wszystko zaczęło się od koszyka jaj, który podarował Mrocznemu Panu chłop z farmy położonej na północ od Harkari – jedynego miasta w obrębie Morskich Szponów. Owy chłop oddał Mrocznemu Panu w podarunku koszyk jaj – jak myślał – kurzych. Do dziś nie wiadomo skąd w kurniku chłopa znalazły się smocze jaja. Tak czy inaczej Mroczny Pan podarunek przyjął, a że nie wiedział co z nim zrobić, odłożył go do skarbca. Dopiero po dwustu latach zauważył latające po Mrocznej Twierdzy małe smoki, które początkowo brał za przerośnięte nietoperze. Próbował je nawet zwalczać, ale ani miecz ani ogień nie mógł im zagrozić. Co gorsze, każda ognista kula wysłana w ich stronę, przyczyniała się tylko do ich szybszego wzrostu. Tak więc Mroczny Pan musiał odpuścić i przyzwyczaić się do obecności smoków w Mrocznej Twierdzy , aż w końcu po wielu latach polubił te bestie, które okazały się najbardziej oddanymi sługami Mrocznego Pana. Czy wspominałem już o tym, że wejścia do skarbca Mrocznej Twierdzy nikt nie pilnuje? Teraz przedstawiłem Wam ten mały haczyk, który sprawę komplikuje.

Spytacie może, ile lat ma Mroczny Pan? Pytanie to należy do jednych z najtrudniejszych i odpowiedzi na nie chyba nawet sam Mroczny Pan nie zna. Mroczny Pan był, jest i będzie, bo taki stan rzeczy na świecie musi się utrzymywać. I oszczędźcie sobie pytanie „co by było, gdyby Mrocznego Pana nie było”, bo odpowiedź na to jest trudniejsza od poprzedniego. Jak zatem wygląda Mroczny Pan? Dziękuję za to pytanie, bo przynajmniej na nie potrafię odpowiedzieć. Faktem jest, że Mroczny Pan musi wyglądać mroczno, skoro nazywają go Mrocznym Panem, bo gdyby Mroczny Pan nie wyglądał mroczno, nie można by było Mrocznego Pana nazwać Mrocznym, bo mrocznym by nie był. A skoro nie był by Mrocznym Panem, tylko samym Panem, to taki Niemroczny Pan stracił by na reputacji i nikt by Niemrocznego Mrocznego Pana szanował, a szacunek jest przecież najważniejszy. Toteż Mroczny Mroczny Pan stara się wyglądać mroczno, by móc go zwać Mrocznym Panem. Cera Mrocznego Pana jest trupio blada, bledsza od najbledszej rzeczy na ziemi, czyli tak blada aby wydawała się mroczna. Włosy Mrocznego Pana są za to bardzo białe, białe jak sieć pajęcza, albo krowie mleko, a ma je długie jak długa jest jego broda, która nierzadko zaplata się wokół jego nóg. Jego skóra jest gładka jak aksamit i nie znajdziesz na niej (poza kilkoma zmarszczkami na czole) żadnych niedoskonałości. Ma długi nos, który w dużym stopniu przypomina sępi dziób. Z kolei pod krzaczastymi brwiami spoczywają głęboko osadzone dwie małe szkliste kulki, których barwa podobna jest do jego cery. Wysoką posturę Mrocznego Pana okrywa jego mroczne odzienie, a konkretnie toga z długimi rękawami tak czarna, jak czarne są tunele jego mrocznego królestwa. Nie jest ona zdobiona ani wyszywana złotymi nićmi, ot prosta toga zakrywająca nawet stopy. Poza tym zazwyczaj narzuca na siebie długi mroczny płaszcz, który ciągnie się za nim po podłodze, niczym cień ciemniejszy od jego własnego. Często też zakrywa swoją twarz w kapturze przymocowanym do płaszcza, wtedy to można zaobserwować jak jego oczy błyszczą w ciemnościach niczym dwie małe latarnie. Wiem również, że Mroczny Pan nosi długie skórzane buty (oczywiście mroczne), w których potrafi poruszać się bezszelestnie, tak jak bezszelestna jest sama śmierć.

