Forum dla wszystkich fascynatów pióra
FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Rejestracja Zaloguj

Kot z Cheshire[R] [T] [FF]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.forumpisarzy.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kuolema
kurwy



Dołączył: 02 Cze 2012
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 20:38, 09 Wrz 2012 
Temat postu: Kot z Cheshire[R] [T] [FF]

1

Miasteczko Reed Island, oddalone od głównych dróg większość osób uznawało za spokojne. Utrzymywaliśmy się głównie z połowu ryb i sprzedaży muszelek, ale trudno było powiedzieć, by życie tutaj było w jakimś stopniu złe, a warunki okropne. Zwyczajne miasteczko portowe z uroczymi uliczkami, wieloma fast foodami i ślicznymi plażami, wprost wyjętych z florydzkich pocztówek.
Za rok miałam kończyć szkołę i wyjechać do college’u. W sumie sama jeszcze nie wybrałam gdzie dalej będę się uczyć, ale to było raczej mało istotne. Z całego serca kochałam moją małą ojczyznę za spokój i bezpieczeństwo, które nam zapewniało. Oczywiście zdarzały się tu kradzieże i napady, ale sprawy były drobne, a prasa starała się ich nie nagłaśniać.
Problem zaczął się na początku zimy. Właśnie wtedy zaczęli ginąć ludzie - zamiast plakatów z ofertami o pracę lub obecnym repertuarem kin słupy ogłoszeniowe prawie w całości były oblepione przez zdjęcia zaginionych ludzi. Nie wychodziłam z domu wieczorami, a dni zawsze starałam się spędzać czas z kimś. Zniknięcia rozpoczęły się po szóstym grudnia, ale pierwsze ciało odkryto dopiero na początku stycznia.
Alice Merell, jedną z dziesięciu zaginionych, znaleziono na jednej z plaż. Policja stwierdziła, że ciało ktoś na pewno pozostawił w nocy, a ponieważ plaża nie była monitorowana, a o tamtej porze nikt tam nie przebywał, Alice znaleziono dopiero rano. Z całego serca współczuję ludziom, którzy zauważyli nudystkę wylegującą się na kamieniach, która w praktyce okazała się okropną ofiarą sadystycznego mordercy. To, co zrobiono Alice przechodziło ludzkie pojęcie - całkowicie ją wybebeszono, osuszono z krwi, wydrapano oczy, wyrwano paznokcie i zęby, jedynie włosy, złociste fale pozostawiono w takim stanie, jakim były wcześniej, co zamiast pomóc jeszcze bardziej dodało sytuacji grozy. Całe ciało dziewczyny zdobiły szwy: ktoś, kto to zrobił dokładnie pozaszywał miejsca, z których powyrywał wnętrzności. Oprócz tego zaszyto jej powieki i usta, przez co jej sprawa zyskała sobie przydomek Sally Ragdoll, bo Alice do złudzenia przypominała pozszywaną, szmacianą lalkę z Miasteczka Halloween. Na plecach dziewczyny szaleniec wyrył malutki napis “Alicja już spotkała swojego Kota z Chesire, a ty?”.
Po znalezieniu Alice przerażeni ze zgrozą przyjęli fakt, że osoby, które zaginęły - głównie nastolatki od trzynastu do dwudziestu dwóch lat - już nie wrócą i najpewniej podzieliły los Merell.
Od tego czasu praktycznie przestałam wychodzić z domu.

Obudziłam się w sobotni ranek o mojej stałej porze: kilka minut po ósmej. Chwilę leżałam z głową wtuloną w poduszkę, z uporem próbując znów przenieść się z powrotem do snu, z którego właśnie się obudziłam. Nie udało mi się zasnąć, więc po przeleżeniu kolejnych kilku minut w łóżku, odsłoniłam żaluzje i szybko wskoczyłam w wygodne ubranie. Na dzisiaj nic szczególnego się nie zapowiadało. Ze szkolnej biblioteki wyniosłam kilka książek, dlatego stwierdziłam, że w całości oddam się przyjemności czytania.