Mroczny Pan to bardzo spokojna osoba. Nigdy jeszcze nie byłem świadkiem, aby podniósł na któregoś ze swych sług głos. Zawsze przemawia niskim, cichy tonem, który jak zauważyłem, ma właściwości kojące. Kiedy Mroczny Pan przemawia, każde jego wypowiedziane słowo zdaje się wnosić czarujący spokój w serca jego słuchaczy. Struny głosowe Mrocznego Pana są jak najłagodniejszy instrument na świecie, a każda jego wypowiedź jest małym koncertem. Mroczny Pan nigdy się nie śpieszy. Każdy jego krok jest powolny i przemyślany. Wydaje mi się, że nawet gdyby cała Mroczna Twierdza miała się zapaść, ewakuacja Mrocznego Pana wcale nie przypominałaby ucieczki w panice, lecz niby spacer po jego mrocznym królestwie.

Co też robi Mroczny Pan przez cały dzień? No cóż, dzień w Mrocznej Twierdzy jest pojęciem względnym, ponieważ zawsze panuje tu jedna pora – mroczna pora. Jednak na ścianie najwyżej wieży w samym centrum Mrocznej Twierdzy (tak, chodzi mi tu o Mroczną Wieżę) wisi duży, okrągły zegar, na którym dwie czarne wskazówki-niby miecze odmierzają czas płynący w podziemiu. Czas ten nie różni są od tego na powierzchni, toteż Mroczny Pan zawsze wie, kiedy na górze króluje dzień, a kiedy noc. Wróćmy więc do tego: co Mroczny Pan robi przez całą dobę? Mroczny Pan śpi jak każdy człowiek, a wstaje tylko o ustalonej godzinie. Punkt szósta Mroczny Pan się budzi, a punkt dwudziesta trzecia Mroczny Pan kładzie się spać. Naprawdę bardzo rzadko Mrocznemu Panu zdarza się zmieniać ten harmonogram. Pamiętam jeden taki dzień, kiedy do Mrocznej Twierdzy przybyła delegacja Mamroczących Pająków. Był to wówczas nowy ród pajęczaków, którego pierwszorzędnym obowiązkiem była rejestracja w Spisie Rodów Mrocznych Sług. Tak więc władca Mamroczących Pająków wraz ze swą świtą pewnego razu zawitał w progach twierdzy. Przyniósł wtedy w darze Mrocznemu Panu nowy płaszcz, starannie wytkany z pajęczej nici. Dwa dni gościliśmy władcę Mamroczących Pająków. Po tym czasie pożegnał się z Mrocznym Panem oraz oczywiście obiecał wierną służbę. Dopiero po odejściu pajęczego władcy spostrzegliśmy, co też najlepszego te pajęczaki narobiły. Cała Mroczna Twierdza uwita była w gęstą pajęczą sieć! Mamroczące Pająki wyróżniają się z tego, iż na okrągło coś snują ze swoich delikatnych nici i ciężko im przestać. Mimo wszystko zostaliśmy z problemem, jak tych pajęczyn się pozbyć. Było tylko jedno rozwiązanie, a przynajmniej na takie wpadliśmy z Mrocznym Panem. Przez prawie całą noc wypalaliśmy pajęczyny w Mrocznej Twierdzy. Mroczny Pan posługiwał się ognistymi zaklęciami, ja ograniczyłem się tylko do pochodni. Nawet kilka smoków zgłosiło się do pomocy (cudem było, że w ogóle opuszczały skarbiec). Nad ranem padliśmy ciężko do swych łóżek i spaliśmy aż do dziesiątej. Po tym wydarzeniu Mroczny Pan zabronił pająkom wstępu do Mrocznej Twierdzy, a każdą delegację odprawiał w bramie.