Po szybkim prysznicu i doprowadzeniu swojego wyglądu do porządku zeszłam na śniadanie. Zdążyłam tylko wstawić grzanki do tostera, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zmarszczyłam brwi, próbując sobie przypomnieć czy kogoś się spodziewam - mimo kilku dodatkowych zamków niebezpiecznie byłoby otwierać nieznajomemu drzwi, kiedy w okolicy tyle osób znika bez śladu. Przełknęłam ślinę i podeszłam do okna w salonie, które wychodziło na werandę. Zauważyłam na niej moją przyjaciółkę Quinn i jej brata, Toma.
Zaśmiałam się w duchu - jak mogłam zapomnieć o naszej umówionej wizycie? Szybko podeszłam do drzwi, odpinając trzy zamki i łańcuch. Otworzyłam je szeroko, wpuszczając znajomych do środka.
Quinn miała słodziutką twarzyczkę i krótko ścięte blond włosy. Wyglądała bardzo niewinnie - gdybym była mordercą-szaleńcem na pewno wzięłabym ją za kolejny cel - jednak każdą perspektywę burzył jej bliźniak, niesamowicie wysoki i barczysty Tom, stojący za siostrą jak posąg. Nie byli do siebie podobni - uroda trafiła się Quinn, za to inteligencja godna podziwu Tomowi.
- Cześć, Maureen - przywitała mnie Quinn, ściskając szybko.
Kiwnęłam jej głową i zaprowadziłam bliźniaki do kuchni. Zazwyczaj tam wszystko omawialiśmy, szczególnie, że przychodzili zazwyczaj wcześnie rano, gdy jeszcze nie zdążyłam zjeść śniadania.
Sięgnęłam po dzbanek z świeżo zaparzoną kawą i nalałam im po kubku.
- Dopiero ranek, a w autobusie tłumy - poskarżył się Tom.
Przez wzrost przestępczości w naszym rejonie musieliśmy jechać autobusem, którym podróżowało wiele osób, by móc zapewnić sobie więcej bezpieczeństwa - autobusy kursowały co dziesięć minut, a przystanki były stosunkowo blisko siebie.
- Nie narzekaj - zbeształa go wesoło Quinn, z wyraźną ulgą upijając kilka łyków.
- Ty przynajmniej siedziałaś - stwierdził, a potem popatrzył na mnie - Ja ustąpiłem miejsca jakiejś staruszce.
Quinn zignorowała tę uwagę.
- Strasznie dużo osób teraz jeździ autobusami - dodała - To chyba przez te komunikaty o ostrożności w telewizji...
- Dochodzi dziewiąta, zaraz zaczną się wiadomości poranne - przypomniałam sobie, sięgając po pilot. Mały telewizorek był umieszczony między dozownikiem do soku i lodówką. Już po chwili pojawiło się na niej logo lokalnej stacji telewizyjnej i poważna buzia Margaret O’nell, jednej z kilku prezenterek wiadomości.
- Witam - powiedziała - Na początku wiadomość z ostatniej chwili: wczoraj w nocy policja dostała paczkę z nagraniem od mordercy znanego pod pseudonimem Kot z Cheshire. Łączymy się z Kenem Arnoldsem, który stoi właśnie pod komendą policji w Reed Island. Ken?
Spojrzeliśmy na siebie z mieszaniną przerażenia i zafascynowania. Co tym razem zrobił Kot? Wysłał poszlakę dotyczącą którejś z zaginionych osób? A może podał miejsce porzucenia kolejnego ciała?
- Dzień Dobry Margaret - przywitał się Ken. - Jak już mówiłaś, jestem pod komendą policji, a obok mnie widzicie tutejszego komisarza odpowiedzialnego za kontakty z mediami. Panie Roswelt, co może pan powiedzieć o tajemniczej przesyłce?
Kamera przesunęła się na siwiejącego policjanta, Johna Roswelta, który mieszkał w moim sąsiedztwie.