Mroczny Pan również je i pije. Kiedy tylko wstaniemy ze swych łóżek (ja także nauczyłem się budzić równo z Mrocznym Panem), ubieramy się, a następnie schodzimy na śniadanie. Posiłki przygotowuję zazwyczaj osobiście. Kilka lat temu zajmował się tym nasz kucharz, niestety pewnego razu zniknął i nigdy go już nie odnaleziono. Składniki na śniadanie czerpię z dóbr, które oferuje całe podziemie. W samej Mrocznej Twierdzy znajduje się plantacja mrocznych grzybów, które stanowią podstawę naszego wyżywienia. Poza grzybami rosną tu też inne rośliny, ich jednak z braku czasu nie będę opisywał. Mroczni słudzy hodują też zwierzęta z podziemi, których mięso nadaje się do spożytku. Czasami zjadamy to, co oddają nam w ofierze ludzie i krasnoludy z zewnątrz. Po śniadaniu jest czas na poranne nauki, które osobiście pobieram od Mrocznego Pana. Trwa to zazwyczaj do trzech godzin. Kiedy poranne lekcje dobiegną końca, mam wolne aż do obiadu – punkt trzynasta. Co robię w wolnych chwilach? Zależy na co mam ochotę. Czasami spaceruję po Mrocznej Twierdzy lub wybieram się do Mrocznego Stawu położonego kilometr na północ od twierdzy. Czasem czytam książki autorów mieszkających tam na górze. Nie gardzę ludzką poezją ani krasnoludzkimi baśniami. Moim ulubionym poetą jest Janek Bezbrew z Janostwu, z kolei najbardziej emocjonujące przygody wyczytam w Baśniach Kulawego Brodacza. Naprawdę polecam Wam tych autorów. Kiedy przychodzi pora obiadowa, ponownie wraz z Mrocznym Panem zasiadamy w sali jadalnej. Po posiłku pora na praktyki. Udajemy się wtedy na plac treningowy, na którym szkolę się w władaniu zaklęć. Treningi trwają zazwyczaj do osiemnastej. Następne dwie godziny Mroczny Pan poświęca na zarządzaniu swoim królestwem. Podpisuje dekrety, wydaje osądy w sprawach tego wymagających, prowadzi inwentaryzację i wszystkie inne spisy oraz kroniki. Oczywiście uczeń mu w tym pomaga. Moją posadę można porównać do księgowego. To ja przygotowuję i porządkuję dokumenty, na których później będzie widnieć podpis pana. Zdarza się, że przybieram zawód emisariusza i wędruję po całym podziemiu. Kilka razy nawet opuściłem obszar mrocznego królestwa, ale to co tam widziałem i robiłem opowiem innym razem. Kiedy sprawy administracyjne zostają załatwione pora na kolację, po której następuje Święta Godzina, czyli medytacje. Pozostałe dwie godziny również mam wolne. Wtedy Mroczny Pan robi to, czego nie zdążył w ciągu dnia i zazwyczaj są to rzeczy związane z jego królestwem. Ja mogę mu wtedy pomóc, ale nie jest to już moim obowiązkiem. Kiedy zegar wybija jedenastą, oboje kierujemy się do swoich komnat. Plan dnia nie jest tak sztywny jak go przedstawiłem. W życiu pojawiają się nieprzewidziane problemy, które zakłócają nasz porządek. Czasami zależy to od panującego święta, podczas którego odprawiamy rytuały. Mimo to Mroczny Pan przepada za statecznym życiem i rutyną; i nikt nie waży mu się jej przerwać.

A kim jestem ja? Ja jestem uczniem Mrocznego Pana. Jego prawą ręką; najbliższym współpracownikiem; podopiecznym. Było wielu przede mną i będzie wielu po mnie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gnar dnia Wto 20:39, 21 Sie 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pandora
kurwy



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 300
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Nibylandii. :3

PostWysłany: Wto 18:46, 21 Sie 2012 
Temat postu:

Uff! Ciężko było mi zacząć czytanie, ale z racji opinii, jaką mam na Twój temat, Gnarze, zawzięłam się w sobie i przeczytałam. Nie było to mordęgą, chociaż... okej, początek był trudny. Ale potem już prędko poleciało. Trzeba jedno Ci przyznać - potrafisz zrobić człowiekowi wodę z mózgu. Po jakimś czasie zaczęłam automatycznie dodawać wszędzie epitet "mroczny" we wszystkich możliwych formach. xD Ogólnie, bardzo podoba mi się Twój styl pisania, choć częste powtórzenia były z lekka irytujące. Może o to chodziło, by dobrze oddać charakter Ucznia - nie mam pojęcia. Po przeczytaniu zaczęłam również desperacko szukać jakiegoś błędu, choćby najmniejszego. I znalazłam! "Chcąc nie chcą" - powinno być "chcąc". ^^ Podejrzewam, że jest ich więcej, ale jestem ślepa na takie drobnostki.
Miło, że coś wreszcie wstawiłeś, byłam bardzo ciekawa tego, co mogłoby wyjść z Twojej głowy (huh, zabrzmiało to dziwacznie ._.). W każdym bądź razie - czekam na kolejną część, by móc powiedzieć więcej. Weny! C:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Literożerna
kurwy



Dołączył: 15 Sie 2012
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Literożercolandii

PostWysłany: Wto 21:17, 21 Sie 2012 
Temat postu:

Cóż można napisać... Wodolejstwo w najlepszym wydaniu. Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gnar
kurwy



Dołączył: 29 Kwi 2012
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczyrk

PostWysłany: Czw 20:59, 30 Sie 2012 
Temat postu:

Następny fragment mego mini dzieła. Liczę na Waszą pomoc przy sprawdzaniu błędów w tym tekście. Miłego czytania.


____________________



2. Awanturnicy

Krasnolud Kalcjusz był dzisiaj w wyśmienitym nastroju. Od samego świtu nie przytrafiło mu się nic, co mogłoby mu popsuć humor. Może to te nadmorskie klimaty, a może uroki miasta. Tak, Leonat to najlepsze miejsce na całym Wybrzeżu Trupiej Czaszki, które wywiera ogromne wrażenie na turystach. I nawet krasnoludy (które raczej przyzwyczajone są do życia w wilgotnych kopalniach albo warownych miastach) upodobały sobie ten zakątek Bhurdul. Leonat to największe i zarazem najbogatsze miasto portowe na południowym wybrzeżu. Dzieje się tak ponieważ może się pochwalić również najbezpieczniejszym portem. Spokojne wybrzeże, które z obu stron niczym obcęgi otulają wysokie i strome klify oraz jasno wyznaczona trasa przez rafę koralową, którą znakują boje, jest jedyną możliwą drogą dotarcia do brzegu. Wiele lat temu, kiedy po południowych morzach grasowało wielu korsarzy, był to jedyny port potrafiący ochronić swoich mieszkańców i przybyszy zza morza przed ich grabieżami. Z czasem nowopowstałe miasta portowe nie potrafiły już zdobyć takiej sławy, jaka po dziś dzień unosi się nad Leonat. Każdy statek, który został w te rejony przygnany przez południowe wiatry, najpierw cumował w tej morskiej twierdzy. Handel kwitnie po dziś dzień, toteż dzięki temu przysadzista postać ma możliwość podziwiania morskich wdzięków, wylegując się na tarasie widokowym znanej w całym Leonat knajpie „Morska Dziwka” (kiedyś prowadzono tu dom publiczny, jednak ze względu na zmianę panującego prawa, ograniczono się tylko do serwowania klientom drinków; nazwa jednak została). Ognistowłosy krasnolud z długą, zaplecioną w dwa warkocze brodą kosztował wygody na aksamitnych poduszkach. Orzeźwiająca bryza wiała prosto w jego twarz o hardym obliczu. Tej hardości zapewne dodawał jedynie nos właściciela, który w największym stopniu przypominał złamanego ziemniaka. Ten sam krasnolud odziany był w wytarty (i mocno zaniedbany) skórzany kubrak, bawełniane spodnie (które prawie w całości składały się z łat) oraz dziurawe buty. Z pewnością ta postać zwracała na siebie uwagę w tłumie bogato ubranych, opalonych mężczyzn, którzy raczej preferowali przewiewne szaty i sandały. Kalcjusz nie zwracał na to uwagi, a jedynie obserwował przybijające i odpływające z portu statki, popijając przy tym egzotycznego drinka.