- Więc - zaczął nieskładnie Roswelt - Wczoraj w okolicach godziny drugiej trzydzieści pod nasz komisariat podrzucono małą paczkę. Z nagrań z kamer nie potrafimy wywnioskować niczego konkretnego: lampy zgasły pół godziny wcześniej, jest więc całkowicie ciemno. Ledwo widzieliśmy zarys postaci, z którego nie da się nawet wywnioskować sylwetki osobnika, ponieważ ubrał luźny płaszcz i pelerynę; nie widać także twarzy, którą zasłania maska uśmiechniętego clowna.
- Możemy przejść do tego, co było na nagraniu? - niecierpliwił się Arnolds.
Mina Roswelta ani przez chwilę się nie zmieniła. Jego oczy nadal wyrażały ten sam smutek i zdziwienie co poprzednio.
- Oczywiście - odparł flegmatycznie - Paczka była zaadresowana na departament policji, a w miejscu na adres nadawcy widniały słowa: od Kota z Cheshire. Ubiegając kolejne pytanie, nie były napisane odręcznie, ale wycięte z gazety lokalnej. Przesyłka zawierała kasetę magnetofonową.
Ken popatrzył na Roswelta wyczekująco. Wyglądało na to, że nie ma zbyt wiele czasu antenowego. Przez tę krótką chwilę milczenia, zdążyliśmy wysłać sobie niepewne spojrzenia.
- Na kasetę było nagrane zdanie “Witamy w Krainie Czarów”, każdy wyraz został wycięty z dialogu innego filmu. To, co potem na niej usłyszeliśmy, zmroziło nam krew w żyłach - oznajmił John, zawieszając głos, ale nie na tak długi moment jak poprzednio - Cztery różne krzyki, należące do mężczyzn jak i kobiet. Trudno stwierdzić czy również były wycięte z filmów czy należały do zaginionych nastolatków, potencjalnych ofiar.
Kena też na chwilę zmroziło, ale po chwili otrząsnął się z zszokowania i powrócił do wywiadu.
- Czy sądzi pan, że któryś z tych krzyków mógł należeć do Sally Ragdoll?
- Alice Merkell - poprawił beznamiętnie Roswelt - Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie, bo nie badaliśmy sprawy pod kątem panny Merkell. Nigdy nie słyszałem krzyku Alice, ale jej głos był dość wysoki, a wrzaski miały niższą barwę. Nie są to oficjalne wiadomości tylko moje przypuszczenia.
- Dziękuję panu... - Ken przełknął ślinę - I oddaję głos do studia.
- Dziękuję, Ken - odparła Margaret. - Z pewnością wszyscy jesteśmy zszokowani. Kolejny poradnik dotyczący dodatkowych form bezpieczeństwa już w wiadomościach o dziewiętnastej. Przejdźmy teraz do...
Tom niemal wyrwał mi pilot z ręki i wyłączył telewizor.
Musieliśmy potrząsnąć Quinn, bo nadal wpatrywała się w odbiornik. Jej oczy zaszły mgłą, a dolna warga zaczęła drżeć. Quinn wszystko brała bardzo do siebie i była nadzwyczaj wrażliwą dziewczyną - zbrodnie, które w ostatnim czasie popełniono w Reed mocno nią wstrząsnęły.
- Hej, Qui, spokojnie - powiedziałam, łapiąc ją za rękę.
- M-myślałam, że najwyżej powiedzą coś o kolejnej z-zaginionej osobie - szepnęła cicho.
- Ważne, że my jesteśmy bezpieczni - dodał Tom. - Przy nas jesteś bezpieczna.
Miałam nadzieje, że zapewnienia brata dobrze wpłyną na Quinn, ale zamiast tego pierwsza łza spłynęła po jej policzku. Przymknęła oczy, próbując powstrzymać kolejne. Wyobrażałam sobie jak się czuła - cały jej świat stanął na głowie, a rodzinna utopia nagle stała się wielkim zagrożeniem. Quinn bardzo ceniła sobie poczucie bezpieczeństwa i bezwzględny spokój.