W zasadzie te błogie leniuchowanie nie było jedynym celem krasnoluda. Przybył tu, ponieważ umówił się z tajemniczym jegomościem, który podobno ma dla niego pracę. Rudy karzeł pieniędzmi nie pogardzi, biorąc pod uwagę jego obecną sytuację finansową. Jak się domyślacie, Kalcjusz nie jest stąd. Urodził się, uczył i pracował w królestwie położonym wiele kilometrów na północ od Wybrzeża Trupiej Czaszki, tam gdzie krasnoludy mają własne państwo. I jak przesądzony jest los każdego męskiego krasnoludzkiego potomka, nasz Kalcujsz miał do wyboru zostanie albo górnikiem albo kowalem. Wybrał to pierwsze (zaraz po tym, jak przez przypadek puścił z dymem kuźnię swojego ojca). Przez wiele lat rudy górnik drążył tunele pod Śpiewającą Górą, wydobywając cenne minerały. Kopał, pił, spał, kopał, pił, spał – taki tryb życia jak najbardziej przypadł mu do gustu. Czasem dla odmiany wszczynał awantury w tamtejszych knajpach. W ten oto sposób nasz drogi Kalcjusz miał doczekać się spokojnej emerytury, gdyby tylko… No właśnie, gdyby tylko nie wpadł na najgłupszy w swym życiu pomysł. Ojciec Kalcjusza Lucjusz jest znanym kowalem. Sprzedaje on swoje wyroby w całym Bhurdul. Pewnego razu dostał zamówienie z Wybrzeża Trupiej Czaszki. Jako, że Lucjusz jest raczej domatorem niż podróżnikiem, nie uśmiechała mu się delegacja na południe. Troskliwy syn zaproponował pomoc, by osobiście dotarł z karawaną do Leonat. Stary kowal nie był pewien co do tej wizji, w końcu jednak postanowił dać synowi szansę na zrehabilitowanie się. Pech chciał, że przed Leonat na górnika-kupca napadli rabusie, którzy odebrali mu cały towar.

Kalcjusz zdaje sobie sprawę ze swojej beznadziejnej sytuacji. Nie może bez pieniędzy pokazać się w domu, inaczej ojciec już nigdy mu nie zaufa. Dlatego, kiedy wczorajszego wieczoru ktoś na ulicy wsunął mu do kieszeni kartkę, w której zawarte były te słowa „Jutro, przed zachodem słońca, w Morskiej Dziwce. Może mam dla Ciebie dobrze płatną robotę”, nie zastanawiał się zbyt długo i postanowił skorzystać z okazji.
Ogromna pomarańcza stopniowo zanurzała się w morskim basenie, błyszcząc przy tym jaskrawymi promieniami. Leniwe chmury na wybiegu zawisły tuż nad dachem miasta, co prorokowało tej nocy obfity deszcz. Beztroscy mieszkańcy powolnym krokiem zmierzali już do swych domostw, w których czekały na nich ciepłe łoża. Rudy krasnolud nawet nie zauważył, kiedy na tarasie widokowym zaczęło robić się coraz więcej miejsca. Ta błogość udzieliła się Kalcjuszowi, który po całodziennym nic nie robieniu poczuł się tak zmęczony, aż w końcu zasnął na wygodnych fioletowych poduszkach. Śnił mu się wielki dzban piwa, który nieprzerwaną strużką wlewał swe soki do krasnoludzkiego gardła. Kalcjusz rozkoszował się każdą kroplą tego boskiego napoju, o czym świadczył wyraz jego twarzy. Połykał całymi litrami, nie bacząc na ograniczenia żołądka. Kiedy jednak poczuł brak miejsca w swoim brzuchu, zaczął panikować, gdyż strużka bezustannie wlewała w niego płyn. Próbował wypluwać wszystko co wpadało mu do ust, jednak piwa ciągle przybywało i przybywało. Na końcu postanowił krzyczeć, jednak płyn odcinał mu dostęp powietrza. Czuł jak jego siły słabną, z każdą sekundą coraz mniej bronił się przed utopieniem…