- Znałam Alice - powiedziała, jakbyśmy o tym nie wiedzieli. Jakbyśmy nie wiedzieli o Merell niczego - Chodziłyśmy razem na treningi cheerlederek. Odwoziła mnie. A potem nagle nie przejechała. Gdy w telewizji powiedzieli, że coś wiadomo w jej sprawie, miałam nadzieję, że się odnalazła, a oni powiedzieli o tych wszystkich strasznych rzeczach i pokazano jej twarz...
W wiadomościach nie było ukazane całe ciało dziewczyny, bo zdjęcia uznano za zbyt drastyczne. Oczywiście nie pożałowano ich w lokalnej gazecie - fotografie stanowiły większą część artykułu, a resztę dopełniały drastyczne opisy.
- ...zwymiotowałam, gdy to zobaczyłam - chlipnęła.
Odsunęłam krzesło, podeszłam do niej i przytuliłam. Czasami musieliśmy z Tomem traktować ją jak dużą sześciolatkę, ale właśnie za to tak bardzo ją kochaliśmy - Quinn bez bycia Quinn nie byłaby Quinn.
- Mogę dzisiaj u ciebie nocować? - spytała. - Tom będzie oglądać mecz baseballa u Freda, a ja nie chcę być w domu sama.
W sumie cieszyłam się, że Quinn będzie ze mną. Ostatnio ciągle śniły mi się koszmary, a mój pokój mimo różowych ścian i mnóstwa muszelek i fotografii poprzyklejanych w każdym widocznym miejscu, nie był już tak przytulny jak kiedyś.
- Oczywiście - przytaknęłam. - A gdzie wybierają się twoi rodzice?
- Mają dwudziestą rocznicę - powiedziała, pociągając nosem. - Idą do restauracji, rezerwacja o dwudziestej, a ja nie chcę...
- ...być w domu sama? - przypomniał Tom. - Powiedziałaś to już.
Podałam Quinn chusteczkę, a sama zajęłam się wyjęciem z tostera dwóch na wpół spalonych grzanek i smarowaniu ich masłem. Całkowicie o nich zapomniałam.
- Mecz zaczyna się o siódmej, więc Quinn podwiozą rodzice - dodał Tom.
Kiwnęłam głową, zajadając grzankę.
- Myślicie, że te krzyki były prawdziwe? - spytałam. Nie chciałam znów ranić Quinn, ale ciekawość mnie zżerała. Doskonale wiedziałam, że na ten temat nie dam rady porozmawiać z rodzicami.
- Mogły być - stwierdziła m0ja przyjaciółka, co trochę mnie zdziwiło, bo zazwyczaj unikała rozmowy na t e n temat - Ale równie dobrze on mógł chcieć, żebyśmy tak myśleli. Kot nie musiał mieć związku z żadną śmiercią, poza tą Alice. Zaginięcia mogą być przypadkiem, albo tą przesyłkę po prostu wysłał ktoś inny, żeby zrobić żart policji...
- Wątpię - skwitował jej brat. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale po kontrolnym zerknięciu na Quinn, zrezygnował z tego pomysłu. - Choć nie warto wykluczać każdej możliwości. Zmieńmy temat.
Zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym, jak to zwykle bywało. Quinn odzyskała werwę po kilku minutach i zaczęła z zapałem rozprawiać o najbliższych zawodach cheerleaderek. Stała środkowym rzędzie piramidy - gdy zaczęła mówić o tym, że trudno im znaleźć kogoś na miejsce Alice na chwilę posmutniała, ale udało nam się ją rozchmurzyć. Z doświadczenia wiedzieliśmy, że jeśli Quinn podłapie zły nastrój na początku dnia, będzie w nim trwać do jego końca.
Skończyłam grzanki, a Tom stwierdził, że muszą wyjść, żeby zdążyć na autobus i poranną powtórkę wczorajszego meczu. Pożegnałam ich zgrzytem przekręcania czterech zamków i przeciągania łańcucha.

Jak na szpilkach siedziałam aż do trzeciej, kiedy to rodzice wrócili z pracy. Co prawda wśród dorosłych nie zdarzały się zaginięcia, ale i tak bałam się żeby coś im się nie stało. Potem całość się powtórzyła, kiedy czekałam na Quinn. Wcześniej czytałam książkę, ale szło mi to dość opornie, biorąc pod uwagę fakt, że po przeczytaniu trzech akapitów zerkałam w okno czy aby nie nadchodzi znajoma blondynka. Pomyślałam, że trzeba przekonać rodziców do kupna psa, który podnosiłby alarm, gdy ktoś będzie przechodził.
Dzwonek do drzwi oznajmił obecność gościa - Quinn po ogólnej pogawędce z moją mamą pojawiła się w progu mojego pokoju i zaczęła trajkotać o tym, że Sienna, kapitan drużyny znalazła kogoś, kto stałby na drugim poziomie piramidy obok Quinn.
- Aria Clarkson? - prychnęłam. - Ta gotka? Jakoś nie mogę sobie wyobrazić jej bez tych długich spódnic i siatkowych rękawiczek...
- Startujemy w minimalnym makijażu, takich samych strojach i fryzurach. Jeśli chce należeć do drużyny musi się dostosować - wzruszyła ramionami Quinn - Macie coś do jedzenia?
Zmarszczyłam czoło. Lodówka świeciła pustkami tak jak w każdą sobotę - robiliśmy zakupy w poniedziałek rano. Z tego co zostało można było zrobić kilka kanapek z serem i cebulą - nie mieliśmy nawet masła.
- Myślałam nad zamówieniem chińszczyzny, co ty na to? - zaproponowałam.
Quinn pisnęła i dwa razy klasnęła w dłonie.
- Super, właśnie na coś takiego miałam ochotę - stwierdziła.
Zanim z najbliższej knajpy przywieźli nam zamówienia, zdążyłyśmy pomalować sobie nawzajem paznokcie - ja Quinn na czerwono, ona mi na pastelowy niebieski. Noc przegadałyśmy, podjadając kolejne ciasteczka czekoladowe roboty mojej mamy. Położyłyśmy się spać koło trzeciej nad ranem, więc żadnym zaskoczeniem był fakt, że zaspałyśmy. Obudził nas nie mój budzik w telefonie, który się rozładował, ale wrzaski mojej mamy, która zobaczyła pająka monstrualnej wielkości.
Quinn szybko zerwała się z łóżka i zaczęła przebierać się z piżamy z powrotem w czerwone rurki i luźny, szary sweterek. Wsunęła na nogi klapki i popędziła do łazienki. Mi do niczego się nie spieszyło, więc wystawiłam rękę tylko po to, by upić łyk wody mineralnej, stojącej w szafce nocnej.
Siłą rzeczy zwlokłam się z łóżka, gdy koturny Quinn zaczęły bębnić o panele, gdy ta przeczesywała cały pokój w poszukiwaniu rzeczy, których mogła zapomnieć spakować.
Zeszłyśmy na dół i szybko zrobiłam sobie płatki na mleku, a Quinn podałam jogurt naturalny - odchudzała się przed zawodami, choć stracone kilogramy z powrotem nadrabiała chińszczyzną, burgerami i innymi daniami, od których jedzenia nie mogła się powstrzymać. Trudno było powiedzieć o Quinn “gruba” - nie była anorektycznie chuda, a raczej “szczupła”, zahaczając lekko o “normalnej wagi”.
Zjadła jogurt w ekstremalnym tempie, co chwila zerkając na zegarek.
- Osiem minut do odjazdu autobusu! - pisnęła - Lecę!
- Czekaj! - zawołałam za nią, wyciągając grzankę, która właśnie wyskoczyła z tostera. - Weź grzankę na drogę!
- Ale... dieta...
- Dieta-srieta, trzymaj.
Uśmiechnęła się szybko, w biegu złapała grzankę i uporawszy się z zamkami w drzwiach, wyszła.
Nie miałam pojęcia, że widzę ją wtedy po raz ostatni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.forumpisarzy.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
MSHandwriting Theme Š Matt Sims 2004
phpBB  © 2001, 2004 phpBB Group
Regulamin