Z wrzaskiem zerwał się na równe nogi. Jego serce biło niczym młot kowalski. W panice rozglądał się, próbując dostrzec ten przeklęty dzban, który usiłował zamordować niewinnego krasnoluda. To tylko pieprzony sen. Tylko pieprzony sen… - powtarzał w myślach. Zauważył jednak coś podejrzanego – cała jego kurtka była mokra, nie bardziej niż jego twarz. Co do fallusa Pirkora?
- Witaj, Kalcjuszu.
Krasnoludowi ciarki przeszły po plecach. Nosowy głos kompletnie go zaskoczył. Rozejrzał się ponownie. Dopiero teraz dostrzegł, że oprócz niego na tarasie znajduje się jeszcze jedna osoba. Był to postawny mężczyzna, koło pięćdziesiątki, o czym świadczyły jego krótko przystrzyżone siwe włosy oraz mocny zarost. Mężczyzna stał nieruchomo, trzymając w swoich dłoniach duży kubeł, na dnie którego wciąż spoczywała resztka wody. Kalcjusz musiał zrobić głupi wyraz twarzy, gdyż tamten złożył swe cienkie wargi w lekki uśmiech.
- Ty… Ty… Coś Ty za jeden, na wątrobę Margola? – wychrypiał Kalcjusz, wciąż niedowierzając, że dzban był tylko snem.
- Zwą mnie Iluzjonistą, i tak też możesz się do mnie zwracać. Wybacz za tę barbarzyńską pobudkę, ale niczym innym nie potrafiłem wyrwać cię ze snu – ponownie nieznacznie uśmiechnął się do krasnoluda, po czym odłożył kubeł i podał Kalcjuszowi prawicę.
- T, t, t… Ta. Em… Jam jestem Kalcjusz Czerwonobrody– ostrożnie odwzajemnił uścisk, po tym jednak szybko cofnął dłoń – Zaraz! Skąd znasz moje imię, na ślepą kiszkę Pirkora?! Nie przypominam sobie, byśmy wcześniej się spotkali. – Rudy krasnolud zrobił dwa kroki w tył i znowu zaczął się uważnie przyglądać odzianemu w szarą szatę mężczyźnie. Jego podejrzliwy grymas musiał przy tym wyglądać co najmniej zabawnie.
- Słyszę to i owo – odpowiedział, zasłaniając się niewinnym uśmieszkiem.
- Szpiegowałeś mnie?
- To nieistotne. W końcu nie przybyłeś tu chyba na pogawędkę?
- Nie – spuścił z tonu, przypominając sobie cel swojej obecności – To ty masz dla mnie robotę?
- W rzeczy samej, mój drogi krasnoludzie. Potrzebuję kogoś, kto mi pomoże. Nagroda za tą pomoc przerośnie twoje najśmielsze oczekiwania – zagaił, oddając emocjom każde słowo.
- Tak powiadasz? – na chwilę zamilkł, aby wyobrazić sobie granicę swoich oczekiwań. Ze zdumieniem przyznał, że takie nie istnieją. – Zaczyna się obiecująco. Jednak nie mam zamiaru kupować smoka w worku. Na czym miała by polegać ta pomoc?
- Może najpierw usiądźmy – polecił starzec, wskazując przy tym dłonią na poduszki. Kiedy obaj w miarę wygodnie się usadowili, Iluzjonista przemówił dalej – Domyślam się skąd pochodzisz, krasnoludzie. Przebyłeś kawał drogi, aby się tu dostać, a to o czymś świadczy. Najwidoczniej nie masz nic przeciwko dalekim podróżom, a takich właśnie kompanów potrzebuję. – Na twarzy Kalcjusza pojawił się paskudny grymas, kiedy przypomniał sobie przebieg własnej podróży i jej fatalny koniec.
- Z tymi wędrówkami to bym tak nie przesadzał, staruszku, ale co prawda to prawda, lubię sobie czasem pospacerować.
- Poza tym – kontynuował niewzruszony – twoje umiejętności mogą okazać się nieocenione.
- O czym ty bredzisz, na poszarpane usta Tar Tana?
- Jesteś górnikiem – stwierdził krótko.
- Taak, a skąd ty o tym wiesz? – znowu rzucił podejrzane spojrzenie na człowieka.
- Widać to po tobie na kilometr – odpowiedział, przy czym nie udało mu zataić drwiącego uśmieszku.
- Cholera, masz wprawne oko.
- Na mój wzrok nie narzekam. Ale może przejdźmy do sedna sprawy.
- No przydało by się, bo od tego całodziennego siedzenia robią mi się na dupie odciski. – Lekko zniesmaczony i zarazem rozbawiony Iluzjonista, ciągnął dalej.
- Jak już mówiłem, potrzebuję paru osób, które towarzyszyłyby mi w małej wyprawie na północ. Konkretnie, to chcę się dostać pod Morskie Szpony.
- Że co, na pośladki Margola?! Morskie Szpony?! – oburzony krasnolud aż wstał z wrażenia. – Ktoś tu ma chyba nierówno pod sufitem i to bynajmniej nie jestem ja.
- Uspokój się, mój drogi krasnoludzie – w pokojowym geście podniósł obie dłonie – Sam pomyśl, ty chyba nie chciałeś dostać tej nagrody za darmo?
- No oczywiście, że nie. Ale nawet w najgorszych snach nie wyobrażam sobie podróży na Morskie Szpony.
- Przemyśl to. Wyprawa przebiegnie szybko, zwłaszcza, że będziemy dosiadać wierzchowców. Lada dzień i jesteśmy na miejscu. – Kalcjusz począł nerwowo chodzić w kółko, aż w końcu potknął się o poduszkę i zapewnił sobie miękkie lądowanie. Przeklinając, wygramolił się na wierzch i spojrzał na człowieka, którego widocznie cała ta sytuacja doprowadziła do szerokiego uśmiechu.
- Przypomnij mi jeszcze raz, o jakiej to nagrodzie mówimy? – nabąknął, kiedy po raz kolejny wygodnie oklapł na siedzeniu.
- Tyle złota, ile ty i twoje wierzchowce zdołają unieść. – Krasnolud znowu zatopił się w myślach, usiłując wyobrazić sobie wartość własnego udźwigu. I tym razem musiał stwierdzić, że jest cholernie silny, nawet jak na krasnoluda.
- Hmm… - zachmurzył czoło, próbując wyglądać na skupionego – A co z ekwipunkiem i prowiantem?
- Wszystko sponsoruję z własnej kieszeni. Wierz mi, nagroda jaką zdobędziemy zrekompensuje nam trudy całego życia.
- MY zdobędziemy?
- Ja też mam własny cel, dla którego tam zmierzam.
- W porządku. Robota wygląda uczciwie. Ja ci towarzyszę do Morskich Szponów, po czym zgarniam swoją działkę. Nad wyraz uczciwie.
- Umowa stoi? – spytał staruszek, wyciągając rękę do Kalcjusza.
- Stoi, na nerki Pirkora!

Następnego ranka dwójka kompanów zjadła obfite śniadanie i zebrała potrzebny ekwipunek. Wypoczęci i dobrze odżywieni dobyli swoich wierzchowców. Iluzjonista dosiadał burą klacz, która nie wyróżniała się niczym specjalnym. Kalcjusz ograniczył się do swojego brunatnego kuca. Nim promienie słońca padły na nich pod kątem prostym, opuścili Leonat i Wybrzeże Trupiej Czaski, kierując na północ.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gnar dnia Pią 1:17, 31 Sie 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.forumpisarzy.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
MSHandwriting Theme Š Matt Sims 2004
phpBB  © 2001, 2004 phpBB Group
Regulamin